Wobec skandalu, jaki wywołały informacje o zaszczepieniu grupy znanych osób, WUM tłumaczy się, że szczepienia te były akcją promocyjną, mającą popularyzować ideę szczepień w społeczeństwie. Jedną z osób zaszczepionych poza kolejnością był były premier Leszek Miller. Polityk przyznaje jednak, że nie wiedział nic o tym, że uczestniczył w jakiejś zorganizowanej kampanii promocyjnej.

W Sylwestra europoseł Lewicy Leszek Miller i aktorka Krystyna Janda pochwalili się, że mimo, iż nie należą do tzw. „grupy 0”, zostali już zaszczepieni przeciwko COVID-19. Informacje te wzbudziły ogromne kontrowersje, a minister zdrowia Adam Niedzielski zlecił NFZ przeprowadzenie pilnej kontroli w WUM. Okazało się, że łącznie, z puli 450 szczepionek, w WUM zaszczepiono 18 osób ze świata kultury i sztuki, którzy mieli wyrazić zgodę na zostanie ambasadorami szczepień. W wydanym komunikacie WUM poinformowało:

- „Z puli dodatkowych dawek zaszczepionych zostało 300 pracowników szpitali WUM oraz grupa 150 osób obejmująca rodziny pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali i placówek WUM, w tym znane postaci kultury i sztuki (18 osób), które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień”.

Były premier Leszek Miller zaznacza jednak, że nie jest jedną z osób, które zostały zaszczepione w ramach kampanii promocyjnej. Goszcząc w TVN24 stwierdził, że należy on grupy pacjentów WUM, a pacjenci ci mieli prawo do skorzystania ze szczepionek.

- „Ponieważ od lat jestem pacjentem WUM, zatelefonowałem po leki do tej placówki, w której się leczę. I dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów. Zapytałem się, czy mogę z tego skorzystać, odpowiedź była pozytywna. Mam 75 lat, różne schorzenia i nadzwyczajnej w świecie boję się tego wirusa” – wyjaśniał polityk.

- „Skorzystałem z zaistniałej możliwości. Nie traktowałem, że uczestniczę w jakiejś zorganizowanej promocji szczepień, ale postanowiłem o mojej decyzji poinformować na Twitterze, bo nie chciałem sprawiać wrażenia, że robię coś potajemnie” – dodał.

Europoseł podkreśla, że WUM dysponował ponadprogramowymi szczepionkami, które musiały zostać wykorzystane do końca roku. Z tych dawek korzystali m.in. pacjenci. Dodał też, że jeśli cały skandal spopularyzuje same szczepienia, to „warto było”.

- „Część dziennikarzy polityków przyjęło za pewnik, że szczepiłem się z puli grupy zero, nie mając ku temu uprawnień. To jest nieprawda. Rozdmuchali to do monstrualnych rozmiarów, ale jeśli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień, to warto było” – zaznaczył.

kak/TVN24, wPolityce.pl