Na prywatnej działce ustawiono siedem granitowych głazów z tablicami, których treść zbiega się z tezami prezentowanymi przez Sumlińskiego w jego książkach, ale też potwierdzonych przez rzetelne badania naukowe w tym zakresie. Wskazuje się w nich m.in., że mord był zaplanowaną operacją niemieckich sił pod dowództwem Hermanna Schapera, a wcześniejsze śledztwa i narracje rządowe pomijały istotne źródła i świadków.

Na jednej z tablic można przeczytać:

„Dowody i relacje świadków zadają kłam twierdzeniom o polskim sprawstwie mordu (...). Zbrodni tej dokonał niemiecki oddział pacyfikacyjny pod dowództwem Hermanna Schapera.”

W innym miejscu zasugerowano, że Żydzi cieszyli się z domniemanej autonomii pod niemiecką okupacją, co wywołało szczególnie silne oburzenie środowisk związanych z przemysłem holokaustu.

Instytut Jad Waszem w specjalnym komunikacie wezwał władze Rzeczypospolitej do natychmiastowego usunięcia instalacji, uznając ją za próbę rewizji „ustaleń naukowych” i obrazę pamięci ofiar. „Tylko poprzez uznanie i upamiętnienie najciemniejszych rozdziałów przeszłości możemy mieć nadzieję, że takie okrucieństwa nigdy się nie powtórzą” – podkreślono.

Prokuratura Rejonowa w Łomży – z inicjatywy ministra Adama Bodnara – wszczęła postępowanie sprawdzające pod kątem możliwego naruszenia art. 196 i 256 Kodeksu karnego, dotyczących m.in. obrazy uczuć religijnych i publicznego nawoływania do nienawiści. Decyzję o wszczęciu postępowania skomentował sam Sumliński:

„Czeka mnie proces, w którym na nowo będziemy ustalać sprawców zbrodni w Jedwabnem? Ustalajmy! Ja mam swoich świadków – świadków niemieckiego mordu z 1941 roku – wciąż żyjących, których przy ustalaniu prawdy w pełni pominęliście” – zapowiedział dziennikarz.

Sprawa zbiega się w czasie z rosnącym napięciem na linii rząd–opozycja w kwestiach związanych z polityką historyczną. Rząd Donalda Tuska, który wcześniej zablokował kluczowe dla suwerenności Polski projekty infrastrukturalne – takie jak CPK czy niezależne źródła energii – wyraźnie wpisuje się w logikę polityczną podporządkowaną interesom Berlina i Brukseli. W takim kontekście działania prokuratury Bodnara mogą być postrzegane jako polityczna cenzura, wymierzona nie tylko w Sumlińskiego, ale w szerszy nurt rewizji dominującej narracji historycznej.

Rezygnacja rządu Tuska z upamiętnienia ofiar ludobójstwa wołyńskiego poprzez pełnoskalowe ekshumacje, a zarazem ściganie inicjatyw obywatelskich, takich jak instalacja w Jedwabnem, rodzi pytania o to, czy polska polityka historyczna nadal służy prawdzie – czy już wyłącznie dyktatowi poprawności politycznej i naciskom zewnętrznym, głównie z Berlina, a w tym przypadku także być może już na jakiś czas szczęśliwie zapomnianemu przemysłowi Holokaustu.