"Trudno się zatem dziwić, że śpiewając cover utworu, który dla wielu jest świętością, wywołała kolejne zamieszanie" - pisze redakcja popularnego serwisu. O jaki utwór chodzi? "Kiedy ranne wstają zorze", "Chwalcie łąki umajone"? Ależ skąd! Bezczelna artystka dopuściła się "zbezczeszczenia" piosenki „Heart-Shaped Box” Nirvany.

 

Nagle zapanowała konsternacja długowłosych fanów Kurta Cobaina, którym urosły brzuszki, a twarze urozmaiciły zmarszczki. Z wyjaśnieniami musiała pospieszyć sama wdowa po muzyku, która wytłumaczyła o czym właściwie jest piosenka "Heart-Shaped Box". Wyznanie trudnej miłości? Próba zrzucenia ciężaru nieudanego malżeństwa? Gdzież tam! „Lana Del Rey, zdajesz sobie sprawę, że ta piosenka jest o mojej waginie? (…) Następnym razem, kiedy będziesz ją śpiewać, pomyśl o mojej waginie” - poinformowała na swoim Twitterze (sic!) Courtney Love.

 

Redaktorom Wirtualnej Polski należy pogratulować dobrego smaku. Nie ma to, jak  przyozdobić rozważania obleśnej celebrytki, która najlepsze lata ma już za sobą, ukrzyżowaną postacią i sugestiami o rzekomym bluźnierstwie Lany del Rey. Ciekawe, czy redaktorzy portalu Wp.pl raczyliby swoich czytelników hasłem "profanacja świętości", gdyby Nergal, Doda czy inna pseudoMadonna odwalili kolejny antychrześcijański numer? Wtedy przeczytalibiśmy pewnie o "kontrowersyjnym zachowaniu" i "oburzonych katolikach". Tak to jest w świecie, w którym gwiazdki pop zdetronizowały Boga. Przynajmniej w oczach salonu.

 

Aleksander Majewski