Obecny spór o ideologię LGBTQ, która rzekomo nie istnieje, skłania do sprecyzowania i zdefiniowania tego pojęcia. Od razu wyjaśnijmy, że zaprzeczanie jej istnieniu przez jej wyznawców i promotorów nie jest w tym żadną przeszkodą. Wyodrębnienie, badanie i opis jakiegoś zjawiska nie wymaga konsultacji ani z nim samym, ani z jakimiś jego przedstawicielami, zwłaszcza jeśli wiemy, że starają się ukrywać prawdę. Gdyby takie skrupuły mieli np. badacze gułagu nigdy byśmy się nie doczekali jego opisów i bylibyśmy zdani na zapewnienia jego twórców i zwolenników, że nie istniał.

Dlatego wbrew zapewnieniom i zakrzykiwaniom podobnie zainteresowanych, spróbujemy wyodrębnić i opisać ową rzekomo nieistniejącą ideologię LGBTQ, którą możemy również nazywać ideologią gender, queer albo gender-queer. Tutaj zajmiemy się przede wszystkim potwierdzeniem jej istnienia. Przy innej okazji postaramy się ją możliwie precyzyjnie opisać. W tym celu trzeba zajrzeć do prac teoretyków queer, a nie opierać się na ich medialnych wypowiedziach, w których kreują wypreparowany, landrynkowy wizerunek swojego środowiska i jego dążeń, nierzadko wypierając się swoich własnych poglądów.

Mutacja marksizmu

Ideologia ta wyrasta z marksizmu, dziedzicząc jego pseudonaukowość i zakłamanie. Oparta jest na pseudonaukowej, a nawet obłąkanej teorii queer, stworzonej dla zaspokajania pragnień i aspiracji elgiebetyków (poręczne spolszczenie LGBTQ). W tym celu teoria queer marginalizuje płeć (obiektywną, prawdziwą, czyli biologiczną) na rzecz genderu, imitacji płci, którą można sobie dowolnie przypisać. To właśnie teoria queer każe uznać za kobietę mężczyznę, który się za kobietę podaje.

Absurd uznania przez prawodawstwo subiektywnego, rozmnożonego już w dziesiątki genderu zamiast obiektywnej płci, czyli przyjęcie antropologii opartej na teorii queer (jak w przypadku konwencji stambulskiej, patrz TUTAJ), to ewidentny przykład politycznego zwycięstwa rzekomo nieistniejącej ideologii LGBTQ. Zauważmy, że to zwycięstwo dokonuje się przede wszystkim w ludzkich umysłach, które ten obłęd akceptują. Gigantyczne polityczne i finansowe wsparcie nic by nie dało, gdyby ludzie temu obłędowi nie ulegali.

Teoria i praktyka marksizmu pokazuje, że ma on dwie warstwy: oficjalnych deklaracji i nieeksponowanych rzeczywistych celów. Rzekomy cel wyzwolenia pokrzywdzonych i zniewolonych jest pretekstem do wprowadzenia rewolucyjnego chaosu, zniszczenia i zniewolenia społeczeństwa w celu zdobycia absolutnej władzy. Punktem wyjścia jest wyszukanie prześladowanej ofiary, spreparowanie lub wyolbrzymienie jej krzywd i przewin rzekomych oprawców oraz poszczucie na nich.

Podobnie jest z ideologią LGBTQ. Za jawnie deklarowanymi "wyzwoleńczymi" celami ukrywa mniej eksponowane, choć dające się odczytać agresywne i niszczące zamiary. Rzekomym oprawcą jest żyjąca swoim zwyczajnym życiem większość społeczeństwa. Poszczucie na tę większość i jej system wartości jest neomarksistowskim sposobem na jej dezintegrację i pozbawienie jej władzy, czyli obalenie demokracji (Herbert Marcuse, Repressive Tolerance, 1965). Trzeba zatem pamiętać, że ideologia LGBTQ jest tylko elementem tego szerszego planu, którego omówienie trzeba zostawić na inną okazję.

Ruch wyzwolenia i świetlana(?) przyszłość

Świat szczęśliwy społecznie ma być światem, w którym i kobiety, i mężczyźni określają się w płynny, dynamiczny sposób co do swych seksualnych preferencji. - pisze Ireneusz Krzemiński, w pracy Queer Studies. Podręcznik Kursu (dostępnej TUTAJ, str. 27) w rozdziale Społeczna historia homoseksualności. Ruch wyzwolenia.

Ruch wyzwolenia ma zapewne jakąś ideologię, co potwierdza sam Krzemiński pisząc, że queer studies opierają się na specyficznej perspektywie teoretyczno-ideologicznej (str 27).

Nie są to odizolowane wynurzenia samotnego myśliciela. Podręcznik Queer Studies powstał przy okazji półrocznego kursu teorii/ideologii queer organizowanego pięć razy w latach 2008-2012 przez Kampanię Przeciw Homofobii, z udziałem najznakomitszych (według KPH) badaczy, pod merytorycznym nadzorem Jacka Kochanowskiego, geja i socjologa z UW, uważanego za najwyższy intelektualny autorytet polskich elgiebetyków.

Obraz powszechnej szczęśliwości dzięki zaprowadzeniu równości i płynności wszelkich preferencji seksualnych nie opisuje istniejącego świata. Zapowiada jedynie wizję przyszłego świata po zmianach, jakimi chcą go poddać elgiebetycy oraz ci, którzy ich wspierają. Jacek Kochanowski, z pozycji najwyższego autorytetu LGBTQ w Polsce kreśli (Queer Studies, str. 9) ogólny program osiągnięcia tego celu:

Polityka wiążąca się z wiedzą wypracowywaną w ramach queer studies umożliwia osiągnięcie celu strategicznego: dekonstrukcję i destabilizację kategorii płci i seksualności, a co za tym idzie, destrukcję opartego na tych kategoriach systemu stratyfikacji społecznej, z jego wykluczeniami i jego przemocą, co ma prowadzić do uwolnienia naszych ciał i pragnień z opresji normatywnej, (...) co jest zasadniczym przedmiotem zabiegów polityki queer.

Naturalne, biologiczne istnienie dwóch płci (tzw. binarność), jest uznawane przez teorię queer jako narzucony przemocą przymus, opresja normatywna, z którego polityka oparta na teorii/studiach queer ma wyzwolić. Ten absurd analogiczny do uznania za przymus faktu, że urodziliśmy się człowiekiem, a nie wróblem lub słoniem, pokazuje czym jest teoria queer.

Polityka destabilizacji, rozmycia płci, oparta na tej obłąkanej teorii ma uwolnić nasze ciała z "przymusowej", binarnej płci, prowadząc nas do szczęśliwego społecznie świata ludzi o płynnej i zmiennej seksualności. Nie będzie w nim podziału (owej stratyfikacji) na kobiety i mężczyzn, na hetero-, homo- i innych queer-seksualistów, a więc i nie będzie w nim miejsca na dyskryminację, na wykluczenia i przemoc. A że zniszczy się przy tym samego człowieka i jego naturalną tożsamość? Dążąc do świetlanej przyszłości ideolodzy nie zważają na takie drobiazgi.

Nowy człowiek

Te dążenia polskich elgiebetyków są oczywiście jedynie odbiciem światowych trendów. Judith Butler, (lesbijka, światowa ideolog LGBTQ i twórczyni teorii/ideologii queer) zapowiedziała obalenie tożsamości (subversion of identity) w podtytule swojej najważniejszej pracy (Gender Trouble, 1990 r., wyd. polskie Uwikłani w Płeć, 2008). Bardziej obrazowo ujęła to w eseju Koniec różnicy seksualnej? z 2001 r. (polskie wydanie w tomie Gender. Przewodnik Krytyki Politycznej, 2014, str. 91).

Wydaje się, że człowiek musi stać się sobie obcy, a nawet potworny, by sięgnąć po człowieczeństwo na zupełnie innym poziomie. Nowy człowiek... nie będzie posiadać formy ostatecznej, a będzie raczej tym, kto ustawicznie negocjuje różnicę seksualną.

Ma to oznaczać, że będzie stale określał swoją seksualność między biegunami kobiecości i męskości (teraz pewnie należałoby napisać o biegunach kilkudziesięciu genderów).

Uderzające jest to, że potworność człowieka o zniszczonej (obalonej) tożsamości wydaje się przerażać samą twórczynię tej ideologii, tak jak Wiktora Frankensteina przerażało stworzone przez niego monstrum. Trudno też nie pomyśleć, że to świadomość potworności celów tej ideologii skłania jej zwolenników do zaprzeczania jej istnieniu.

Po raz kolejny przekonujemy się, że ideologów nie powstrzymuje monstrualność ich tworów, bo czcząc bożka postępu wciąż karmią się przekonaniem, że wprowadzają ludzkość na inny, wyższy poziom. Właśnie w ten sposób stworzono największe monstra XX wieku.

Butler pisze (Uwikłani w Płeć), że jej teoria dąży do rozwiązania zagadnienia pierwotnej tożsamości, by umożliwić dalsze działania polityczne (str. 35) Czyje? Ruchu walczącego o uznanie różnych seksualności i o wolność seksualną (str. 22). Tak go określa, choć pokazaliśmy właśnie, że aspiracje tego ruchu są znacznie większe i bardziej agresywne. Zwłaszcza, że gdzie indziej stwierdza, że żadna pozycja polityczna nie znajduje się poza zasięgiem władzy (str. 31). Jak na ruch niewielkiej, rzekomo prześladowanej mniejszości to daleko idące oczekiwania.

Ideologia czy nie?

To co dość skrótowo opisano wyżej - własnymi słowami czołowych postaci ruchu LGBTQ - jest zespołem poglądów dotyczących sfery społecznej oraz określonych na ich podstawie sposobów działania nastawionych na dokonanie w tej sferze zmian i osiągnięcia politycznych celów, w imieniu i interesie określonej grupy. To polityczne cele to m.in. wyzwolenie (mniejsza o to jakie i na ile sensowne) i władza. Ta grupa to LGBTQ, choć w szerszym kontekście także ich promotorzy. Natomiast ten zespół poglądów, celów i sposobów działania to niewątpliwie ideologia, bo mieści się dokładnie w definicji tego pojęcia.

Jeśli zatem ktoś zaprzecza istnieniu ideologii LGBTQ, musi mieć ewidentnie złą wolę. To jednak nie powinno nas dziwić. Ideologie tak mają, że nawet z przyzwoitych ludzi potrafią zrobić największych niegodziwców zapatrzonych w budowę szczęśliwego społecznie świata. Ale to już inna sprawa.

Grzegorz Strzemecki