Nie wszystkie kobiety potrzebują żeńskich form nazw ich zawodów czy funkcji. Małgorzata Gosiewska, wicemarszałek Sejmu, nie chce, aby nazywano ją "marszałkinią", co wyraźnie dała do zrozumienia posłowi KO, Krzysztofowi Mieszkowskiemu podczas dzisiejszych obrad Sejmu.

Jak zareagował polityk opozycji?

–"Pani marszałkini, wysoka izbo"-rozpoczął swoje wystąpienie poseł Koalicji Obywatelskiej. Małgorzata Gosiewska natychmiast poprosiła, aby zwracał się do niej "pani marszałek". 

Mimo to, polityk z uporem maniaka kilkakrotnie powtarzał "marszałkini". 

"Pani marszałek. Trzymajmy się konstytucji i zapisów ustawy o wykonywaniu mandatu posła"-zwróciła mu uwagę wicemarszałek. Na kolejną powtórkę odpowiedziała: "Ja sobie nie życzę, panie pośle". 

Mieszkowski nie widział w swoim zachowaniu nic niestosownego.

"Panie – nie podnoście głosu. Spokoju trochę"-skomentował ten wybitny specjalista od kultury. Zachowanie polityka KO nie spodobało się także innym parlamentarzystom opozycji. 

yenn/Twitter, Fronda.pl