Można postawić hipotezę, że może to być swoista odpowiedź Putina na deklarację Donalda Trumpa o utrzymaniu ilości żołnierzy amerykańskich z możliwością nawet zwiększenia ich liczby. Tak czy inaczej, nadzieje prezydenta Stanów Zjednoczonych na to, że niedawny szczyt na Alasce otworzy drogę do zakończenia wojny na Ukrainie na naszych oczach bledną. Wczorajszy atak dronów przeraził wielu Polaków i przypomniał w jak niebezpiecznej części Europy żyjemy.
Krzepiące jest tylko to, że sprawnie zadziałały procedury NATO i większość dronów udało się zastrzelić. Mogliśmy w tej niełatwej chwili poczuć, co znaczy solidarność między różnymi członkami paktu NATO, gdy holenderskie samoloty i jeden włoski samolot zestrzeliwały drony nadlatujące od strony Białorusi. Ale i parę dronów na teren Polski się wdarło. Co by było, gdyby niosły one z sobą ładunek mogący spowodować wybuchy?
Ten niepokojący incydent na szczęście natychmiast wygasił animozje na linii kancelaria prezydenta – rząd. Donald Tusk skonsultował się z prezydentem Nawrockim w sprawie wniosku o uruchomienie art. 4 paktu NATO, a prezydent ze swej strony zwołał Radę Bezpieczeństwa Narodowego, która jak się zdaje przebiegła w bardzo konstruktywny sposób.
Cały incydent przypomniał nam, jak wiele jeszcze mamy do zrobienia w dziedzinie uszczelnienia przestrzeni powietrznej nad naszymi granicami. Oczekiwać możemy od rządu wyrazistych deklaracji, jak wygląda system wyłapywania dronów w obecnej chwili i co w najbliższych miesiącach powinno być zrobione, aby system ten maksymalnie uszczelnić. Niepokojący incydent w nocy z wtorku na środę w postaci ataku dronów, czy to rosyjskich czy białoruskich, przypomniał nam, że Polska skazana jest na jak najściślejszą kooperację wojskową z Ukrainą. Nasi wschodni sąsiedzi są bowiem najlepszymi na świecie fachowcami od radzenia sobie z rosyjską agresją. Ukraina każdego dnia musi zmagać się z setkami rosyjskich dronów bojowych, które niosą śmierć mieszkańcom ukraińskich miast i wsi. Nasze relacje Warszawy z Kijowem nie były od dłuższego czasu wzorowe. Polscy politycy nie tylko już z obozu PiS, ale też Koalicji 13 grudnia odnieśli wrażenie, że Kijów ponad Warszawą zerka w stronę Berlina, Londynu i Paryża. Ukraińcy z kolei bardzo źle przyjęli deklarację kampanii wyborczej o sprzeciwie Polski wobec wejścia Ukrainy do NATO, a potem uznali veto prezydenckie wobec rządowego projektu regulującego świadczenia dla Ukraińców przebywających na terenie Polski jako demonstrację ochłodzenia wzajemnych relacji. Atak rosyjski przypomniał nam, że Rosja gotowa jest nadal testować zdolność Polski do obrony, a także eksperymentować w celu sprawdzenia reakcji zachodu na akcję wobec państw frontowych sojuszu. I że naszym bezpośrednim punktem oparcia winna być Ukraina. Tylko tam opracowano niskokosztowe techniki zwalczania rosyjskich dronów. Prezydent Wołodymyr Zelenski już zaproponował Polsce pomoc w udoskonalaniu systemu obrony powietrznej przed takimi dronów. To ważny gest.
Gdy piszę te słowa nie wiemy jeszcze czy dojdzie do jakiegoś specjalnego spotkania przywódców państw NATO. Trudno też orzec czy Ameryka, Wielka Brytania i Francja wystąpią np. o pilne zwołanie Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jedno jest pewne. To, jak zareaguje Zachód, będzie bardzo dokładnie obserwowane w Moskwie i analizowane w kontekście ewentualnych prób do niepokojenia granicy z Polską i np. z krajami bałtyckimi. Niezależnie od tego do wszystkich stron politycznej wojny polsko-polskiej musi dotrzeć, w jak niebezpiecznej fazie eskalacji relacji Rosji z NATO się znajdujemy.
W takich warunkach w polskiej polityce wewnętrznej nie ma miejsca na żadne jałowe spory lub demonstracje wynikające z gry partyjnej lub z chęci dokuczenia nielubianym przeciwnikom.
Dobrym przykładem takich działań jest upieranie się przez ekipę Donalda Tuska, że szef BBN Sławomir Cenckiewicz nie może uczestniczyć w żadnych ważnych rozmowach z racji cofnięcia mu certyfikatu bezpieczeństwa. Skoro Amerykanie negocjują kwestie przyszłości obecności US Army nad Wisłą z Cenckiewiczem bez jakichkolwiek problemów to tym bardziej powinien przyjąć to do wiadomości Donald Tusk i jego podwładni.
Być może idą do nas bardzo ciężkie czasy i trzeba w tej sytuacji wydorośleć. Dokonać tego zanim zmuszą nas do tego jeszcze groźniejsze sytuacje.
Piotr Semka