Jak zauważa na łamach portalu Ośrodka Studiów Wschodnich Marek Matusiak, premier Izraela Binjamin Netanjahu stosunkowo późno zdecydował się na złożenie gratulacji Joemu Bidenowi. Mimo bliskich stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, rozmowę telefoniczną z prezydentem elektem odbył później niż przywódcy Francji, Wielkiej Brytanii i Kanady. Jak będą więc wyglądały stosunki USA z Izraelem w czasie prezydentury Bidena?

Marek Matusiak przypomina, że kiedy wybory wygrał Donald Trump, Netanjahu rozmawiał z nim już dzień po wyborach. Zdaniem autora obecna powściągliwość wynika z dwóch faktów. Po pierwsze z bliskich stosunków osobistych, jakie łącza izraelskiego premiera z Trumpem, a po drugie z obawy, że urzędujący prezydent zdecyduje się przed zakończeniem swojej kadencji odpowiedzieć na nielojalność ze strony Izraela.

Polityka Donalda Trumpa była dla Izraela niewątpliwie korzystna. Inaczej było w czasie, kiedy w Białym Domu urzędował Barack Obama. Jego prezydentura w Izraelu kojarzy się z zawarciem porozumienia JCPOA z Iranem oraz krytyką rozbudowy żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegi. Matusiak przypomina badania z 2016 roku, kiedy aż 63 proc. Izraelczyków uznało Obamę za „najgorszego dla Izraela prezydenta USA w ostatnim trzydziestoleciu”. Trumpowi jeszcze w październiku tego roku 60 proc. Izraelczyków życzyło reelekcji, a Bidena popierało zaledwie 20 proc.

Biden deklaruje, że będzie kontynuował część elementów polityki Trumpa wobec Izraela, ale w niektórych aspektach zapowiada powrót do strategii Obamy.

- „Największe obawy w Izraelu budzi zapowiedź Bidena o powrocie do rozmów z Teheranem na temat irańskiego programu nuklearnego. Na obecnym etapie bardzo trudno jednak prognozować, na ile przywrócenie obowiązywania JCPOA w jakiejś formie jest realne. W polityce regionalnej USA należy spodziewać się kontynuacji trendu widocznego w działaniach obu ostatnich prezydentów – spadku znaczenia Bliskiego Wschodu i stopniowego redukowania poziomu aktywności Stanów Zjednoczonych w regionie (przy zachowaniu uprzywilejowanych stosunków z wybranymi państwami, z Izraelem na czele)” – pisze Matusik.

Jak przekonuje, dla Izraela lepszym partnerem od Bidena był Trump.

- „W odróżnieniu od Trumpa Biden nie jest zależny od elektoratu ani donatorów sympatyzujących z izraelską prawicą, a ponadto uzyskał on od żydowskiej diaspory w USA mocny mandat polityczny (zdobył wśród niej 70% głosów). Dodatkowo powrót Demokratów do Białego Domu oznacza wzmocnienie lewego skrzydła Partii Demokratycznej, krytycznie nastawionego wobec wielu aspektów postępowania Izraela, oraz powiązanych z nią organizacji żydowskich, np. J Street, krytycznych wobec prawicowej polityki Netanjahu. Zarazem sam Biden wielokrotnie na różnych etapach kariery (a także w rozmowie telefonicznej z Netanjahu 17 listopada) deklarował przywiązanie do kwestii bezpieczeństwa Izraela oraz uprzywilejowanego charakteru stosunków amerykańsko-izraelskich, co gwarantuje, że ewentualne zaostrzenie kursu nie przekroczy granic wyznaczonych przez główny nurt polityki Stanów Zjednoczonych”.

kak/osw.waw.pl