Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy obecną fazę walk na Ukrainie należy nadal rozumieć jako fazę przygotowawczą przed właściwą kontrofensywą przez lipcowym szczytem NATO na Litwie?

Gen. Waldemar Skrzypczak: W tej chwili to trudno tak naprawdę rozpoznać, ponieważ sytuacja na froncie jest bardzo skomplikowana i na pewno nie jest ona po myśli tych, którzy cały czas popierają Ukrainę. Wynika to z faktu, że Rosjanie próbują przejąć inicjatywę operacyjną na północy Ukrainy, stwarzając tym samym poważne zagrożenie na tamtych terenach, to po pierwsze. Po drugie natomiast, te działania ukraińskich wojsk, które mają miejsce na południu, na kierunku zaporoskim, pomimo dwóch tygodni, nie przyniosły Ukraińcom sukcesów. To, czym Ukraińcy się chwalą, to są sukcesy bardzo umiarkowane, które nie rokują rozwinięcia operacji. Tak więc, co z tego, że oni się włamują na jakimś obszarze, podczas gdy nie przełamali rosyjskich pozycji obronnych. I dopóki tego nie zrobią, to nie nastąpi żaden przełom. Ukraińcy chyba to już zrozumieli, że na razie nie dadzą rady przełamać rosyjskiej obrony. Warto tu podkreślić, że Rosja przygotowała obronę tak samo, jak zrobiła to Niemcom podczas operacji „Cytadela” na Łuku Kurskim w trakcie II wojny światowej. Ta obrona jest tak twarda. My przed tym Ukraińców przestrzegaliśmy i to się potwierdziło.

Na jednym z odcinków wojsko ukraińskie natrafiło na bardzo mocne pole minowe. Posobnie sytuacja wygląda na terenach zalanych po zburzeniu tamy w Nowej Kachowce, gdzie nawet sami Rosjanie padli ofiarą własnych min. Czy takich niespodzianek będzie więcej?

Myśmy już o tym rozmawiali Panie Redaktorze, że tam Rosjanie minowali prawie wszystko i te pola minowe są bardzo głębokie. Oni te pola ustawiali między pozycjami wojsk. Mało tego, te pola minowe są teraz trudno rozpoznawalne, ponieważ one były stawiane w lutym, marcu i kwietniu i zarosły trawą. Ukraińcy mają więc teraz poważny problem z ich rozminowaniem. One są zamaskowane i już nie raz się na nie nadziali. Widać też wyraźnie, że są zaskoczeni tym rozwojem sytuacji i dużą ich ilością. Z tego też względu wydaje się, że ten kierunek nie rokuje nadziei na prowadzenie jakichkolwiek działań ofensywnych i oni już bardzo mocno się przekonali. Straty, które ponoszą – jak można się spodziewać - wcale nie są takie małe, jak mogą być podawane do mediów. Rosjanie oczywiście też ponoszą straty.

Po wysadzeniu tamy w Nowej Kachowce na tamtych terenach cały czas brakuje wody dla ludności cywilnej i jest ona ciągle dowożona. Czy w związku z tym podobne problemy logistyczne mogą mieć znaczący wpływ na działania bojowe ukraińskich żołnierzy?

Panie Redaktorze, po wysadzeniu tej zapory obie strony mają problemy z logistyką. Moim zdaniem operacji to jednak nie spowolni, ponieważ brygady idące do walki działają przez 2-3 doby i po tym czasie są wycofywane, na ich miejsce idą kolejne, a te nowe na czas walk są aprowizowane. Tak więc nie ma problemu stałego zaopatrywania żołnierzy na pierwszej linii, ponieważ – powtórzę – oni się zmieniają. Każda brygada wchodząca do walki musi mieć autonomiczność, a więc musi być zaopatrzona w żywność, wodę itd. na 2-3 doby, na tyle ile będą walczyć. I więcej tam nie wytrzymają. Niektórzy – nazwijmy to żargonem – „twórcy dziadów”, myślą, że żołnierze mogą w ogóle nie spać. Nawet twierdzą i piszą, że brygada jest przez 10 dni w walce. To jest kompletny absurd. Żołnierz po 2-3 dobach jest tak wycieńczony brakiem snu i ogólnym stresem bojowym, jest tak zmęczony walką, że po tym czasie nie jest zdolny do niczego. I naturalną koleją rzeczy jest stała wymiana brygad czy też batalionów.

W naszej ostatniej rozmowie powiedział Pan Generał, że przed szczytem NATO na Litwie, który odbędzie się w dniach 11-12 lipca tego roku, Ukraińcy będą musieli się czymś wykazać przed Zachodem, żeby mogli liczyć na dalszą pomoc. Czy te działania przygotowujące do właściwej ofensywy dają szanse na to, że nastąpi jakieś przełamanie i armia ukraińska osiągnie jakiś spektakularny sukces?

Ja się obawiam, że Rosjanie zrobią wszystko, żeby im to uniemożliwić. To, co pokazali na Zaporożu, jest pierwszym sygnałem dla Ukraińców. Rosjanie zdają się mówić: „naszej obrony nie przełamiecie”. Co więcej, armia rosyjska prowadzi w tej chwili działania bojowe zaczepne na północy i chcą wyrzucić Ukraińców za rzekę Oskoł. Ona przebiega na wschód od Charkowa. Ukraińcy ją pokonali 11 września ubiegłego roku w ramach swojej ofensywy. Tam właśnie ostro atakują Rosjanie i Ukraińcy mają problemy z zatrzymaniem tych ataków. To nie jest kontrofensywa rosyjska, ale działania zaczepne na dwóch kierunkach. Rosjanie tam właśnie stwarzają poważne problemy Ukraińcom z zatrzymaniem frontu. W efekcie Ukraińcy zapewne będą musieli wybrać, gdzie zaatakować. W mojej opinii, jeśli natychmiast nie uderzą gdzieś na terenie Bachmutu i nie okrążą tam tych wojsk, które – jak już rozmawialiśmy – są w Donbasie, to za dwa tygodnie nie będzie już w ogóle o czym rozmawiać. I będzie po kontrofensywie, ponieważ Ukraińcy zużyją i wyczerpią swoje zdolności bojowe, a Rosjanie ich zwiążą walką tak, że nie będą mieli szans na to, żeby przeprowadzić kontrofensywę, ponieważ wszystkie wojska zużyją do tego, co dzieje się w tej chwili.

Sergiej Szojgu podsumował, że od 4. czerwca ukraińska armia przeprowadziła 263 ataki na pozycje rosyjskich wojsk, które - według jego słów - Rosja wszystkie odparła. Czy ta skala ukraińskich działań jest aż tak duża?

Warto tu zapytać, czy to, że strzela jedna haubica, to też jest atak? Czy też należy rozpatrywać natarcia w skali batalionu? Ja bym to bardzo ograniczył i podzielił przez 20, bo taka jest mniej więcej skala rosyjskiej przesady. Nazwałbym to nawet „rosyjską tabliczką mnożenia”, czyli oni mnożą wszystko na swoją korzyść. Osobiście nie wierzę Rosjanom, a Szojgu to kłamca i niech sobie te statystyki włoży między bajki.

W ramach kontrofensywy sprawdziło się w boju uzbrojenie zachodnie. Zaobserwować można było m.in., że uszkodzenie zachodnich pojazdów nie wiąże się ze śmiercią ich załóg, podczas gdy w pojazdach rosyjskich nierzadko umierają wszyscy. Czy są to świadome założenia konstrukcyjne, które odzwierciedlają jednocześnie zachodnie i rosyjskie podejście do prowadzenia wojny?

To prawda. Zachodni sprzęt do dużo lepsza technologia i jest on zupełnie inaczej budowany. Sprawa w tym przypadku jest bezdyskusyjna. Czołgi wykonane w technologii zachodniej są lepsze i skuteczniejsze i przede wszystkim trwalsze, odporniejsze na rosyjską amunicję i stąd załogi czołgów ukraińskich mają mniejsze straty niż rosyjskich. Tego można było się spodziewać.

Prezydent USA Joe Biden ostatnio wypowiedział się, że Ukraina, aby przystąpić do NATO, będzie musiała spełnić wszystkie warunki formalne, w tym także zakończenie wojny. Pojawiła się też koncepcja zaproponowania Ukrainie modelu izraelskiego. Jak wyglądają te sprawy?

Model izraelski mogą zaoferować oczywiście Stany Zjednoczone. Dla Ukrainy oznaczałoby to, że otrzyma ona gwarancje bezpieczeństwa. W przypadku Izraela jest tak, że po pierwsze ma wsparcie technologicznie, po drugie – bardzo mocne finansowanie, a po trzecie Waszyngton trzyma w szachu Iran. Wynika z tego zatem, że ten model polegałby na tym, że całe NATO z Amerykanami włącznie trzymaliby w szachu Rosję. Jeśli więc Moskwa zrobiłaby cokolwiek, to NATO i USA by uderzyły na Rosję. W mojej ocenie pełna wersja tego modelu w odniesieniu do Ukrainy jest na chwilę obecną mało prawdopodobna.

Generał Ben Hodges,  były dowódca Sił Lądowych USA w Europie, wypowiedział się ostatnio, że, cytuję: „Ukraina wkroczyła na drogę, która doprowadzi ją do wyzwolenia Krymu i wypędzenia wojsk rosyjskich z Ukrainy. Dlatego rozpoczęcie kontrofensywy jest dla Ukrainy ważnym krokiem, ale jej główna faza jeszcze się nie rozpoczęła”.

Te słowa zdaje się też potwierdzać wspomniany już Szojgu, które – cytowany przez TASS – powiedział, że "kijowski reżim planuje uderzyć na Krym rakietami HIMARS i pociskami Storm Shadow". Według niego użycie tej broni poza "specjalną strefą operacji wojskowych", do której Rosja nie wlicza Krymu, oznaczałoby pełne zaangażowanie USA i Wielkiej Brytanii w konflikt.

Ukraińcy mogą uderzać, gdzie chcą. Jeśli mają taki zasięg posiadanymi rakietami, to mogą z tego skorzystać. Jestem natomiast bardzo sceptyczny co do tego, jak Hodges ocenia sytuację strategiczną. On musi mieć świadomość, że sytuacja wcale nie jest taka, jak ktoś by sobie u siebie próbował wywróżyć. Moim zdaniem Ukraińcy jeszcze nie przełamali obrony rosyjskiej na kierunku zaporoskim, która jest tak przygotowana przez Rosjan, jak – o czym już mówiłem – obrona pod Kurskiem w czasie II wojny światowej podczas operacji „Cytadela”. Nie mam pojęcia, skąd u generała Hodgesa taki optymizm i czym mieliby oni tę obronę przełamać. Tym bardziej – o czym już także mówiłem – Rosjanie bardzo mocną wiążą siły ukraińskie na północy i tam Kijów musiał przerzucić cześć swoich odwodów, żeby nie dać się wypchnąć z kierunku charkowskiego.

Rosjanie zastosowali ostatnio zdalnie sterowany czołg – kamikadze na bazie maszyny T-54, którą wypełniono sześcioma tonami materiałów wybuchowych. On nadział się na minę i w efekcie skończyło się to ogromną eksplozją w polu. Czy to oznacza częstsze wykorzystanie tego typu rozwiązań? Czy to raczej jednorazowa akcja?

Jest to oczywiście groźne, ale dlaczego taki czołg, to nie bardzo rozumiem, ponieważ on jest ciężki i to jest problem. Rosjanie mają znacznie lżejsze roboty, które mogą używać w takim celu. Jeśli ktoś byłby zainteresowany, to z łatwością może wyszukać sobie to w internecie, jakie roboty pola walki posiada Moskwa. Podejrzewam jednak, że to był eksperyment, który się nie przyjmie, ponieważ taki czołg jest mało sterowalny.

Mieliśmy już wcielanie przestępców z więzień do grypy Wagnera, ale teraz pojawiły się informacje, że na front werbowani są przez Rosję żołnierze z dziesięciu mafii. Jak Pan Generał to ocenia?

Panie Redaktorze, oficjalny nabór wśród członków mafii świadczy o tym, że Rosja jest państwem mafijnym. Oni nawet podają wprost, że tam jest wiele mafii, które mają mnóstwo żołnierzy, których można skierować na front. Konkluzja jest prosta, ale ją podkreślę – to jest państwo mafijne, czyli w armii jest mafia. My o tym wiemy od początku wojny, ponieważ kiedy Szojgu i jego koledzy rozkradali armię, to robili to z użyciem mafii. Na froncie to oczywiście zasadniczo nic nie zmieni, ale fakt, że żołnierzami stają się gangsterzy świadczy tylko o tym, że Rosjanie sami przyznają się do tego, że są państwem mafijnym. Dla mnie jest to wyraźny sygnał, który zupełnie dyskredytuje Rosję, ponieważ wykorzystuje mafie, żeby wspierały ich oficjalnie. To jest państwo przestępcze, sami kryminaliści.

Od jakiegoś czasu dają się zauważyć także niespotykane wcześniej działania w obszarach szeroko pojętej sztuki, a celebryci świadomie lub nie wzmacniają pozycję Rosji na arenie międzynarodowej i wydają się usprawiedliwiać jej zbrodnicze działania, w tym przypadku na Ukrainie. Wykorzystanie rosyjskiego baletu, opery, sportowców czy Chóru Aleksandrowa do celów zbrodniczych jest już znane, ale także niektórzy artyści zachodni zaczynają się także wpisywać w tę narrację.

Jedna z ostatnich piosenek znanego zespołu mówi o wojnie, o tym że ofiarami padają biedni żołnierze rosyjscy, mali chłopcy są wysyłani na front, ale nie mówi o zbrodniach Rosji, a ofiary są zrównywane z katami. Z przewijających się na bardzo szybko, wręcz jak w stroboskopie, flag na mundurach można wnioskować, że wszystkie armie są tak samo winne, co w oczywisty sposób odwraca uwagę od zbrodni Rosji i ją usprawiedliwia. Ten zespół ponadto chwali się oficjalnie na swojej stronie internetowej, że wydał 666 egzemplarzy płyt winylowych albumu, na którym znajduje się wspomniana piosenka, a w internecie można z łatwością wyszukać ich związki z satanizmem czy wpieranie ideologii gender, która są także wspierane przez reżim Putina.

W obecnej sytuacji przy psychicznym zmęczeniu ludzi trwającą wojną na Ukrainie, w niektórych środowiskach może rosnąć sprzeciw wobec wojny w ogóle. Zwiększa się więc liczba pacyfistów, ponieważ ta wojna wszystkich męczy i bardzo ogranicza i takie właśnie nastroje się pojawiają. Kiedy jest przemęczenie informacjami o wojnie, ludzie popadają w depresję, frustrację. W takich sytuacjach pojawianie się tego typu zamętów jest zjawiskiem naturalnym, w tym także satanistycznych, które wykorzystują te nastroje antywojenne ludzi, którzy są tą wojną zwyczajnie zmęczeni. Oni wtedy rosną w siłę.

Czy może to oznaczać słabość świata zachodniego i może to być wykorzystywane, a nawet stymulowane przez Rosję?

Zdecydowanie świadczy to o słabości świata zachodniego, który nie panuje nad przekazem medialnym, nad nastrojami ludzi i dlatego społeczeństwa ulegają manipulacjom. To jest bardzo niebezpieczne.

Uprzejmie dziękuję Panu Generałowi za rozmowę.