– Umowa z Mercosur to gwóźdź do trumny europejskiego rolnictwa – ostrzega były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.
Jak wskazuje Ardanowski, porozumienie z Mercosur należy analizować łącznie z wcześniejszymi decyzjami Komisji Europejskiej o bezcłowym imporcie produktów rolnych z Ukrainy. – To są dwa uzupełniające się działania, które mają doprowadzić do tego, że żywność dla 500 mln obywateli Europy będzie sprowadzana spoza Unii – mówi były minister.
Dla Ardanowskiego to zagrożenie nie tylko ekonomiczne, ale także strategiczne. Wskazuje na to, że żywność powinna być traktowana jako element bezpieczeństwa narodowego, zwłaszcza w kontekście doświadczeń z pandemii i wojny na Ukrainie. – Zerwane łańcuchy dostaw, wstrzymane transporty, zablokowane porty – to wszystko pokazuje, że tylko własna produkcja może zapewnić realne bezpieczeństwo – przestrzega.
Zdaniem byłego ministra, za całą inicjatywą stoją interesy przemysłowe Niemiec, które w zamian za otwarcie unijnego rynku na żywność z Ameryki Południowej chcą sprzedawać tam swoje towary przemysłowe – od samochodów po turbiny i elektronikę.
– Niemcy nie mogą dziś zbyć nadwyżek przemysłowych, a kraje Mercosur nie mają czym zapłacić – poza żywnością. W rezultacie to niemiecki przemysł zyska nowe rynki, a rolnicy z Polski, Francji, Włoch czy Hiszpanii – stracą wszystko – mówi Ardanowski.
Co więcej, niemieccy importerzy – jak podkreśla – będą mogli decydować, komu dalej tę żywność sprzedadzą, zyskując dodatkową przewagę geopolityczną.
Największe pretensje Ardanowski kieruje jednak nie do Brukseli czy Berlina, ale do... własnego rządu. Jak podkreśla, nie wykonano żadnej realnej pracy dyplomatycznej na rzecz zablokowania umowy.
– Nie było not dyplomatycznych, rozmów z wahającymi się państwami, wizyt ministrów czy premiera. Polska czekała, aż inni zrobią za nas robotę – mówi wprost.
W efekcie Komisja Europejska miała wolną rękę, by przekonywać poszczególne państwa – często, jak twierdzi Ardanowski, przy użyciu szantażu i nacisków politycznych.
Sytuację pogarsza fakt, że Komisja Europejska postanowiła wprowadzić umowę w życie częściowo, z pominięciem pełnej ratyfikacji przez wszystkie parlamenty krajowe. Handlowa część porozumienia może wejść w życie po zatwierdzeniu przez Parlament Europejski i decyzji Rady UE – podjętej większością kwalifikowaną.
– Jeszcze niedawno zapewniano, że taka decyzja wymaga jednomyślności. Dziś wystarczy 15 państw reprezentujących 65 proc. ludności UE – zauważa były minister.
Tymczasem Polska, jak wskazuje, nie zbudowała żadnej mniejszości blokującej. – Włochy się wahały, ale nikt z polskiego rządu nie zaproponował im żadnej alternatywy. Prezydent Karol Nawrocki próbował działać – m.in. spotkał się z premier Giorgią Meloni – ale było już za późno – dodaje Ardanowski.
Zagrożenie nie dotyczy tylko egzotycznych produktów spoza klimatu umiarkowanego. Jak zaznacza Ardanowski, na europejski rynek trafią setki tysięcy ton mięsa drobiowego, wołowiny, wieprzowiny, cukru, soi i zbóż – czyli dokładnie tych produktów, które są fundamentem polskiego rolnictwa.
– Polska jest liderem w produkcji drobiu – pierwsze miejsce w Europie, trzecie na świecie. Z Brazylią nie wygramy, bo tam są inne warunki, inne koszty pracy, inne normy sanitarne – podkreśla.
Zwraca też uwagę, że umowa z Mercosur uderzy nie w rolników posiadających małe, rodzinne gospodarstwa, lecz w średnie i duże, rynkowe gospodarstwa towarowe, które inwestowały, zadłużały się, budowały nowoczesne obiekty. – Jeśli nie będą w stanie sprzedać swoich produktów z zyskiem, zbankrutują. I wtedy nikt już tej żywności nie będzie produkował – ostrzega.