Eryk Łażewski, Fronda.pl: Zakończył się wczoraj Szczyt watykański w sprawie pedofilii wśród duchownych. Czy jest to temat jakoś w Polsce ważny? W końcu u Ojca Świętego były nawet polityczki z Polski, które wręczyły mu raport w tej sprawie, łamiąc zresztą protokół dyplomatyczny. Jak w ogóle można się ustosunkować do takiego zachowania pań z „Nowoczesnej”?

Jan Maria Jackowski, senator PiS: Po pierwsze, należy podkreślić, że jeżeli chodzi o przestępstwa w zakresie pedofilii, to regulacje prawne wewnątrzkościelne są już dawno wprowadzone. Być może były kraje, w których nie trzymano się ich w sposób właściwy, albo pełny, co dało asumpt różnym środowiskom do krytykowania z tego powodu Kościoła. Ojciec Święty Franciszek wykazał w tym zakresie determinację i zostało zapowiedziane „proprio motu”, które będzie dookreślało, jak należy postępować w zakresie tego rodzaju przestępstw, czy czynów niegodnych.

Natomiast krytycznie oceniam, jeżeli środowiska polityczne, czy ideologiczne próbują wykorzystać sytuację do swoich celów politycznych czy ideologicznych. I w tym wypadku możemy mówić o - biorąc pod uwagę nie tylko działania pani posłanki Scheuring – Wielgus, ale też wielu środowiska na całym świecie, bo przecież temat jest od lat podnoszony jako element krytyki Kościoła - doprowadzeniu do takiego swoistego „józefinizmu” w realiach XXI wieku. A wiec objęcia kontrolą świeckich instytucji środowisk Kościoła i podporządkowania Kościoła rzeczywistości świeckiej, co może być krokiem do uniemożliwienia bycia przez Kościół suwerennym głosicielem Ewangelii, a to jest przecież podstawowa misja Kościoła. To dlatego Kościół w swojej ponad dwu tysiącletniej historii bardzo zawsze dbał o to, aby zachować prawo do bycia suwerennym głosicielem Ewangelii, a nie takiej Ewangelii, która będzie cenzurowana, czy będzie interpretowana przez czynniki świeckie, których zamiarem będzie tworzenie „kościoła państwowego” i podporządkowaniu całokształtu życia religijnego państwu.

Czy jakąś obroną przed tymi atakami nie byłoby samodzielne wyjaśnienie różnych spraw z przeszłości. U nas w Polsce np. sprawy ks. Jankowskiego, którego pomnik niedawno obalono.

W tej chwili mamy taką sytuację, że ks. Jankowski – jak wiadomo – od ośmiu lat nie żyje, więc nie może się bronić. Nie ma instytucji publicznej, która mogłaby w tej sprawie urzędowe śledztwo podjąć, ponieważ osoba, której zarzuca się tego rodzaju czyny, po prostu nie żyje. Natomiast, czy powstanie w tym zakresie jakaś komisja (nazwijmy to „historyczna”) badająca te okoliczności, to już nie do mnie pytanie. To jest bardziej pytanie do (przede wszystkim) biskupa miejsca, który w tej sprawie, o ile mi wiadomo, już się wypowiedział. Natomiast, na to również nakłada się polityka, ponieważ odnoszę wrażenie, że władze miasta próbowały wykorzystać czyn dokonany przez wandalów, którzy zniszczyli czy obalili ten pomnik, do usankcjonowania nowej sytuacji prawnej, która polegałaby na tym, aby „de facto” zlikwidować ten pomnik, nie stosując odpowiednich procedur prawnych. I z tego punktu widzenia nie dziwi mnie zachowanie „Solidarności”. Ks. Jankowski był kapelanem „Solidarności” i „Solidarność” stoi na stanowisku, że dopóki te czyny nie zostały udowodnione, ten pomnik ma prawo do bycia w przestrzeni publicznej. Ponadto dotychczas stosowne władze, czyli władze miasta, nie podjęły decyzji o likwidacji, czy przeniesieniu tego pomnika. A więc tutaj, na tą sytuację nakłada się polityka, i to jest moim zdaniem niedobre, bo jeżeli były jakieś wątpliwości, należałoby ewentualnie je wyjaśnić, ale bez nacisków politycznych, czy ideologicznych.

No właśnie, to obalenie pomnika to taki akt gwałtowny. Wydaje się, że jest jakiś skutek, i chciałem się zapytać, czy efekty takiej swoistej „nagonki” na Kościół nie będą eskalować. Dzisiaj mieliśmy na przykład informacje o zdewastowaniu kaplic różańcowych we Wrocławiu, w tamtejszej Kalwarii.

Niestety, jesteśmy świadkami narastania radykalnego antyklerykalizmu, którego celem dechrystanizacja przestrzeni publicznej. Niewątpliwie, tutaj mamy też do czynienia z polityzacją tego procesu i próbą wykorzystania tej sytuacji do własnych celów politycznych przez niektóre środowiska polityczne. I ta akcja może się tak kończyć, jak we Wrocławiu. Należy oczywiście ubolewać nad każdym takim aktem. I uważam, że każdy taki czyn powinien być ścigany z mocy prawa, jeżeli doszło do naruszenia prawa, a winni powinni ponieść konsekwencje prawne.

No właśnie! A wracając do tej polityzacji, czy to nie jest tak, że różne środowiska polityczne i niepolityczne widzą, że PiS jest związany z Kościołem, no to uważają, że jak uderzą w Kościół, no to jednocześnie uderzą w PiS i go osłabią.

To jest bardziej skomplikowane, ponieważ – jak wiadomo – Kościół nie uczestniczy w życiu politycznym, nie zajmuje więc stanowiska w kwestii „stricte” politycznej, natomiast – zgodnie z nauczaniem społecznym Kościoła – wskazuje podstawy (przesłanki moralne i aksjologiczne), na których powinna się opierać roztropna troska o dobro wspólne i dobro człowieka. A więc tu jest posługiwanie się pewnymi mitami (mówię tu o przedstawianiu, że Kościół jest jakoby wspierającym PiS), jest to próba wykorzystania tego również do celów politycznych. Ale przecież biskupi, w tym Przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski i inni hierarchowie, bardzo wyraźnie na ten temat mówią i wskazują na to, że nic takiego nie ma miejsca. Mało tego, przecież w różnych wypowiedziach ważnych hierarchów w Polsce również i PiS był poddawany krytyce. Chociażby w aspekcie kwestii ochrony życia ludzkiego od momentu poczęcia. A wiec tutaj wiązanie Kościoła z PiS-em jest absolutnie nie uprawomocnione. Natomiast, wykorzystywanie nastrojów antyklerykalnych i podsycanie wręcz nastrojów antyklerykalnych i dechrystianizacyjnych, jest fragmentem takiego – powiedziałbym – projektu cywilizacyjno – kulturowego, który również ma oczywiście ten wymiar polityczny, ale przede wszystkim ma wymiar cywilizacyjno - kulturowy. Mianowicie chodzi o to, żeby wyprzeć z przestrzeni publicznej odniesienie do wartości chrześcijańskich, i w ten sposób zanegować ponad tysiącletnią tradycję Polski. Ale też ponad wielokową tradycję Europy, bo przecież nie jest tajemnicą, że Europa została zbudowana na rzymskim prawie, greckiej filozofii i na Chrześcijaństwie. Taka jest tradycja europejska i cywilizacji europejskiej, no i kto to kwestionuje, wykazuje się po prostu ignorancją. Bez względu na to, jaki ma osobisty stosunek do religii chrześcijańskiej.

Rozumiem. A tak jeszcze wracając do Polski, to czy można powiedzieć, nawiązując do tytułu Pana książki, że toczy się obecnie „Bitwa o Polskę” w takim już bardzo mocnym natężeniu?

Niewątpliwie można powiedzieć. I ta „Bitwa” ma nie tylko wymiar polityczny, który jest najbardziej dostrzegany i najczęściej widzialny w przestrzeni publicznej, ale przede wszystkim ma wymiar cywilizacyjno – kulturowy. I tu mamy do czynienia wyraźnie z tak zwanym „marszem przez instytucje”, i pewną rewolucją kulturową, które są przez „pokolenie (umownie rzecz biorąc) 68 roku” z bardzo dużą konsekwencją prowadzone. I to nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach europejskich.

A w Polsce, kto byłby reprezentantem tego „marszu przez instytucje” i kiedy on się zaczął?

Ten „marsz przez instytucje” trwa w zasadzie od początku transformacji w Polsce. W czasach komunizmu mieliśmy administracyjne i takie – nazwijmy to – „ustrojowe” działania przeciw Kościołowi katolickiemu. W różny sposób, z różnym natężeniem one się przejawiały. Natomiast po przemianach 1989 r., mamy do czynienia z taką właśnie presją kulturową, ideologiczną, głównie ze strony środowisk lewackich oraz lewicowo – liberalnych.

A czy można powiedzieć, że ci, którzy byli w KOR i ich różni spadkobiercy ten marsz prowadzą?

Ja tutaj nie chcę wskazywać konkretnych środowisk, ponieważ czytelnicy mają swoją wiedzę i doskonale wiedzą, kogo mam na myśli.

Rozumiem! Dziękuję Panu bardzo za wywiad dla Frondy.pl. Do widzenia!

Do widzenia.