Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie? » Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjaszem». Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili. I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie». Potem przywołał do siebie tłum razem ze swoimi uczniami i rzekł im: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z powodu Mnie i Ewangelii, ten je zachowa». (Z 8. rozdz. Ewangelia wg św. Marka)
Ta Ewangelia stawia nam pytanie o to, o czym myślimy: o sprawach Bożych czy o sprawach ludzkich? Jak należy zrozumieć to problematyczne określenie? Jak nie popaść w banał? Z jednej strony bowiem mamy stwierdzenie bardzo ostre pod adresem św. Piotra, a z drugiej trudno nam głosu Apostoła nie zrozumieć – kochał Pana Jezusa i nie chciał, żeby jego Nauczyciel cierpiał. Nikt z nas nie chce tego dla swych bliskich.
Kluczem do tej Ewangelii są te momenty naszego życia, w których widzimy jasno jak bardzo różnimy się od Pana Boga, ile w nas rzeczy, które nas od Niego oddzielają. Możemy wtedy doznać pokusy, że Bóg nie jest dla nas, że lepiej zrezygnować z prowadzenia życia duchowego. A jednak: to wtedy trzeba „zaprzeć się siebie”, porzucić to, co nas od Boga dzieli, zobaczyć inny świat i uwierzyć, że Bóg jest naszym Ojcem i należymy do Niego pomimo wszystko i na przekór wszystkiemu, że o względy ludzi musimy zabiegać, ale nie o względy Boga. To może być prawdziwa walka, długotrwała, wyczerpująca, to może być nasz krzyż, który poprowadzi nas po drogach nieznanych, choć przecież wiodących do nieba…
Warto przypomnieć tutaj fragment wiersza ks. Twardowskiego, wiersza dość trudnego, który mówi także o tym, co naprawdę trudne, mianowicie o relacji z Bogiem.
Nie boję się dętej orkiestry przy końcu świata
biblijnego tupania
boję się Twojej miłości
że kochasz zupełnie inaczej
tak bliski i inny
[…]ludzi do ludzi zbliżasz
i stale uczysz odchodzić
mówisz zbyt często do żywych
umarli to wytłumaczą
boję się Twojej miłości
tej najprawdziwszej i innej
Szymon Hiżycki OSB | Modlitwa Jezusowa