Choć niemiecki rząd bardzo dobrze przyjął decyzję polskich władz o wprowadzeniu kontroli podkreślając, że wszystkie decyzje dot. ruchu na granicy są podejmowane we współpracy obu państw, w niemieckiej prasie pojawiają się komentatorzy pozwalający sobie na wyjątkowo butne krytykowanie Polski. Niemieckie władze wprowadziły kontrole znacznie wcześniej, a decyzja Polski została wymuszona skandaliczną praktyką przewożenia przez niemieckie służby nielegalnych imigrantów na polską stronę. Nie przeszkadza to jednak prof. Stephanowi Lehnstaedtowi w krytykowaniu i obrażaniu Polaków. Zajmującemu się Holokaustem historykowi nie przeszkadza też przeszłość własnego narodu w tym, by to Polaków oskarżać o antysemityzm.
- „Kiedyś już oba kraje zamknęły swoje granice i uniemożliwiły wjazd, tworząc sytuację na granicach porównywalną do tej, którą mamy dzisiaj. Było to przed II wojną światową, kiedy narodowosocjalistyczna polityka nie koncentrowała się jeszcze na eksterminacji, ale na emigracji ludności żydowskiej”
- twierdzi Lehnstaedt na łamach „Die Tageszeitung”.
Przekonuje, że przed II wojną światową w Polsce „szalał zjadliwy chrześcijański antysemityzm”.
- „Niemiecki rząd stworzył fakty i kazał aresztować i przewieźć do granicy zwłaszcza żydowskich mężczyzn. Jednak Polska odmówiła ich przyjęcia, co oznaczało, że tysiące z nich musiało tygodniami znosić nędzne warunki na ziemi niczyjej”
- pisze o sytuacji z 1938 roku.
Jednocześnie autor krytykuje też podejście niemieckich władz do problemu migracji na polsko-niemieckiej granicy.
- „Po obu stronach istnieje drastyczne odrzucenie ludzi postrzeganych jako obcy, co prowadzi do polityki, która zaprzecza idei granic jako przejść z jednego kraju do drugiego: w rzeczywistości nie ma miejsca pomiędzy, ale właśnie do tego ostatecznie sprowadza się wzajemne odrzucanie”
- przekonuje.