2. Niestety propozycja rządu mrożenia cen dotyczy jak już wspomniałem tylko 3 ostatnich miesięcy tego roku, a od 1 stycznia ceny energii elektrycznej zostaną uwolnione, a minister energii jest przekonany, że jej ceny w następnym roku nie wzrosną ( projekt ustawy klubu PiS zawierający przedłużenie mrożenia cen prądu dla gospodarstw domowych, ale także dla samorządów i placówek użyteczności publicznej na cały rok 2026, został odrzucony przez koalicje 13 grudnia). Podczas debaty zapytałem ministra, na jakiej podstawie uważa, ze w następnym roku ceny energii elektrycznej nie wzrosną, ale nie uzyskałem na nie odpowiedzi, która zawierałaby jakiekolwiek racjonalne argumenty). Być może ten rząd ma pomysł ,żeby decyzjami politycznymi wymusić na koncernach energetycznych ,które są przecież spółkami Skarbu Państwa, takie wnioski taryfowe do URE, w których tego wzrostu cen, nie będzie, tyle tylko, że tego rodzaju decyzje pogorszą kondycję finansową tych spółek.

3. Jednym wielkim mydleniem oczu Polakom przez rząd Tuska jest propozycja tzw. bonu ciepłowniczego, przewidzianego tą ustawą, skoro na jego sfinansowanie przez 1,5 roku ( od lipca do grudnia 2025 i cały rok 2026), rząd przewidział kwotę zaledwie około 890 mln zł. Będzie on dotyczył tylko gospodarstw domowych, których dochody nie przekraczają w przypadku gospodarstwa jednoosobowego kwoty około 3,3 tys zł, a wieloosobowego kwoty 2,5 tys zł na osobę miesięcznie. Jest to więc poziom dochodów stosowany przy przyznawaniu dodatków mieszkaniowych, a o nie mogą się ubiegać rzeczywiście osoby najuboższe, a więc oznacza to poważne ograniczenie dostępu gospodarstw domowych do tego bonu. I rzeczywiście w uzasadnieniu do tego projektu, sam resort podał ,że korzystających z ciepła systemowego jest 3,3 mln gospodarstw domowych, przy czym warunki zawarte w ustawie wg szacunków spełni tylko około 400 tys gospodarstw i to przy wprowadzonej zasadzie „złotówka za złotówkę ( przekroczenie poziomu dochodu na osobę zawartego w ustawie, będzie odpowiednio pomniejszało wartość bonu ciepłowniczego).

4. Ustawa zwiera również trzy roczne wartości bonu ciepłowniczego w zależności od cen ciepła systemowego stosowanego przez jego producenta i dostarczanego do spółdzielni mieszkaniowych, albo wspólnot mieszkaniowych. Otóż przewiduje ona, że po spełnieniu wyżej wymienionych kryteriów dochodowych, roczny bon w wysokości 1 tys zł będzie przysługiwał gospodarstwu domowemu przy cenie ciepła w wysokości pomiędzy 170zł -200 zł /GJ netto, 2 tys zł przy cenie 200 zł-230 zł /GJ netto i 3,5 tys zł przy cenie wyższej niż 230 zł/GJ netto. Obydwa warunki powodują ,że z pomocy finansowej w postaci bonu ciepłowniczego skorzysta jak już wspomniałem zaledwie około 400 tys gospodarstw domowych z 3,3 mln uprawnionych, co oznacza, że aż 2,9 mln tych gospodarstw domowych, będzie tej pomocy pozbawione.

5. Taka konstrukcja bonu ciepłowniczego, przypomina do złudzenia bon energetyczny, sprzed ponad roku, który został tak skonstruowany, że środki finansowe rekompensujące gwałtowny wzrost cen prądu, trafiły tylko do nielicznych. Najpierw rząd przewidywał na jego finansowanie kwotę aż około 9 mld zł, żeby w czasie rozliczenia z jego przyznawania, przyznać się, że przeznaczono na ten cel około 900 mln zł czyli dokładnie 10-krotnie mniej, niż wcześniej przewidywano. Teraz już na etapie planowania bonu ciepłowniczego, rząd przyznaje się ,że trafi on tylko do 400 tys gospodarstw domowych, a prawie 3 mln zostanie pozbawionych tego wsparcia, co oznacza, że „na rozległą ranę rząd Tuska, chce nakleić malutki plasterek” i udaje przed Polakami, że to powinno wystarczyć. Przypomnijmy, że w kampanii wyborczej na spotkaniach ze swoimi zwolennikami, Donald Tusk wielokrotnie zapewniał, że jeżeli przejmie władzę w Polsce, to gwarantuje ,że rachunki za prąd i ogrzewanie spadną o 50% jest to kolejny konkret ,który właśnie „spełnia'” w specyficzny sposób jego rząd. Ceny prądu i energii cieplnej zamiast spaść jak obiecywał Tusk, rosną i to kilkadziesiąt procent, co oznacza , że obietnica jej obniżki o 50% w kampanii wyborczej była kolejnym oszustwem wyborczym, dzięki któremu koalicja 13 grudnia zdobyła władzę i od 20 miesięcy rządzi Polską.

Zbigniew Kuźmiuk