Polityczna poprawność osiąga granice absurdu. Wg polskich mediów głównego nurtu za zamachami terrorystycznymi w Paryżu stoi... Belg. Chociaż na rdzennego Belga raczej nie wygląda.

Zamachy we Francji pochłoneły prawie sto trzydzieści ofiar oraz wielu rannych. Prezydent Hollande wprowadził stan wyjątkowy. Do zamachów przyznało się Państwo Islamskie. Francuzi już nawet zdążyli ostrzelać pozycje ISIS w Syrii. Tymczasem niektórym dziennikarzom jak widać brakuje odwagi (a może po prostu żelaznej logiki?), żeby nazywać rzeczy po imieniu.

Czarne, jest czarne, białe, jest białe, to co belgijskie, jest belgijskie, a to co islamskie, jest islamskie. Prawda prosta jak konstrukcja cepa widać nie może wejść do głów, a raczej nie przechodzi przez gardło niektórym dziennikarzom. 

Facebookowy profil "Świat Według Konserwy" przygotował grafikę, na której ukazano nagłówki największych mediów zwiazane z głównym podejrzanym o organizację zamachów Abdelhamidem Abaaoudem. Wszystkie określają terrorystę jako... Belga.

Zaprawdę jest on równie belgijski, co belgijskie wafle, albo frytki. Ciekawe, co na takie postawienie sprawy powiedzieliby mieszkańcy Brukseli? Chociaż to może niewłaściwie postawione pytanie, bo w tym mieście faktycznie słowo "Belg" powoli zaczyna się zrównywać z obrazkiem brodatego bojownika. Zadajmy więc inne - skoro to Belgowie są odpowiedzialni za zamachy, czemu Francuzi bombardują Syrię?

Kto wie, może to po prostu kwestia limitu znaków w tytule. Może fraza "Arab z belgijskim paszportem, radykalny muzułmanin-fanatyk i członek Państwa Islamskiego" się zwyczajnie nie zmieściła? 

emde/Świat Według Konserwy