Zgon, jak poinformowała toruńska policja, nie nosił znamion udziału osób trzecich. Jak podaje „Super Express”, sąsiedzi zaniepokojeni długą nieobecnością mężczyzny, wezwali funkcjonariuszy. Dla wielu nie była to jednak niespodziewana wiadomość – tragiczny los Sławomira był konsekwencją lat samotności, uzależnienia i dramatycznych wyborów życiowych.
– „Nie da się pić i mieć rodzinę. Ja wybrałem alkohol. Rzuciłem rodzinę, żeby pić” – przyznał w jednym z archiwalnych wywiadów. Słowa te dziś brzmią jak bolesna zapowiedź losu, którego nikt nie zdołał powstrzymać.
Sławomir Wałęsa przez dekady zmagał się z chorobą alkoholową, która zniszczyła jego relacje rodzinne, zawodowe i osobiste. Choć był z zawodu informatykiem, sam twierdził, że znane nazwisko częściej mu ciążyło, niż pomagało w życiu zawodowym. Mimo prób leczenia i decyzji sądu o przymusowym odwyku, odrzucił szansę na wyjście z uzależnienia. W 2023 roku opuścił terapię, argumentując, że nikt nie może zmusić go do leczenia. Pozostał sam – w kawalerce w trudnej dzielnicy.
– „Najbardziej samotny czuję się wtedy, kiedy nie piję” – mówił, oddając dramat uzależnionego człowieka odciętego od bliskich i własnych możliwości.
Sławomir był jednym z ośmiorga dzieci Danuty i Lecha Wałęsów. Dwukrotnie żonaty, osierocił czwórkę dzieci. Jego śmierć to kolejna tragedia w rodzinie byłego prezydenta – wcześniej, w 2017 roku, zmarł Przemysław Wałęsa, który również zmagał się z problemami zdrowotnymi i osobistymi.