W Instrumentum laboris można przeczytać m.in. o potrzebie „przyjęcia tych, którzy czują się wykluczeni z Kościoła z powodu swojego statusu lub seksualności”. Abp Aguer stwierdził, że lektura dokumentu wprawiła go w „osłupienie” i przytoczył fragment mówiący o „głębokiej potrzebie naśladowania naszego Mistrza i Pana, jeśli chodzi o zdolność życia w pozornym paradoksie: agresywnie głosząc Jego autentyczną naukę, a jednocześnie służąc jako świadkowie radykalnego włączenia i akceptacji”.
„Co za agresywne, paradoksalne naśladownictwo Chrystusa! – zauważa abp Aguer. – Ten cel jest niezwykły: Kościół synodalny formułuje postępowy połysk na Ewangelii. Instrumentum laboris przedstawia to, jak w sposób kościelny przyjąć globalistyczną Agendę 2030. To godne podziwu, jak monarchia papieska sprawia, by demokracja synodalna powiedziała po prostu to, co chce, by ta demokracja powiedziała. To coś takiego, jak rzucanie kamieniem i ukrywanie rzucającej ręki”.
Zdaniem argentyńskiego hierarchy „Kościół katolicki z opóźnieniem zaczyna iść ścieżką otwartą przez reformację protestancką wówczas, gdy protestantyzm już od dawna został wchłonięty przez świat”. Przytoczył jako znamienne i pasujące do tej sytuacji słowa protestanckiego filozofa Sorena Kierkegaarda, który napisał w XIX w.: „Właśnie teraz, kiedy mówi się o reorganizacji Kościoła, jest jasne, jak niewiele jest w nim chrześcijaństwa”.
„Jednym z tematów w agendzie, który szybko zwraca uwagę jest to, jak Kościół może być bardziej wrażliwy na osoby LGBTQ+ – pisze abp. Aguer. – Warto zauważyć, że wyrażenie osoby o skłonnościach homoseksualnych, które pojawia się w kilku rzymskich dokumentach oraz w Katechizmie Kościoła Katolickiego, nie jest już stosowane. Nie wspomina się też nazwy innych zbiorowości społecznych, które czują się marginalizowane lub lekceważone. Wciąż stwierdza, że ubodzy zajmują centralne miejsce; wprowadzone zostają nowe obszary, takie jak zmiany klimatu, ruchy migracyjne, o których papieskie nauczanie często mówi”.
Abp Aguer uważa, że nowa eklezjologia, nazywana „synodalnością”, jest niejasna i nie przedstawia wyraźnego kierunku. Sądzi on, że takim jej celem „może być nowy postępowy Kościół, który ma przeciwstawne zamiary wobec wielkiej Tradycji kościelnej”. Hierarcha krytycznie odniósł się do uczestnictwa świeckich w procesie synodalnym, stwierdzając, że wygląda na to, że „księża są lekceważeni”, a „powołania kapłańskie nie są już priorytetem”.
Zdaniem abp. Aguera zarówno uczestnictwo świeckich, jak i kładzenie nacisku na partycypację kobiet, ma sprawiać wrażenie, że to „tłum” przemówił. A zatem byłoby to potwierdzenie jego poglądu, że chodzi o ukrycie ręki rzucającej kamieniem. W obliczu możliwej krytyki po dokonaniu zmian papież „będzie mógł powiedzieć: Ja tego nie zrobiłem!” Arcybiskup uważa, że jest to budowanie „drugiego Kościoła, który jest heterogeniczny w odniesieniu do wielkiej jednomyślnej Tradycji”.
„Zaryzykuję interpretację: obiektywna prawda i uznanie zasad, dzięki którym cnota i grzech są osądzane i rozpoznane, już się nie liczą. To, co liczy się teraz to, jak ci, którzy uważają się za wykluczonych, się czują; to ich uczucia się liczą, a nie obiektywny stan, w którym się znajdują” – stwierdził abp Aguera.
Abp Aguera wyraził szacunek dla papieża Franciszka jako „Następcy Piotra, Namiestnika Chrystusa”, ale porównał go i autorów dokumentów synodalnych do „drugiej przyczyny”, poprzez którą Bóg dopuszcza zło.
