- To my wygraliśmy naszą wolność, którą jakiś kurdupel chce nam teraz zabrać - mówiła Henryka Krzywonos na wiecu Komitetu Obrony Demokracji w Gdańsku.

- Tak dużo nas wtedy było tutaj, 80 roku. „My, naród” – mówił Lechu. Pamiętajcie: to my żeśmy dokładali do tego ręce. To my wygraliśmy naszą wolność, którą jakiś kurdupel chce nam teraz zabrać. Pamiętajcie o tym, że tą wolność wygraliśmy. To Lech Wałęsa był naszym przywódcą, tego nic nie zmieni - mówiła Krzywonos.

- Ja, Henryka Krzywonos, jako sygnatariuszka porozumień sierpniowych, ogłaszam wszem i wobec: nie dajmy się zwariować. Lech nie był „Bolkiem”. Dziś musimy pokazać, że stoimy obok siebie i działamy razem - dodała.

- Henryka Krzywonos nie ma prawa wypowiadać się w imieniu Solidarności – mówili zgodnie uczestnicy wydarzeń Sierpnia 1980 r. zbulwersowani wykorzystywaniem i zakłamywaniem przez posłankę Platformy Obywatelskiej historii pierwszej Solidarności.

– Przede wszystkim, co należy podkreślić, Henryka Krzywonos nie zatrzymała żadnego tramwaju. Pojazd stanął, gdy już wszyscy dołączyli do strajku i postanowiono odciąć prąd – podkreślał Karol Krementowski, przewodniczący Komitetu Założycielskiego w Gdańskich Zakładach Elektronicznych UNIMOR, doradca Solidarności w ponad stu zakładach na Wybrzeżu.

– Nigdy też niczego nie drukowała, nie chciała się angażować nawet w kolportaż naszych ulotek – dodawał

Zarówno on, jak też Joanna i Andrzej Gwiazdowie wyjaśniali, że Krzywonos współpracowała z nimi od 17 sierpnia do połowy września.

– 17 września, kiedy wszystkie związki zjednoczyły się pod jednym sztandarem Solidarności, już jej nie było. Wbrew temu, co się mówi, nie było jej także wśród kobiet, które na czele z Anną Walentynowicz ratowały strajk, nawołując do pozostania w stoczni, po tym jak Wałęsa go poddał – podkreślał Andrzej Gwiazda.

kz/300polityka.pl/niezalezna.pl