Stosowana przez przeciwników Marszu przemoc, wszechobecna atmosfera nienawiści i pogardy, realne zagrożenie dla zdrowia i życia w związku z rzucaniem w ludzi petardami, racami i kamieniami uniemożliwiły zgodną z przyjętymi procedurami obserwację - to tylko fragment oświadczenia, które wydało Amnesty International.

Jak można się było tego spodziewać przedstawiciele tej organizacji zaprezentowali wyjątkowo jednostronne, w niektórych fragmentach także kłamliwe określenia. Z oświadczenia wynika, że kibice dopuścili się wręcz "krawej łaźni".

Na miejscu byli obserwatorzy i obserwatorki Amnesty International, jednak po raz pierwszy od rozpoczęcia projektu obserwacji zgromadzeń, tj. od kwietnia 2017 r., obserwatorzy nie byli w stanie przeprowadzić obserwacji zgodnie z przyjętymi standardami, z powodu stałego zagrożenia. W związku z tym Amnesty International nie opublikuje całościowego, merytorycznego raportu z obserwacji, niemniej poniżej prezentujemy nasze główne obawy i spostrzeżenia opierające się na zaobserwowanych fragmentach wydarzeń - czytamy w oświadczeniu.

Amnesty International jest zaniepokojona faktem, że policja nie zapewniła odpowiedniej ochrony uczestnikom Marszu. Przed, podczas i po Marszu jego uczestnicy byli znieważani i narażeni na fizyczne napaści przy braku odpowiedniej reakcji policji.(…) Panowała atmosfera zagrożenia i wrogości, przejawiająca się w hasłach na ubiorze, transparentach, wyzwiskach, gwizdach, poszturchiwaniach, wyrywaniu i podpalaniu tęczowych flag, rzucaniu petardami. Dochodziło do pojedynczych przypadków fizycznych napaści na uczestników Marszu - dodają pracownicy.

Marszowi cały czas towarzyszyły wrogie okrzyki, wyzwiska oraz wulgaryzmy kierowane w stronę jego uczestników, zarówno ze strony kontrdemonstrantów, jak i przechodniów. Zauważono także dzieci i nastolatki z kamieniami w rękach oraz matki z małymi dziećmi na rękach krzyczące „wypie…ć” - stwierdzają aktywiści.

mor/wpolityce.pl/Fronda.pl