Niedawno opublikowane studium pokazuje, że agencje rządowe w Niemczech „tolerowały i wspierały systematyczne wykorzystywanie seksualne dzieci (...) przez pedofilii”, którzy mieli zapewnić tym dzieciom rodzinę zastępczą. Co ciekawe – jak informuje Martin Bürger z „Life Site News” – znaczącą rolę odegrał w tym wszystkim profesor edukacji społecznej Helmut Kentler oraz zalecane przez niego postępowanie w kwestii tzw. „edukacji seksualnej”.

Ten przypadek każe się także zastanowić nad rolą, jaką odgrywają różni „naukowcy” w upowszechnianiu groźnych idei również przez instytucje rządowe. Sprawa tzw. „Margot” jest tutaj w ostatnim czasie najlepszą ilustracją tego zjawiska.

Seksualnie zaspokojone dzieci – mówił prof. Kentler – (...) są najlepiej chronione przed uwiedzeniem seksualnym i seksualnym napastowaniem”. A o relacjach seksualnych pomiędzy dorosłymi i dziećmi stwierdził: „Jeśli takie związki nie są dyskryminowane przez otoczenie, im bardziej osoba starsza czuje się odpowiedzialna za młodszą, tym bardziej pozytywnych następstw należy się spodziewać dla rozwoju osobowości”.

Rolę, jaką odegrał prof. Kentler, ilustruje przypadek Fritza H. z Berlina, który w ciągu trzydziestu lat seksualnie wykorzystał i zgwałcił przynajmniej dziewięcioro dzieci. Sam prof. Kentler „w znacznym stopniu bronił domu zastępczego Fritza H. i wykorzystywał swoją władzę jako eksperta i profesora pedagogiki społecznej do osłaniania tego domu zastępczego przed możliwymi interwencjami i kontrolami”.

Jak pisze Bürger, „pracownicy urzędu opieki społecznej ds. młodzieży po prostu przestrzegali interpretacji Kentlera”, jeśli chodzi o to, co działo się w tym konkretnym domu zastępczym. I mimo uprzedniego skazania Fritza H. za maltretowanie nieletnich oraz „wielu słabych i silnych sygnałów”, co się dzieje, wybierali go ciągle na nowo jako przybranego ojca! Urzędy opieki społecznej, kierując się opinią prof. Kentlera, który był wysoko ceniony przez lokalną administrację, powierzały Fritzowi H. chłopców w wieku sześciu lub siedmiu lat. Pierwsze dziecko pojawiło się w jego domu już na początku lat 70-tych, ostanie opuściły jego dom w roku 2003 jako młodzi dorośli.

Dziennikarz podaje, że w całą sprawę zaangażowanych było „ponad 50 specjalistów z różnych dyscyplin i różnego wykształcenia”. W aktach sprawy pozostaje niewyjaśniony przypadek śmierci młodego człowieka, a głos młodych ludzi, którzy mieszkali w tym domu zastępczym z horroru, „prawie nie słychać”.

Studium ogranicza się do Berlina, ale jego autorzy wskazują, że podobne przypadki najprawdopodobniej działy się w innych miejscach w całym kraju, gdzie dom zastępczy był zapewniany przez mężczyzn stanu wolnego lub prowadzony przez takich mężczyzn. Pozostaje zatem zbadanie innych przypadków.

jjf/LifeSiteNews.com