W wywiadzie udzielonym francuskiemu tygodnikowi "La Vie" przewodniczący Parlamentu Europejskiego odniósł się do sprowadzenia do Watykanu trzech rodzin syryjskich uchodźców. Według Martina Schulza, "najwyższy autorytet katolicki daje kategoryczną lekcję" państwom, które nie chcą przyjąć uchodźców.

Według przewodniczącego PE gest papieża jest symbolem dla całej Unii Europejskiej. Schulz gdyba, że kryzys migracyjny mógłby zniknąć w przypadku rozdzielenia miliona uchodźców wśród 508 mln Europejczyków. Winę za kryzys ponosi... nacjonalizm państw członkowskich UE, które odmówiły przyjęcia imigrantów. Nie godząc się na takie rozwiązania w kwestii podziału syryjskich uchodźców, państwa te zostawiają samymi sobie kraje, które zgodziły się przyjąć Syryjczyków.  "Uważam, że to odrzucenie - z powodu nacjonalizmu - uczestnictwa w europejskim rozwiązaniu, a potem krytykowanie Europy, „która nie znajduje rozwiązania z kryzysu migracyjnego” jest nieodpowiedzialne i prawdziwie cyniczne".

Schulz zwrócił uwagę, że papież sam pochodzi z rodziny włoskich imigrantów, dlatego dał świadectwo "szacunku, człowieczeństwa, tolerancji".

To bardzo ciekawe, że na głowę Kościoła Katolickiego powołuje się przewodniczący wspólnoty, która od chrześcijaństwa czy też katolicyzmu odchodzi coraz bardziej na rzecz nowoczesności, świeckości, tolerancji i... miałkości, płytkiego pięknoduchostwa. Nie wszystkim katolikom odpowiada sposób sprawowania pontyfikatu przez papieża Franciszka. Ma on w każdym razie niewątpliwe szczęście do osób cytujących go "wybiórczo", wybierających z jego nauk to, co im odpowiada.

Kiedy UE zrozumie, że to nie jest kwestia tolerancji tylko chociażby ostrożności i zdrowego rozsądku? Zamachowcy z Brukseli i Paryża, próbując przedostać się do Europy, też grali "biednych uchodźców".

JJ/La Vie