Założyciel Kanału Zero miał ambitny plan, by w siedzibie swego medium przeprowadzić wywiady z wszystkimi kilkunastoma startującymi w tych wyborach prezydenckich kandydatami. Wiadomo już, że nic z tego nie wyjdzie.
Najpierw z projektu wypisał się kandydujący z ramienia PO, partyjny zastępca Donalda Tuska – Rafał Trzaskowski, który ostatecznie jednak zaprosił Stanowskiego do rozmowy na swoim kanale.
Wczoraj natomiast sam Stanowski postanowił wykluczyć z grona swych rozmówców Macieja Maciaka.
Dziennikarz z Włocławka o proputinowskich poglądach nie zdążył się jeszcze wygodnie rozsiąść na swoim miejscu w studiu Kanału Zero, gdy Krzysztofa Stanowskiego już w nim nie było.
„Nie jestem pewny czy dobrze usłyszałem podczas poprzedniej debaty [organizowanej przez sztab Trzaskowskiego i TVP w Końskich – red.], czy pan naprawdę powiedział, że pan podziwia Władimira Putina?”.
„A jak nie podziwiać kogoś za wyjątkową odporność? Czy naprawdę my tu udajemy, że nie widzimy, jaki hejt idzie na prezydenta Rosji? Każdego, kto się takimi cechami będzie charakteryzował, każdy normalny człowiek powinien szanować” – odpowiedział pytaniami Maciej Maciak.
Stanowski zapytał jeszcze czy Maciak przyjechał na tę rozmowę z Włocławka a nie z Moskwy, po czym opuścił studio po czym zakończył trwającą niewiele ponad minutę rozmowę, wychodząc ze studia i zostawiając w nim swego najwyraźniej zdezorientowanego całą sytuacją gościa samego.
Pozostawiony samotnie na wizji Maciej Maciak próbował jeszcze relacjonować całą sytuację widzom, ale po kilku minutach wyłączono mu mikrofon i wyproszono ze studia, które pracownicy Kanału Zero zaraz po jego wyjściu zaczęli ostentacyjnie intensywnie sprzątać.
Zachowanie Krzysztofa Stanowskiego wzbudziło wiele kontrowersji. Pod adresem dziennikarza pojawiły się zarzuty, że poszedł na „łatwiznę” i zamiast rozbić w merytorycznej rozmowie proputinowską narrację Maciaka, wzbudził wśród widzów pewien rodzaj empatii w stosunku do kandydata potraktowanego w taki sposób na wizji.
Co ciekawe, jeszcze dzień wcześniej ten sam Krzysztof Stanowski wdał się w polemikę z pracownicą TVN Katarzyną Kolendą-Zaleską, która usiłowała przekonywać, że dla osób takich, jak Maciej Maciak, ale i Grzegorz Braun „nie ma miejsca w debacie publicznej”.
„Jest miejsce. Jeśli Polacy będą chcieli sobie wybrać wyznawcę Putina na prezydenta to też mają do tego prawo. Nadwrażliwość pani redaktor nie jest ponad demokracją” – odpisał wówczas Stanowski, który po upływie nieco ponad doby, nie znalazł już miejsca w swoim programie dla wspomnianego Maciaka.
Co ciekawe krótko przed zbojkotowaniem przez Stanowskiego rozmowy z Maciakiem, jego bliski współpracownik z Kanału Zero red. Robert Mazurek przekonywał podczas wywiadu z prof. Przemysławem Czarnkiem, że obserwując współczesne cenzorskie zakusy, rugujące z przestrzeni publicznej również całe palety poglądów konserwatywnych czy tradycyjnych, stał się zwolennikiem pełnej i nieograniczonej wolności słowa, ponieważ jej koszty dla debaty publicznej są znacznie mniej szkodliwe aniżeli szalejąca współczesna cenzura.
Gdy na Stanowskiego zaczęła spadać z różnych stron krytyka za sposób potraktowania, było nie było, zarejestrowanego kandydata na urząd prezydenta RP a także za brak szacunku dla własnych widzów, którzy chcieli obejrzeć tę rozmowę, twórca „Dziennikarskiego Zera” oznajmił: „Mam ten komfort, że tyle lat pracowałem, że mogę sobie strzelać samobóje kiedy tylko mam na to ochotę”.
Wcześniej, podczas debaty w Końskich Macieja Maciaka nie dopuściła do niej Telewizja Republika.