Pięć, dziesięć lata temu wojnę informatyczną łamaną na informacyjną uważałem za fantastykę i wydumane teorie, które miały dostarczyć sensacji, a tym samym poczytności i oglądalności. Dziś nie uważam, ale stwierdzam, że wojna konwencjonalna jest zbędna, jeśli nie mówimy o jakiejś partyzantce i bitwach kacyków aspirujących do stanowiska wodza. Szczególnie ostatni rok pokazał, że da się prowadzić wojnę światową, czy jak kto woli globalną, przy pomocy klawiatury podłączonej do procesora. Przez wiele miesięcy powstała niezliczona ilość tekstów i wypowiedzi, usiłujących wyjaśnić o co chodzi w tej całej mistyfikacji „pandemicznej” i czemu to ostatecznie ma służyć. Byłem w tej grupie, ale pokornie pisałem, że do końca nie wiem, kto i po co wyprodukował tę gigantyczną inżynierię społeczną. Dziś mnie „olśniło” i wiem na pewno, że to jest wojna.

Celem każdej wojny jest przejęcie władzy, terytorium, bogactw naturalnych, podbicie lub kontrolowanie państw. Współczesne wojny toczyły się też pomiędzy „ideami” i dążyły do wprowadzenia jednej zwycięskiej ideologii. Czym jest to, co się dzieje w tej chwili jeśli nie wojną? Praktycznie wszystkie państwa podporządkowują się jednemu nakazowi walki z „pandemią”, wszystkie przejęły tę samą „metodologię” de facto sprowadzoną do wykonywania parareligijnych obrządków, które przed wszczęciem wojny były powszechnie wyśmiewane. Na przykład „leczenie przez telefon”, rok temu za coś podobnego lekarz mógłby wylecieć z zawodu, teraz wypisuje antybiotyki na telefon i diagnozuje zapalenie wyrostka robaczkowego. Wybrałem w sumie banalny przykład, aby zrobić wstęp do masowego testowania i szczepienia nie wiadomo czym, zamykania całych sektorów gospodarki, wprowadzenie godziny policyjnej, nakładanie restrykcji „sanitarnych” i pełne podporządkowanie się państw wspólnej polityce „pandemicznej”. Wszystko to razem dzieje się w imię „nowego ładu”. Jednym zdaniem mamy do czynienia z podbojem i osiągnięciem wszystkich celów, jakie są realizowane w ramach wojny.

Generałami na tej wojnie są światowi miliarderzy, którzy dysponują armią ślepych i posłusznych najemników, oni wykonują rozkazy, dla żołdu i awansu. Poszczególne pułki zajmują się poszczególnymi frontami, politycy wyznaczają cele ataku, media organizują naloty dywanowe, „eksperci” i „autorytety” to szpiedzy z wywiadu i kontrwywiadu. Jednym naciśnięciem entera, uruchamia się wojenną machinę, której nikt nie jest w stanie powstrzymać, chociaż oczywiście jakieś grupki szaleńców z ruchu oporu się pojawiają. Gdyby dowolny cel wojenny jakikolwiek generał chciał osiągnąć metodami konwencjonalnymi, to musiałby napaść na 3/4 świata, a podbitej ludność, pod karą śmierci, siłą założyć maski i pozamykać firmy, no i nieustannie musiałby kontrolować i terroryzować. W wojnie informacyjno–informatycznej zdecydowana większość podbitych ludów kontroluje się sama i sama przeciw sobie występuje, chce tej wojny, chce tego terroru i domaga się od agresora dalszych działań wojennych. Bardziej genialnej wojny w dziejach ludzkości nie wymyślono, na tej wojnie i okupant i zniewoleni działają wspólnie, takiego komfortu nie mieli ani rzymscy imperatorzy, ani komuniści, ani III Rzesza.

Nie istnieje też tańsza i skuteczniejsza forma prowadzenia wojny, jednocześnie jest śmiertelnie skuteczna, bo nikt się nie przejmuje trupami, takie są prawa wojny. Trupy to tylko propagandowe mięso armatnie i pokazuje się te szczątki, aby zdyscyplinować nielicznych wątpiących w sens i cele wojny. Najgorsza informacja jednak jest taka, że kto chce przetrwać wojnę jako wolny człowiek musi sobie zbudować bunkier sam albo w grupie wolnych ludzi, ponieważ na tym froncie partyzanci nie mają szans. Jedynym wyjściem jest okopanie się i otoczenie ludźmi myślącymi, z masą głupoty nie tylko się nie wygra, ale polegnie od pierwszego starcia. Czasy są ciężkie, po prostu mamy wojnę, niespotykaną dotąd, dla wielu niezauważalną i dlatego tak bardzo wyniszczającą, przetrwają nieliczni.

KONTROWERSJE.net