Umierający kard. August Hlond pozostawił swoim rodakom testament o zwycięstwie odniesionym przez Maryję. Mówił: "Nil desperandum! Nihil desperandum! Sed victoria, si erit - erit victoria Beatae Mariae Virginis. In hoc certamine, quod certatur inter satanicos conventus et Christum, aliquis eorum, qui se credebant vocatos esse, revocatur in altum et erit sicut Deus ipse disponet". Dziś możemy tak przetłumaczyć jego słowa: "Nie traćcie nadziei. Nie traćcie nadziei. Lecz zwycięstwo, jeśli przyjdzie - będzie to zwycięstwo Najświętszej Maryi Panny. W tej walce, która się toczy między gromadą szatanów a Chrystusem, tych, którzy wierzą, że są wezwani, [Bóg] wezwie na głębię i będzie tak, jak chce sam Bóg". 

Prymas dodał jeszcze: "Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie... Zwycięstwo wasze jest pewne. Niepokalana dopomoże wam do zwycięstwa".

Tymi słowami Polska żyje do dziś. Wielokrotnie odwoływał się do nich Prymas Wyszyński, często przytaczał je również Jan Paweł II; wzmiankę o nich znajdujemy nawet w jego testamencie. W świetle jego nauczania - z wielkim apelem, by "wypłynąć na głębię" - możemy wskazać na niezwykłą aktualność słów umierającego ks. kard. Hlonda i nadać im "papieską" interpretację. Dziś głównym elementem dziedzictwa Prymasa Hlonda są jego słowa: "Walczcie z ufnością. Pod opieką błogosławionej Maryi Dziewicy pracujcie". Zarówno akt poświęcenia z 1946 r., jak i prymasowski testament podkreślają konieczność naszej współpracy - modlitwy i ofiary - która przyspieszy godzinę tryumfu Serca Maryi. 

Może właśnie w kontekście naszego czynnego zaangażowania się w walkę ze złem znajdują właściwy sens inne słowa wielkiego kardynała? Znamy te w pierwszej chwili zaskakujące zdania: "Polska nie zwycięży bronią, ale modlitwą, pokutą i wielką miłością bliźniego i Różańcem; Polska ma stanąć na czele Maryjnego zjednoczenia narodów; Zachód oczyszczając się ze zgnilizny, z podziwem na nas patrzeć będzie; Trzeba ufać i modlić się; Jedyna broń, której używając Polska odniesie zwycięstwo - to Różaniec; Ona tylko uratuje Polskę od tych strasznych chwil, jakimi może narody będą karane za swą niewierność względem Boga; Polska będzie pierwsza, która dozna opieki Matki Bożej; Maryja obroni świat od zagłady zupełnej; Polska nie opuści sztandaru Królowej Nieba; Całym sercem wszyscy niech się zwracają z prośbą do Matki Najświętszej o pomoc i opiekę pod Jej płaszczem; Nastąpi wielki triumf Serca Matki Bożej, po którym dopiero zakróluje Zbawiciel nad światem przez Polskę". 

Te proroctwa wciąż jeszcze mówią o przyszłości. I mówią o ciążącym na nas obowiązku. I wciąż pozostają warunkowe. 

***

Prymas August Hlond czas wojny spędził na przymusowej emigracji. Powrócił do kraju w 1945 r., by już rok później doprowadzić do bezprecedensowego wydarzenia: poświęcenia Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi. Aby zrozumieć ideę tego historycznego aktu, trzeba pójść śladem wielkiego Prymasa i prześledzić wydarzenia mające miejsce w Fatimie, Watykanie i Polsce. 

Początek poza granicami 

W lipcu 1917 r. troje portugalskich pastuszków usłyszało w Fatimie słowa Matki Bożej o konieczności poświęcenia Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Akt ten miał nie dopuścić do wojen i prześladowań, unicestwienia całych narodów, głodu i śmierci ludzi niewinnych. Maryja zapowiedziała, że przyjdzie jeszcze raz, by przedstawić szczegółowo swoją prośbę. Stało się to w 1929 r. w Tuy, gdzie Łucja - ostatnia żyjąca wizjonerka fatimska - usłyszała wezwanie: "Przyszła chwila, w której Bóg wzywa Ojca Świętego, aby wspólnie z biskupami całego świata poświęcił Rosję memu Niepokalanemu Sercu, obiecując ją uratować za pomocą tego środka". Nie minęły dwa lata, a Łucja wykazała się niezwykłą intuicją: skierowała do Episkopatu Portugalii prośbę o dokonanie takiego poświęcenia w wymiarze lokalnym. Wprawdzie w objawieniu w Tuy usłyszała, że to Ojciec Święty ma dokonać poświęcenia, że ma być ono dokonane ze wszystkimi biskupami świata, i że ma ono dotyczyć Rosji, ale... rozumowanie wizjonerki pobiegło w kierunku jej narodu zagrożonego "błędami Rosji" - rozpętaną przez komunistów krwawą wojną domową w Hiszpanii. Wizjonerka zaproponowała poświęcenie w wymiarze narodowym: nie przez Papieża, ale przez głowę Episkopatu Portugalii, nie w łączności z wszystkimi biskupami na świecie, lecz ze wszystkimi hierarchami Portugalii, nie Rosji, ale samego narodu portugalskiego. Sama pisała, że nie jest to bezpośrednie życzenie Matki Najświętszej. To była pobożna myśl samej Łucji... 
Biskupi dali posłuch słowom wizjonerki i 13 maja 1931 r. Portugalia została poświęcona Niepokalanemu Sercu Maryi, dzięki czemu nie znalazła się na scenie komunistycznej rewolucji hiszpańskiej. To, iż był to cud, potwierdziła sama Matka Najświętsza 18 sierpnia 1940 r., mówiąc Łucji, że "przyszłaby wojna i komunizm, gdyby nasi biskupi nie zwrócili uwagi na prośby Jezusa i nie modlili się z całego serca o Jego Miłosierdzie i o opiekę Niepokalanego Serca Maryi". 

Portugalia, bogata w to niezwykłe doświadczenie działania Boga w swoich dziejach, ponowiła jeszcze swój akt poświęcenia w przededniu drugiej wojny światowej. I znów, czym do dziś zdumiewają się historycy, do końca wojny udało się jej zachować neutralność. 

W trzecim roku wojny Siostra Łucja napisała do Papieża Piusa XII list, w którym informowała o konieczności poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi. Wspominała także o potrzebie poświęcenia Matce Bożej poszczególnych narodów. Najważniejszy fragment tego listu brzmiał: "Pan nasz obiecał roztoczyć specjalną opiekę nad Portugalią w czasie tej wojny ze względu na poświęcenie narodu Niepokalanemu Sercu Maryi przez biskupów portugalskich, jako dowód łask, które będą udzielone innym narodom, jeżeli - jak Portugalia - poświęcą się Jemu". 

Opatrzność sprawiła, że idea poświęcenia Niepokalanemu Sercu Maryi spotkała się w Watykanie z polską "drogą z Maryją". Kardynał August Hlond wielokrotnie rozmawiał z Papieżem Piusem XII, polski Prymas był ogromnie ceniony w Watykanie. Na dowód wystarczy przytoczyć fragment raportu tajnej policji faszystowskich Włoch z 1939 r.: "Prymas Polski jest niewątpliwie najbardziej wpływowym kardynałem (w Kurii Rzymskiej) pośród obcokrajowców. I gdyby jutro miałby być wybrany papież pochodzenia niewłoskiego, z pewnością na niego padłby wybór". 

Pius XII zachęcał ks. kard. Hlonda, by szukać ratunku w Niepokalanym Sercu Maryi. Wiemy, że kiedy - jak mówią dokumenty - "Prymas Polski został uwolniony z więzienia, Ojciec Święty zaprosił do siebie Kardynała, aby usłyszeć jego zdanie o położeniu religijnym narodu naszego", w rozmowie zaś poruszono nie tylko tematy polityczne i możliwość użycia środków dyplomatycznych. Możemy przypuszczać, że właśnie wtedy ks. kard. August Hlond usłyszał słowa o potrzebie poświęcenia Polski Niepokalanemu Sercu Maryi. 

Akt poświęcenia 

Kiedy ks. kard. Hlond powraca do kraju, posłuszny głosowi z Fatimy i Watykanu postanawia poświęcić Polskę Sercu Niepokalanej Dziewicy. Decyzja o poświęceniu Narodu Polskiego Niepokalanemu Sercu Maryi zapadła na Jasnej Górze podczas Plenarnej Konferencji Episkopatu Polski, która odbyła się 3-4 października 1945 r., a więc w pierwszych miesiącach po zakończeniu działań wojennych i u progu życia Kościoła w zupełnie nowej dla niego sytuacji. Nic więc dziwnego, że poświęcenie było przygotowywane w konspiracji. W oficjalnym komunikacie wydanym po zakończeniu obrad nie wspomniano ani słowem o podjętej decyzji powtórzenia na ziemiach polskich aktu portugalskiego z 1931 roku. By uniknąć otwartego konfliktu z władzami, wiadomość o planowanym poświęceniu przekazywano drogą osobistych kontaktów. Dowiadują się o tym wybrane osoby oraz grupy religijne, jak: Rycerstwo Niepokalanej, Sodalicje Mariańskie i Apostolstwo Modlitwy. 

Oficjalna informacja o planowanym poświęceniu znalazła się dopiero w Liście Pasterskim Episkopatu na Wielki Post 1946 roku. Czytamy w nim: "Nie postąpilibyśmy zgodnie z duchem naszych dziejów ani z ciążącym na nas długiem wdzięczności, gdybyśmy na progu nowych czasów nie odnowili przymierza Polski z Jej niebieską Królową, dla której Naród ma odwieczną, serdeczną i rodzinną cześć. Po szwedzkim potopie ślubował Jej 'nową i gorącą służbę' król Jan Kazimierz. Teraz sam Naród i kraj cały poświęca się uroczystym aktem Matce Najświętszej i Jej Niepokalanemu Sercu, obierając Ją znowu za Patronkę swoją i państwa oraz oddając w Jej szczególną opiekę Kościół i przyszłość Rzeczypospolitej. 

Poświęcenie odbędzie się w trzech datach. W niedzielę po uroczystości Nawiedzenia Maryi Panny, czyli 7 lipca, dokonają ofiarowania Najświętszej Pannie i Jej Sercu Niepokalanemu parafie. Ślubowanie... poprzedzi triduum i Komunia Święta generalna. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, po odpowiednim przygotowaniu, ofiarować będą swe diecezje poszczególni biskupi... Wreszcie w uroczystość Narodzenia Matki Boskiej zebrany na Jasnej Górze Episkopat dokona tamże w obecności pielgrzymów z całego kraju poświęcenia Narodu i Rzeczypospolitej". 

Poświęcenie Niepokalanemu Sercu Maryi potraktowano bardzo poważnie. Przygotowanie do poświęcenia w parafiach obejmowało kilka miesięcy, a samą uroczystość poprzedziło specjalne triduum. Z kolei do centralnych uroczystości biskupi przygotowywali się przez dwudniowe rekolekcje. 

Tygodnik "Niedziela" tak opisywał uroczystości na Jasnej Górze: 
"Milion ludzi skupionych tłumnie, tłoczno i ciasno, jeden tuż przy drugim, na jednym placu... głowa przy głowie... morze głów ludzkich... Było razem ponad milion... Był to więc milion ludzi, milion Polaków i Polek, którzy nie ulękli się niewygód i morderczych warunków podróży koleją, wozami, zatłoczonymi ciężarowymi samochodami i... piechotą z najodleglejszych okolic całej Polski... Był to milion serc, pałających miłością do Matki Bożej, milion dusz, oddanych Panu Bogu, milion mózgów, zatroskanych myślą o losach Ojczyzny i szukających u swojej Matki i Królowej - pociechy, ratunku i mocy wiary w nadejście dnia, w którym zapanuje na świecie Sprawiedliwość i Pokój, i Miłość, i Prawda, i Dobro, i Piękno! Taki milion ma swoją własną wymowę i swój własny ciężar gatunkowy. Wartość takiego miliona nie da się ani obliczyć, ani wymierzyć, ani nawet sobie uzmysłowić! I kto na własne oczy oglądał ów milion dusz nieśmiertelnych, ten nigdy tego zapomnieć nie może!". 

Kardynał Hlond zdawał sobie sprawę, że akt poświęcenia nie może być czymś jednorazowym, że należy nim żyć i nieustannie go odnawiać. Dlatego zabiegał o przygotowanie programu duszpasterskiego, który ożywiałby w ludziach pamięć o tym wydarzeniu. To wówczas ks. Leon Cieślak, pallotyn, zapoczątkował ideę codziennego stawania wieczorem przed Matką Bożą, aby złożyć Jej "raport dzienny ze swego postępowania... jak dziś spełniliśmy nasze maryjne ślubowania". Taki właśnie był początek Jasnogórskiego Apelu. Miał on przypominać Polakom o swych zobowiązaniach z 1946 roku. 

Owoce 

Jednak na czytelne dla wszystkich owoce poświęcenia Polacy będą czekać dziesięć bolesnych, stalinowskich lat. Długi czas nic nie wskazywało na to, że wydarzy się obiecany przez Maryję cud. Ale Prymas Hlond był pewien, że droga maryjnego poświęcenia prowadzi ku zwycięstwu. W liście do Giuseppe Cognata, biskupa włoskiej diecezji Rovereto, datowanym na 10 stycznia 1948 r. pisał: "Zobaczymy wydarzenia większe od tych, które miały miejsce pod Lepanto i pod Wiedniem". Zaś 22 września 1948 r. podczas poświęcenia figury Matki Bożej przed leżącą w gruzach katedrą wrocławską wołał: "Bo tej Matki potrzebujemy, bo ta przyszłość idzie, a ta przyszłość będzie lepsza, bo wykrzesana tą wszechmocą, którą Bóg w naszych czasach w ręce Matki Najświętszej składa. Ona tę wszechmoc wieczną dzierży w swym ręku. Ona kierunki nadawać będzie światu. Ona narody poprowadzi tą wszechmocą Bożą, której staje się na lata najbliższe Szafarką". 

Potrzebna była ludziom pewność wiary ich Prymasa, bo na rezultaty przejęcia władzy przez komunistów nie trzeba było długo czekać. Z roku na rok było coraz trudniej. W 1950 r. skonfiskowano już cały majątek kościelny, a pod koniec 1952 roku znalazło się w więzieniach ponad dziewięciuset kapłanów i ośmiu biskupów. Walka z Kościołem osiągnęła szczyt w pokazowym procesie biskupa Czesława Kaczmarka z Kielc, który był przez dwa i pół roku przetrzymywany w więzieniu bez rozprawy sądowej. Skazano go na dwanaście lat więzienia, a kiedy kardynał Stefan Wyszyński wystosował kategoryczny protest, sam został aresztowany. Stało się to 25 września 1953 roku. 

Skąd Prymas August Hlond wiedział, że - jak to ujęła Siostra Łucja - "triumf jest procesem, który postępuje w czasie"? Zdawał się on doskonale rozumieć, że oczekiwane zwycięstwo Maryi wymagało na początek dziesięciu lat wierności i wytrwania w niezachwianej nadziei, że Bóg zwycięży. Bo taka jest reguła fatimskich cudów. 
Począwszy od 1956 r., w naszej Ojczyźnie rozpoczęła się eksplozja nadprzyrodzoności, którą kard. Stefan Wyszyński i kard. Karol Wojtyła wielokrotnie nazywali "zwycięstwem przez Maryję". Nawiązywali w ten sposób do testamentu Prymasa Hlonda, który do końca był pewien, że dla Polski nadejdzie niebawem wielka chwila. 

Wincenty Łaszewski