Angela Merkel gościła kilka dni temu w Szwajcarii, gdzie odbierała doktorat honoris causa Uniwersytetu w Bernie. Podczas panelu dyskusyjnego zorganizowanego po ceremonii została zapytana między innymi o kwestię muzułmanów. "Pani Kanclerz, jak zamierza Pani chronić Europę i naszą kulturę przed islamizacją?" - chciała wiedzieć jedna z uczestniczek dyskusji.

Merkel stwierdziła, że nie podziela niepokoju o Europę. Uznała, że "strach jest zawsze złym dorardcą", a skoro w Niemczech żyją obecnie cztery miliony muzułmanów, to nie ma już w ogólu sensu zastanawiać się, czy islam jest częścią Niemiec.

Z drugiej strony Merkel miała bardzo dobrą radę dla zblazowanych, dekadenckich Niemców, Szwajcarów i Austriaków. Chodzić do kościoła! "Wszyscy mamy sansę, by przyznawać się do naszej religii, o ile ją tylko praktykujemy i w nią wierzymy" - powiedziała. "Miejmy odwagę powiedzieć, że jesteśmy chrześcijanami" - dodała kanclerz Niemiec.

Obecnie około 50 milionów mieszkańców jej kraju to chrześcijanie. Do kościoła na niedzielną Mszę i protestanckie nabożeństwo chodzi jednak regularnie niespełna 10 proc. z nich...

Wobec tego kanclerz Merkel ma prostą radę dla tych, którzy obawiają się islamizacji: "Krzewmy dziś ponownie tradycję, by chodzić na nabożeństwa albo trzymać się Biblii" - stwierdziła.

bjad/Die Welt