Jolanta i Andrzej Gontarczykowie byli tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, oddelegowanymi do inwigilacji ks. Franciszka Blachnickiego w Niemczech. 26 lutego 1987 roku ks. Blachnicki dowiedział się, że otrzyma dowody ostatecznie potwierdzające, że podejrzewane od jakiegoś czasu o współpracę z komunistami małżeństwo to agenci. Dzień później spotkał się i pokłócił z Gontarczykami. Tego samego dnia został otruty. 28 lutego 1987 roku wspomina w mediach społecznościowych Barbara Mazur ze wspólnoty w Carlsbergu. Do południa pracowała z ks. Blachnickim przy jednej maszynie w drukarni.

- „Potem doszło do ostrej wymiany zdań między Ojcem Franciszkiem, a Jolantą i Andrzejem Gontarczykami. Niestety nie pamiętam czego dotyczyła ta kłótnia i to był ostatni moment kiedy widziałam Ojca żywego. Potem on poszedł na górę do swego brata Ernesta na herbatę, ja dalej poszłam do pracy, a potem na obiad. Po obiedzie my znowu do pracy, do drukarni i spodziewaliśmy się Ojca, że przyjdzie koło 16:00 po poobiedniej drzemce”

- napisała współpracownica zamordowanego duchownego na Facebooku.

Niestety, ks. Blachnicki do pracy już nie wrócił.

- „Jakiż był szok dla nas kiedy ktoś wpadł i mówi, że ojciec Franciszek nie żyje.

Niesamowite zaskoczenie, do południa razem pracujemy, a po południu Ojciec nie żyje”

- podkreśla Barbara Mazur.