Parlament Europejski przegłosował w ub. tygodniu pakt migracyjny, który zakłada, że wszystkie państwa członkowskie będą zmuszone do przyjęcia określonej liczby nielegalnych imigrantów z państw, w których tych jest szczególnie dużo. To rozwiązanie ważne m.in. dla Francji i Niemiec, które coraz gorzej radzą sobie z przyjmowanymi przez lata cudzoziemcami. Państwa, które nie spełnią tego obowiązku, będą musiały wpłacić do unijnego budżetu ekwiwalent finansowy. Po głosowaniu premier Donald Tusk oświadczył, że sprzeciwi się mechanizmowi relokacji.   

Otwarty sprzeciw wobec tak ważnego dla Niemców projektu budzi zaskoczenie dziennikarzy zza naszej zachodniej granicy. „Die Welt” ubolewa, że w zasadzie Donald Tusk nie różni się w tej sprawie od Prawa i Sprawiedliwości.

- „Zagraniczni obserwatorzy od dawna uważali wypowiedzi Tuska na temat migracji za manewr wyborczy – w końcu Polska przyjęła setki tysięcy Ukraińców. (…) Jednak Tusk, podobnie jak wielu Polaków, wyraźnie rozróżnia różne formy migracji: witają swoich ukraińskich sąsiadów (…), a odrzucają migrantów, którzy przybywają od strony Białorusi. (…) Są oni postrzegani jako instrument polityki skierowanej przeciwko Polsce”

- wskazuje Philipp Fritz.

Autor twierdzi, że choć w swoich wypowiedziach Donald Tusk „jest bardziej umiarkowany”, to w praktyce „jest równie twardy jak jego poprzednicy z PiS”.