Jak pisze niemiecki prowincjał jezuitów o. Stefan Kiechle SJ, Jorge Bergoglio, dzisiaj papież Franciszek, był bardzo różnie odbierany w swoim macierzystym zakonie. W artykule zatytułowanym „Papież Franciszek i jego jezuickie korzenie” o. Kiechle twierdzi, że jeszcze w Argentynie, jako młody prowincjał, Bergoglio miał bardzo „samotniczy” i „autokratyczny” sposób kierowania podwładnymi. Także później, już jako biskup w Argentynie i Rzymie, miał „utrzymywać duży dystans” w stosunkach ze swoimi współbraćmi.

Według o. Kielche powodem tych dość napiętych stosunków był fakt, że Bergoglio przez długi czas nie chciał angażować się w modny wówczas kierunek rozwoju jezuitów. Dopiero po dłuższym czasie, pełniąc już posługę biskupią, nieco poluzował swoje stanowisko wobec praktyki i teologii „wyzwolenia”, którą jezuici już wiele lat wcześniej uznali za własną.

Jak pisze Kielche, Bergoglio zawsze żył bardzo skromnie i angażował się w pomoc duszpasterską ubogich, reprezentując „opcję na rzecz biednych”, odcinając się zarazem od wszelkich rozwiązań politycznych zabarwionych "socjalnie". Po przewrocie Juana Perona w latach 70. zaangażował się na prawicy i zwrócił się wyraźnie przeciwko teologii wyzwolenia.

Swoje podejście obecny papież miał nieco zmienić po roku 1992, gdy został biskupem pomocniczym w Buenos Aires. Częste wizyty w dzielnicach ubogich nauczyły go, że uzależnienia od narkotyków i skrajnego ubóstwa nie zwalczy się jedynie poprzez apele, ale potrzebne są także rozwiązania „strukturalne”. 

bjad/kathweb