Portal Fronda.pl: W sobotę zakończyły się rozmowy władz Rosji i Białorusi na temat szczegółów pogłębienia integracji obu państw. Ich formalnym tłem jest 20-lecie podpisania umowy o utworzeniu Państwa Związkowego; jakie dostrzega Pan jednak twarde przyczyny, które przemawiają za intensyfikacją rozmów zjednoczeniowych właśnie teraz?

Andrzej Talaga: Podstawowym faktem jest upływ kadencji prezydenta Władimira Putina. Zgodnie z rosyjskim prawem nie może zostać kolejny raz prezydentem Rosji. Może jednak kierować nowym państwem łączącym Federację Rosyjską z Republiką Białorusi. Rosja próbuje skolonizować Białoruś i całkowicie włączyć ją w swoją państwowość od wielu lat. Mińsk broni się przed tym dramatycznie. Jak dotąd dobrze radzi sobie z rosyjską presją. Białoruska armia i siły bezpieczeństwa są wyłączone spod rosyjskiej kurateli. Kontroli Rosji podlega tylko białoruskie lotnictwo, połączone we wspólny białorusko-rosyjski system obrony powietrznej. Siły lądowe współpracują, ale Rosja nie zdominowała tu Białorusi. W siłach bezpieczeństwa Aleksander Łukaszenka dokonał antyrosyjskiej czystki. Usunął nie tylko Rosjan, ale wszystkich, którzy skończyli akademie na terytorium Rosji. Również w gospodarce Łukaszence szło całkiem dobrze. Doszło jednak do poważnej zmiany. Rosja wprowadziła dodatkowe podatki na gaz i przede wszystkim na ropę. Białoruś żyła z przetwórstwa ropy. Kupowała tanią ropę z Rosji i sprzedawała dalej już benzynę, na przykład państwom bałtyckim. Teraz nie może tego robić z powodu ceny surowca z Rosji. Moskwa podcięła podstawy fiskalne reżimu Łukaszenki, utrudniając mu finansowanie budżetu, zbrojeń, programów socjalnych. Dlatego władze białoruskie wykonują gesty w kierunku zjednoczenia, moim zdaniem – pozorne. Gesty te mogą jednak stać się realne, jeżeli władze Białorusi nie będą miały innego wyjścia. Nie chcą zjednoczenia, ale mogą być do niego zmuszone sytuacją gospodarczą.

 

Łukaszenka w medialnych wystąpieniach deklaruje niezmiennie, że nie zrezygnuje z suwerenności Białorusi. Czy Moskwa byłaby w stanie wymusić na nim inną decyzję?

Dotąd Rosjanie nie byli w stanie tego zrobić. Łukaszenka chce suwerenności, bo jest na Białorusi nieledwie samodzielnym carem. Gdyby doszło do rosyjsko-białoruskiej integracji, to Białoruś stałaby się jedną z prowincji Rosji. Łukaszenka tego ni chce. Traci jednak argumenty trzymające go przy życiu, przede wszystkim – ekonomiczne. Rosja gra bardzo umiejętnie próbując zmusić Mińsk do zjednoczenia na gruncie spraw gospodarczych.

 

Jak dużą rolę w dążeniu do wchłonięcia Białorusi odgrywają kwestie militarne?

Rosji bardzo zależy na tym, by móc przebazować swoje siły zbrojne na Białoruś. Obecnie Moskwa ma tam tylko szczątkowe siły powietrzne połączone z systemem obrony powietrznej. Natomiast nie ma baz ani pancernych sił lądowych. Nie ma również bazy lotniczej. Rosjanie tego chcą i nowy czynnik, czyli cios wymierzony w białoruski budżet, może okazać się decydujący.

 

Czy w przypadku zjednoczenia Rosji i Białorusi sytuacja bezpieczeństwa Polski i NATO uległaby radykalnej zmianie?

Zmieniłaby się zdecydowanie na gorsze. Choć Ukraina jest lepszym buforem, to Białoruś jest nim także. Chcąc przeprowadzić skuteczny atak na Polskę Rosjanie musieliby zgromadzić na Białorusi swoje siły: ulokować je tam i przemieścić. Jeżeli nie musieliby tego robić i już mieli tam swoje siły, to Polska straciłaby kilka dni na przygotowania i rozpoznanie sytuacji. To radykalne pogorszenie naszej sytuacji. Między granicą białoruską a Warszawą jest 100 kilometrów drogi – bitej, całkiem dobrej. Między granicą rosyjsko-białoruską a Warszawą jest dużo więcej, to setki kilometrów. To fundamentalna różnica. Powinniśmy bronić niepodległości Białorusi jak tylko możemy. Nie tylko demokratycznej Białorusi, ale Białorusi w ogóle – nawet rządzonej przez dyktaturę, byle nie rosyjską. W polskim interesie, jeżeli nie ma innego wyjścia, jest trwanie reżimu Łukaszenki, choć lepiej, gdyby władze były tam demokratyczne. Nie mogą być z różnych powodów, więc to, co jest teraz, jest lepsze od Białorusi jako rosyjskiej prowincji. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

 

Dlaczego Rosjanie nie sięgają po rozwiązanie brutalne i nie przejmą władzy na Białorusi zbrojnie? Ludność białoruska nie jest chyba szczególnie przywiązana do suwerenności swego kraju?

Ten ostatni czynnik wcale nie jest pewny. Ludność białoruska, owszem, ceni rosyjską kulturę, ale ma jednak poczucie odrębności. Brutalne wejście z butami zawsze powoduje reakcję. Przychodzi okupant, przychodzi obcy, coś narzuca. Dla Rosji dużo korzystniejszym rozwiązaniem byłoby gdyby to ludność Białorusi sama poprosiła o zjednoczenie, na przykład w referendum. Wówczas Rosjanie mieliby bardzo silny argument legalistyczny. Obecnie go nie mają i musieliby ponieść tego konsekwencje. Nie wiadomo, jak zachowałoby się białoruskie społeczeństwo. Nie wiadomo, co zrobiłaby białoruska armia. Dla Rosji to zbyt ryzykowne. Proszę zwrócić uwagę, co Moskwa zrobiła na Ukrainie, gdzie miała dużo więcej powodów do interwencji zbrojnej. Doszło do wojny hybrydowej, do wojny pośredniej, do wspierania jakichś gangów, które przerodziły się w lokalne armie. Regularne rosyjskie jednostki weszły na Ukrainę w 2014 roku, ale bez oznaczeń – i szybko wyszły. Zostały jednostki stworzone z rosyjskich żołnierzy na miejscu, ad hoc, a nie regularne pełne jednostki. Pokazuje to, że Rosja nie jest wcale skłonna do otwartych działań zbrojnych. Działania zbrojne mają to do siebie, że można je przegrać. To zawsze ogromne ryzyko. Dlatego Moskwa tego nie robi.

 

Czy Moskwa nie jest w stanie usunąć samego Łukaszenki i zainstalować w Mińsku bardziej powolnego projektom integracji przywódcy?

Łukaszenka stworzył własny system. Ludzie, którzy mogliby go zastąpić, są jego ludźmi, a nie ludźmi Moskwy. Oczywiście zawsze da się zmontować jakąś agenturę i dać jej władzę poprzez interwencję zbrojną i zamach stanu. Jest natomiast pytanie, czy ci poniżej będą wierni takiej rosyjskiej czy prorosyjskiej dyktaturze. To poważna wątpliwość. Łukaszenka całkowicie oczyścił wojsko i siły bezpieczeństwa. Teraz to jego wojsko i jego siły bezpieczeństwa, a nie rosyjskie. Jak więc zachowają się wobec reżimu brutalnie narzuconego przez Kreml? Ryzyko jest zbyt duże. Poza tym dla Rosjan najważniejsze jest to, żeby Łukaszenka nie poszedł na Zachód. Nie idzie – cały czas balansuje. Minimum oczekiwane przez Rosję jest zapewnione. Moskwa naprawdę rzadko stosuje brutalne militarne metody. Woli rozkładać państwa, kupować całe warstwy społeczne, które później optują za bliską z nią współpracą. Ten właśnie scenariusz jest realizowany na Białorusi.

 

Gdyby mimo wszystko doszło do zacieśnienia integracji Białorusi i Rosji tak, by Kreml mógł głęboko wykorzystać terytorium białoruskie do swoich celów wojskowych, to jaka powinna być odpowiedź Polski i NATO?

Nie możemy interweniować na Białorusi, bo nie mamy do tego ani podstaw, ani mandatu; doszłoby wtedy do wojny polsko-rosyjskiej lub natowsko-rosyjskiej, co jest obecnie raczej niewyobrażalne. Możemy więc się zbroić, przesunąć nasze systemy bezpieczeństwa na wschód, na granicę z Białorusią, budować rezerwy i dodatkowe siły obrony kraju. Nie widzę innego wyjścia. Więcej wojska, więcej wydatków na obronność, więcej systemów defensywnych, które byłyby w stanie powstrzymać to, co może nadejść z Białorusi. Poza tym, zakładając że doszłoby do takiego zjednoczenia, to naszą rolą jest budować społeczeństwo obywatelskie, wspierać siły, które sprzeciwiają się temu na Białorusi najbardziej dosadnie – i w dłuższej perspektywie obalić taki rząd, ale nie działaniami militarnymi, tylko pokojowymi.