Krzysztof Wyszkowski w rozmowie z portalem nowypolskishow.co.uk przedstawia Henrykę Krzywonos w bardzo niekorzystnym świetle. Twierdzi, że nadużywała alkoholu oraz nieszczególnie dbała o cnotę. Czy to prawda, czy nieprawda, tego nie wiemy. Oto w każdym razie, co powiedział Wyszkowski:

"Chyba 22 albo 23 sierpnia 1980 roku myśmy w stoczni bardzo twardo bronili, żeby nikt nie wnosił alkoholu, w ogóle żeby sprzedaż alkoholu była zamknięta w mieście, ale już na teren stoczni, żeby już absolutnie nikt… Było coś na kształt rewizji paczek czy toreb, które robotnicy wnosili. No cóż, tak w zakładach się pracuje, że sprawdza się, co ludzie wnoszą i wynoszą. Myśmy sprawdzali, czy nie wnoszony jest alkohol. Jeżeli ktoś go wnosił, to było to natychmiast rozbijane. Wódka szła do ulicznej studzienki, a facet czy kobieta był wyrzucany ze stoczni z zakazem powrotu".

I dalej, już o samej Krzywonos: "Mimo to w jakiś sposób ten alkohol się do stoczni dostał, były jakieś dziury. I Krzywonos z dwoma kolejarzami upiła się po prostu i tam doszło do jakichś tam - nazwijmy to - baraszek z tymi panami. To było w takiej bocznej salce czy korytarzu i w pewnym momencie straż strajkowa, ci chłopcy przerażeni, bo to młode chłopaki były, po 20 lat, mówią: „Panie Krzysiu, bo wie Pan, co tam się dzieje. Myśmy tutaj nakryli Krzywonos z kolejarzami, oni pijani tam…”

I dalej: "W związku z tym powiedziałem, żeby tych kolejarzy oczywiście wyrzucić, ale oni jakoś się tam trzymali jeszcze, a tą Krzywonos jako właśnie członkinię prezydium wtedy nie można wyrzucić zwyczajnie za bramę, bo to było blisko bramy numer 2, bo jak ona taka pijana będzie tam wychodziła, to nagrają to i będzie: „proszę, członkini prezydium w takim stanie”. Wobec tego powiedziałem, żeby wyprowadzili ją w kierunku bramy numer 1, w kierunku Motławy. Tam były takie dziury w płocie, żeby ją tam cicho wypchnąć i może weźmie tam taksówkę czy coś takiego i jakoś zniknie"

A także: "Nie przewidziałem tego, że to kobieta-kolos, kawał baby, i oni ją nieśli, ona się tam jakoś ruszała, trochę niewygodnie, zmęczyli się i nie donieśli jej do tego płotu. Porzucili ją w jakichś krzakach. Wyśpi się, wytrzeźwieje, sama się zabierze. Traf chciał, że jakieś poł godziny potem, taki mój kolega, członek Komitetu Obrony Robotników, który przyjechał parę godzin wcześniej z Warszawy tajnie, żeby zebrać informacje [...] miał jechać do Warszawy, by rozpowszechnić tam, przekazać te wiadomości. No i chciał wyjść tak, żeby milicjanci czy esbecja tam pod bramą, czy tam gdzie oni czatowali, gdzie wszyscy wychodzili, żeby tam się nie narazić, żeby mu tego nie zabrano. Więc on też się skierował w kierunku Motławy do tych dziur. To była noc... [...] ona leżała na brzuchu i on przeraził się z początku, że to trup, że to ktoś kogoś zamordował, bo to młody wrażliwy chłopak. W związku z czym odwrócił ją na drugą stronę, żeby zobaczyć, co jest. Ona zionęła alkoholem, ale właśnie, jak to jest, kulturalny człowiek, zobaczył, że to jest pani Krzywonos, nie wiedział, co myśleć, ale uznał, że nie można jej tak zostawić. Nie wiedząc o tym, że ona właśnie została wyniesiona specjalnie. Poleciał znowu, znalazł tam gdzieś na murach, bo to było blisko murów stoczniowych, jakichś innych chłopaków ze straży stoczniowej i przywlekli ją z powrotem. Ją tam gdzieś na podłodze położyli i ona się tam przespała i znikła na jakiś czas. Po jakimś czasie wytrzeźwiała i wróciła".

tag