Wczoraj w Waszyngtonie wicepremier Ukrainy Julia Swyrydenko i sekretarz skarbu USA podpisali porozumienie o utworzeniu Funduszu Inwestycyjnego na rzecz rozwoju i odbudowy. Tak brzmi oficjalna nazwa tego porozumienia. Mimo, że jeszcze kilka godzin przed podpisaniem wydawało się, że cała sprawa znów zakończy się niepowodzeniem. Media informowały, że w ostatnim momencie pojawił się szereg sporów, które miały odłożyć podpisanie, a jednak udało się je szybko rozwiązać. Co zawiera w sobie to porozumienie? Najważniejsze punkty: 

  • Fundusz będzie zarządzany 50/50. Żadna ze stron nie będzie miałą głosu decydującego.
  • Wysłana wcześniej na Ukrainę pomoc militarna i finansowa nie jest przedmiotem umowy. Żadnych długów ani na 100 ani na 350 mld
  • Nowe wsparcie militarne może być liczone jako amerykański wkład do funduszu.
  • Nie ma amerykańskiej kontroli nad ukraińską infrastrukturą i sektorem wydobycia.
  • Umowa nie stwarza trudności dla przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej. W tych miejscach gdzie w przyszłości ta umowa może być sprzeczna z prawem unijnym, przewidziano możliwość zmiany odpowiednich punktów umowy.
  • Zyski tego funduszu i inwestycje do niego nie podlegają opodatkowaniu ani w USA ani na Ukrainie. - Umowa przewiduje listę 57 minerałów w wydobycie których mogą być inwestowane środki z funduszu.
  • Inwestycje i zyski z funduszu zostana zwolnieni z opadkowania na Ukrainie i w USA.

Co można powiedzieć o tej umowie? Oczywiście na ocenę końcową trzeba będzie jeszcze poczekać. Wdrożenie tej umowy zajmie czas i będzie odbywało się w kilka etapów każdy z których może wywołać kolejne spory. Na konkretne wyniki działania tego funduszu będziemy musieli poczekać jeszcze dłużej. Zajmie to wiele lat. Więc czas pokaże na ile jest to pusta umowa, a na ile zostanie ona wypełniona konkretną współpraca obu stron.

Co w tej chwili jest ważne – na tle załamania się negocjacji na linii USA – Kreml, umowa otwiera drogę do wznowienia wsparcia militarnego Ukrainy ze strony Waszyngtonu. Na dziś jasne jest, że Rosja nie jest zainteresowana porozumieniem na zasadzie kompromisu, więc amerykańska administracja wydaje się próbuje wywierać nacisk na Rosję. Na razie delikatny. Ta umowa i forma w jakiej została podpisana może być częścią tego nacisku. Nie bez znaczenia jest też chęć Donalda Trumpa zademonstrowania jakiegoś konkretnego sukcesu do terminu 100 dni rządów jego administracji. 

Z drugiej strony ta umowa pokazuje jak twarde nerwy ma ukraiński rząd, który mimo ogromnego nacisku nie ugiął się i nie podpisał niekorzystnej umowy w jej pierwotnej redakcji. Zamiast tego spokojnie wyczekał momentu kiedy rozmowy na linii USA – Rosja się załamały i koniunktura zmieniła się na korzystniejszą dla Kijowa, co pozwoliło podpisać umowę na o wiele lepszych warunkach. Dla Polski wydaje się, że to jest sytuacja, która pokazuje w jaki sposób administracja Trumpa prowadzi negocjacje. Sytuacja, z której należy wyciągać dla siebie wnioski na przyszłość.