W czasie wojny za naszą wschodnią granicą i w przeddzień wyborów parlamentarnych ze służby postanowili zrezygnować szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak i Dowódca Operacyjny gen. Tomasz Piotrowski. Politycy opozycji oskarżają szefa MON Mariusza Błaszczaka o wywołanie konfliktu z wojskowymi i domagają się jego dymisji. Portal DoRzeczy.pl dotarł jednak do informacji, z których wynika, że dymisja dowódców wyglądała inaczej niż prezentują to mainstreamowe media.

- „Dymisja albo odwołanie i tak miałyby miejsce. Pałac Prezydencki długo bronił gen. Andrzejczaka, ale w końcu z tego zrezygnował. Dostrzeżono, że to nieodpowiedzialny człowiek na tym stanowisku”

- powiedział portalowi informator z kierownictwa Wojska Polskiego.

Inny rozmówca DoRzeczy.pl wskazuje, że gen. Andrzejczak „miał dobry wizerunek medialny, ponieważ skupiał się głównie na nim, a nie realnych działaniach”.

- „Mówił np. wiele o potrzebie stworzenie nowej wizji, co dobrze brzmiało, ale ostatecznie nic z tego nie wychodziło. Do tego dochodziły okazjonalne wypowiedzi, które były absolutnie nieodpowiedzialne”

- zauważa.

Wedle ustaleń portalu, w tle były też relacje gen. Andrzejczaka ze „znanym geopolitykiem” z wątpliwymi kontaktami zagranicznymi i wycieki ważnych informacji.

Informatorzy wskazują również, że gen. Andrzejczak był osobą, z którą wyjątkowo trudno się współpracowało, a „czasem nie przekazywał informacji nawet swoim podwładnym”. Nie mają też wątpliwości, że wojskowy celowo czekał ze złożeniem dymisji do ostatniej prostej kampanii.

- „Trudno nie odnieść wrażenia, że, jakkolwiek to zabrzmi, chodzi o jakieś o osobiste fochy. Z kolei gen. Piotrowski był absolutnie lojalny wobec gen. Andrzejczaka i jego decyzja jest podyktowana ruchem tego drugiego”

- mówią rozmówcy DoRzeczy.pl.