Niespodziewanie totalna opozycja, która chce uchodzić za radykalnie proeuropejską, kolejny raz zajmuje stanowisko radykalnie różne od stanowiska Brukseli. Kiedy Komisja Europejska podkreśla, że Polska musi strzec granic, politycy opozycji sabotują tę ochronę. Skąd taka postawa? Na to pytanie odpowiedział w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Romuald Szeremietiew, specjalista ds. bezpieczeństwa.

- „To jest ciekawe o tyle, że rodzi się pytanie – ja nawet snułem tego typu rozważania – czy to oznacza, że totalna opozycja straciła łączność jeżeli idzie o ośrodki decyzyjne na Zachodzie, w Berlinie, w Brukseli i jak ta łączność zostanie przywrócona, to wtedy będą zachowywali się tak, jak trzeba, czy też to oznacza, że już uważają, że pan, szef jest gdzie indziej niż w Brukseli czy w Berlinie, że jest w Moskwie i w związku z tym apele i to, co mówi Europa Zachodnia już dla nich nie odgrywa żadnej roli”

- powiedział prof. Szeremietiew.

- „Jeżeli okaże się, że między tym, co mówi Tusk, a co robią jego zwolennicy istnieje aż taki dysonans, to będzie to trzeba rozpoznać i wyciągać dalej idące wnioski”

- podkreślił.

Ekspert był również pytany o zagrożenie związane z atakami polityków opozycji na żołnierzy Wojska Polskiego.

- „Stanowią zagrożenie w tym sensie, że godzą rzeczywiście w wojsko i w formacje, które chronią granicę. Mają wpłynąć deprymująco na morale żołnierzy i funkcjonariuszy, którzy wykonują swoje zadania, a więc de facto są atakiem na nasze bezpieczeństwo. Tego typu działania ze strony tzw. opozycji – bo trudno nazwać, żeby to była opozycja – trzeba by określić jak najsurowiej. Mam nadzieję, że państwo polskie będzie miało możliwość i sposoby, aby tego typu rzeczy ukrócić i właściwie potraktować”

- stwierdził.

kak/wPolityce.pl