W ub. tygodniu minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński poinformował, że polskie służby rozbiły siatkę rosyjskich szpiegów, która zajmowała się monitorowaniem transportów z pomocą militarną dla Ukrainy. Media donoszą, że wśród zatrzymanych są obywatele Białorusi.

Wedle ustaleń RMF FM, do resortu spraw zagranicznych wezwany dziś został w tej sprawie szef białoruskiej ambasady w Polsce. Miał zostać przyjęty przez niskiego rangą urzędnika i usłyszeć ostry protest w związku z prowadzeniem na terenie Polski działalności szpiegowskiej przez obywateli białoruskich.

Doniesieniom tym zaprzeczają służby prasowe MSZ Białorusi.

- „Ani wczoraj, ani dzisiaj białoruski dyplomata nie został zaproszony do rozmowy. Traktujemy to  jako kolejną prowokację informacyjną mającą na celu wywołanie napięcia w stosunkach dwustronnych”

- przekonują białoruscy dyplomaci.

W komunikacie dodano, że „strona polska nie przedstawiła ani jednego faktu potwierdzającego rzekomą działalność szpiegowską” zatrzymanych obywateli Białorusi.

Do sprawy rozbitej siatki szpiegowskiej odniósł się we wtorek białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka, który przekonywał w rozmowie z dziennikarzami, że Polska aresztowała obywateli Białorusi, aby „aby zaoferować Rosji lub Białorusi wymianę za kogoś”.

- „Już to zaoferowali”

- powiedział.