Stosując się do tych dwóch zasad jestem gotów jasno powiedzieć, że Polska powinna przyjąć każdą liczbę imigrantów (i uchodźców też). Co tam 40 tysięcy, niech przyjmie milion, albo pięć milionów. Ale… i o tym też warto pamiętać, pod jednym warunkiem, że nikt nie będzie nas zmuszał do tego, żebyśmy ich w Polsce pilnowali czy wręcz więzili. Oni, jeśli mowa o imigrantach, wcale nie chcą do Polski (tak jak nie chcą do Węgier czy Rumunii), ale do Niemiec. Jeśli więc po kilku dniach pobytu w naszym kraju będą chcieli ruszyć w dalszą drogę, to jako wielcy zwolennicy wolności, powinniśmy im to umożliwić i ułatwić.

Każde inne działanie, ograniczanie wolności poruszania się imigrantów po Strefie Schengen, byłoby nie tylko sprzeczne z zasadami unijnymi, które gwarantują uchodźcy możliwość wybrania kraju, gdzie chce się udać, ale przede wszystkim nie do pogodzenia z naszym polskim umiłowaniem wolności, a także szacunkiem dla naszego kraju. Nikt nie może być zmuszany do mieszkania w Polsce, nikomu nie można odbierać marzeń. Jeśli więc oni będą chcieli wyruszyć dalej, to wolna droga. I jeszcze bilet w prezencie do Berlina. Niemcy zaś, które z takim oddaniem pouczają nas o solidarności, nie powinny mieć nic przeciwko temu.

A jeśli mają (a niestety mają) to rozmowa radykalnie się zmienia. Nie widać bowiem powodu, by Polska miała, na polecenie Niemiec, stać się więzieniem dla tysięcy ludzi, którzy wcale nie chcieli do niej trafić. Jedynym argumentem za takim rozwiązaniem jest… interes Niemiec, które chcą ograniczyć skalę imigracji do swojego kraju. Tyle, że akurat niemieckie problemy nie powinny nas szczególnie interesować, szczególnie, gdy to sami Germanie ściągnęli je sobie na głowę. Nas interesować powinny problemy Polski i pomoc tej grupie uchodźców (ze szczególnym uwzględnieniem chrześcijan), którzy chcą u nas zostać. I będą się integrować.

Tomasz P. Terlikowski