„Tu i ówdzie słyszę głośne żale nad zmianami w kanonie lektur szkolnych, z którego MEN wykreśliło katowanie dzieci w gimnazjum „Panem Tadeuszem”, „Konradem Wallenrodem” i „Trylogią”. Poloniści, na szczęście tylko niektórzy, larum podnoszą, że jakże tu teraz wpajać etos Rzeczpospolitej bez „Ogniem i mieczem”, którym polski możnowładca tłumi wyzwoleńcze powstanie na Ukrainie. Jakże tu teraz kształtować młodego patriotę polskiego, kiedy się mu nie wbije do głowy, że Tatar, Turek, Niemiec, Szwed Rosjanin i Ukrainiec to wróg jest i basta, a Polak to ten, kto za Polskę umiera, a najlepiej u boku Napoleona, pierwszego oprawcy nowożytnej Europy. Jakże’sz pielęgnować młodocianą wrażliwość Polaka, bez obrazków ze szlacheckiego zaścianka, bez pola na Litwie gdzie świerzop i dzięcielina pała, no i bez szlachtowanego niedźwiedzia z białoruskiej puszczy” - kpi sobie poseł PO i dodaje, że jest „przeszczęśliwy, że mój Beniaminek zaczyna szkołę bez obciążenia tą paranoją”.

Ale poseł rządzącej Polską partii idzie jeszcze dalej i uznaje, że wyznanie Mickiewicza „Litwo, ojczyzno moja” jest rewizjonistyczne. „Mi do wychowania dziecka na porządnego człowieka, który kocha swój kraj nie potrzeba takiej rewizjonistycznej deklaracji. Polak – Sarmata to dla mojej rodziny twór kulturowo obcy, więc mi się nigdy w wychowawczym kanonie nie mieścił, bo wzorów dla moich dzieci szukam u tych romantyków, którzy uczą miłości, również tej do Ojczyzny, a nie gloryfikują obraz wojny i przemocy” - oznajmia.

I zamiast polskich twórców proponuje Niemców, a konkretniej Josepha von Eichendorffa. „Nie pojadę z moimi dziećmi śladem Mickiewicza ani na Białoruś, ani na Litwę, ani też do Turcji. Nie będę im tłumaczył jak piękne jest polskie pole nad Niemnem, czy Dniestrem, bo ono polskie nie jest. Mam za to tuż za katowicką miedzą te, wciąż urokliwe, raciborskie lasy i strumyki, którymi chcę moje dzieci zachwycić, jak się Eichendorff zachwycał, bo to po prostu naturalne, bo to wciąż ten sam Śląsk, tyle że po niemiecku opisany. I chciałbym dzieci od niego uczyć patriotyzmu w Łubowicach, gdzie się urodził w raciborskim powiecie, z którego i moja rodzina pochodzi, i w Nysie, w której zamieszkał po 40 latach pięknego małżeństwa, by się opiekować chorą żoną. Patriotyzm Eichendorffa to zbrojna walka z napoleońskim okupantem i solidna praca dla ojczyzny na odpowiedzialnym urzędzie. To także wdrażanie chrześcijańskich wartości, tak w twórczości jak i w codziennym życiu, a nie mesjanizm z gęsiego pióra wyssany” - oznajmia... I przekonuje, że czas już zerwać z zaściankiem i wyrzucić z kanonu polskich lektur Polaków, zastępując ich Niemcami.

PO gratulujemy posła, który jasno wskazuje, jakie są cele jego partii.

TPT/Facebook.com