Autorzy i sponsorzy gazociągu przez Bałtyk nie składają broni. Niemal dokładnie po roku przerwy wywołanej sankcjami nałożonymi przez USA, Rosja i Niemcy dążą do dokończenia projektu Nord Stream 2. Kilkanaście dni po wznowieniu prac, dokończono układanie gazociągu w niemieckiej wyłącznej strefie ekonomicznej. Ale pozostaje jeszcze strefa duńska. Berlin liczy na dokończenie prac i potwierdza swe poparcie dla projektu.

Jeszcze w sierpniu, gdy w berlińskim szpitalu wylądował otruty nowiczokiem Aleksiej Nawalny, w Niemczech wybuchła gorąca dyskusja, czy w tej sytuacji godzi się nadal wspierać Nord Stream 2? Wielu polityków i to z rządzącej chadecji mówiło głośno, że należy jakoś ukarać morderczy reżim Putina, choćby rezygnując z gazociągu tak ważnego dla Moskwy. Angela Merkel początkowo grała na czas, a po paru tygodniach z jej agendy zniknęło pytanie o losy Nord Stream 2. Minęły blisko cztery miesiące i pojawiły się niezbite już dowody na to, że FSB i stojący za nią Putin próbowali zamordować Nawalnego. Czy to skłania Niemców do refleksji ws. stosunków z Rosją? Bynajmniej. – Rząd federalny nie zmieni swojego stanowiska w sprawie Nord Stream 2 – powiedział agencji dpa szef niemieckiej dyplomacji Heiko Maas 28 grudnia. Tego samego dnia operator gazociągu, spółka Nord Stream 2 AG, poinformował o zakończeniu budowy odcinka magistrali przebiegającego przez wyłączną strefę ekonomiczną Niemiec. Ale to akurat ma znacznie bardziej symboliczne, propagandowe, niż realne dla powodzenia projektu. Bo chodzi o ułożenie zaledwie 2,6 km rurociągu. Wielokrotnie mniej niż zostało, czyli ok. 70 km. I to już nie w niemieckiej, ale duńskiej strefie. Układanie dwóch nitek tego odcinka ma się rozpocząć w połowie stycznia 2021 roku. Duńska Agencja Morska poinformowała wcześniej, że układanie rur na południe od wyspy Bornholm będzie mógł rozpocząć rosyjski statek Fortuna.

Artykuł pierwotnie ukazał się na stronie think tanku Warsaw Institute.

[CZYTAJ TEN ARTYKUŁ]