Dziwny widok czarownic na ulicach polskiego miasta. - Mamy tu cioty z całego kraju, jest nawet jedna góralka. Wszystkich kobiet jest ponad 30. Planujemy ożywić pewną tradycję regionalną. O połanieckich ciotach dalej się mówi, choć najciszej mówią sami mieszkańcy. A tradycja powinna trwać - przekonuje Miłosława Nowicka.
Według tej tradycja cioty były kobietami obdarzonymi wielką, życiową mądrością, potrafiły też używać magii, często pomagały innym ludziom, np. przy porodach. Ale potrafiły także zaszkodzić. - Czarownica potrafiła "ociotować dziecko", czyli sprawić, żeby przez cały dzień płakało - opowiada Nowicka i dodaje, że dziś prawdziwych ciot już nie ma, a kobiety uczestniczące w korowodzie chcą jedynie przypomnieć tradycję.
Korowód w którym uczestniczyło kilka czarownic zatrzymał się na miejscu legendarnego sabatu, czyli Tarnowej Górce. Tam odbyła się oficjalna część zlotu. - To świetna okazja do integracji międzypokoleniowej. W korowodzie szły kobiety o różnych zawodach. Szły pielęgniarki, nauczycielki i emerytki. Kompletny przekrój przez pokolenia i zawody - podsumowała Nowicka.
Widać, że Kościół katolicki ma jeszcze wiele do zrobienia w miejscowości Połajewie. Szkoda tylko, że nie słychać głosu oburzonych świeckością państwa na poczynania owych kilku CIOT.
sm/TVN24