Krystian Kratiuk: Nasza książka powstaje w czasie trwania kolejnej wielkiej zmiany w Kościele – Synodu o synodalności. Co kryje się za tym tajemniczym sformułowaniem?

Grzegorz Górny: Za ojca koncepcji polegającej na zarządzaniu Kościołem przez permanentny synod uchodzi metropolita Mediolanu kardynał Carlo Maria Martini zmarły w 2012 roku. Jak już mówiłem, głosił on, że największym błędem Kościoła było odrzucenie zdobyczy oświecenia, które spowodowało utratę kontaktu z nowoczesnością. Dlatego najważniejszym zadaniem stojącym dziś przed katolikami jest nadrobienie dwustu lat zapóźnienia, jakie Kościół ma wobec współczesnego świata. Konieczna jest więc przyspieszona modernizacja, w tym demokratyzacja. Jeszcze niedawno ci, którzy dążyli do radykalnych zmian w Kościele, wzywali, by zwołać trzeci Sobór Watykański, który dokończy dzieło Soboru Watykańskiego ii. Martini jednak uważał, że to zły pomysł, ponieważ sobory są zbyt monumentalnymi wydarzeniami, na dodatek zwoływanymi zbyt rzadko, raz na wiele lat, by mogły coś szybko i zdecydowanie zmienić. A zapóźnienie wymagało, jego zdaniem, gwałtownych reform. Dlatego uznał, że narzędziem przemian w Kościele mogą być synody – stosunkowo nieliczne, często zwoływane, ograniczone do konkretnych tematów, na dodatek łatwo sterowalne. I tak się właśnie stało. Franciszek realizuje scenariusz Martiniego: zwołuje synod za synodem – o rodzinie, młodzieży, Amazonii, synodalności... Powtarza przy tym słowa Martiniego, że Kościół powinien nadrobić dwieście lat zapóźnienia wobec współczesnego świata. Na marginesie dodajmy, że kiedy kardynał zmarł w 2012 roku, włoska Loża Wielkiego Wschodu opublikowała nekrolog, w którym pożegnała, a właściwie „powitała brata Carla Marię Martiniego w jego podróży na wschód”.

>> ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE” <<

Dziś wiemy już, że Synodowi o synodalności przetarło ścieżkę doświadczenie Drogi Synodalnej w Niemczech – wyprzedzającej niejako zamysł Franciszka. Czy jej rewolucyjne postulaty, a więc błogosławienie homoseksualistów, kapłaństwo kobiet czy oddanie władzy w Kościele przez kler są możliwe do zrealizowania na poziomie powszechnym?

GG: Niemiecka Droga Synodalna jest dziwnym tworem, który nie ma odpowiednika w żadnym kraju ani nie ma zakorzenienia w prawie kanonicznym. Odzwierciedla natomiast specyficzną sytuację niemieckiego Kościoła. Wspomniana Droga Synodalna jest instytucją mieszaną. Tworzy ją dwieście trzydzieści osób, w tym osiemdziesięciu dziewięciu biskupów, osiemdziesięciu dziewięciu świeckich wybranych przez Centralny Komitet Niemieckich Katolików i pięćdziesięciu dwóch przedstawicieli zakonów, ruchów katolickich, młodzieży i tak dalej. Stworzyli oni cztery podstoliki, o których już mówiłem. Z ich przedsięwzięciem było tak jak z wyborami w Rosji – już w momencie ogłoszenia daty wyborów wiadomo, że wygra je Putin. Podobnie było z Drogą Synodalną – zanim się zaczęła, było jasne, że większość jej uczestników opowie się za rewolucyjnymi rozwiązaniami, zrywającymi w kluczowych punktach z odwieczną nauką Kościoła. Teraz będą oni swoje pomysły forsować także na szczeblu Kościoła powszechnego.

Oczywiście spotka się to z oporem wielu Kościołów lokalnych, na przykład w Europie Środkowej i Wschodniej lub w Afryce. Już teraz oprócz entuzjastów synodalizacji liczących na rewolucyjne zmiany w Kościele są też ci, którzy przed tym przestrzegają. Jednym z nich jest kardynał Gerhard Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, który powiedział, że Synod o synodalności jest próbą „wrogiego przejęcia Kościoła” przez siły dążące do zniszczenia wiary katolickiej. Dodał, że jeśli te siły zwyciężą, będzie to koniec Kościoła katolickiego. W podobnym duchu wypowiedział się w swoim ostatnim tekście napisanym przed śmiercią kardynał George Pell z Australii, który nazwał synod „toksycznym koszmarem”, a opracowany w Watykanie dokument roboczy synodu dziełem neomarksistowskim. Ostatnio do grona krytyków niemieckiej Drogi Synodalnej dołączył nawet kardynał Walter Kasper, którego nikt by o to nie podejrzewał. Powiedział, że jest przerażony tym, co się dzieje w ramach niemieckiej Drogi Synodalnej.

Użył on nawet sformułowania, że niektóre wnioski Drogi Synodalnej pochodzą od złego ducha. Powiedział to sam kardynał Kasper – w ustach kogoś takiego to naprawdę mocne słowa.

GG: Właśnie, do tej pory hierarchowie Kościoła nie używali wobec siebie takiego języka. To zupełnie nowa jakość. Przypomnę więc niedawne słowa kardynała Müllera, który skomentował wypowiedzi sekretarza generalnego Synodu o synodalności, kardynała Maria Grecha z Malty. Kardynał Müller zapytał: „Na jakiej podstawie kardynał Grech uważa, że jest mądrzejszy od Jezusa? Dlaczego chce zmieniać nauczanie, które zostało nam dane przez Chrystusa?”. To przypomina treść zatwierdzonych przez Kościół objawień maryjnych z Akicie, gdy Matka Boża przepowiadała, że biskupi wystąpią przeciw biskupom, kardynałowie przeciw kardynałom. To już się zaczyna dziać.

Wróćmy jednak do sytuacji związanej z Synodem o synodalności. Możliwy jest scenariusz, który został już zastosowany powodzeniem przy adhortacji Amoris laetitia. Zmiany nie dokonały się wówczas rewolucyjnie, lecz w sposób pełzający. Zarówno dokument końcowy Synodu do spraw rodziny, jak i posynodalna adhortacja apostolska Franciszka zawierały szereg niejasnych i ogólnikowych stwierdzeń, które można było interpretować na różny sposób. W obecnym dokumencie kontynentalnego europejskiego zgromadzenia też są takie ogólne i wieloznaczne sformułowania jak „nowa rola kobiet” albo włączanie „grup wykluczonych”, w tym „osób queer”. Można je przecież na różny sposób interpretować. Kto zagwarantuje, że biskupi niemieccy nie odczytają tego jako zachęty do akceptacji czynów homoseksualnych i błogosławienia par jednopłciowych w świątyniach katolickich? Czy Stolica Apostolska zareaguje tak jak w przypadku ogłoszenia przez biskupów belgijskich nowego obrzędu liturgicznego błogosławienia związków homoseksualnych w kościołach?

ZOBACZ WIĘCEJ W KSIĄŻCE „ŚWIAT I KOŚCIÓŁ W KRYZYSIE”, K. KRATIUK, G. GÓRNY, P. LISICKI, WYDAWNICTWO ESPRIT