Lider Porozumienia Jarosław Gowin postanowił odnieść się na Twitterze do swojej decyzji sprzed roku, kiedy to podał się do dymisji. Teraz wicepremier przekonuje, że dzięki temu rząd Zjednoczonej Prawicy uniknął wówczas kompromitacji.

Na początku kwietnia 2020 roku Jarosław Gowin zrezygnował z funkcji wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. W ten sposób zamanifestował swój sprzeciw wobec organizacji majowych wyborów prezydenckich w formie korespondencyjnej. Na swojego następcę jako wicepremiera rekomendował minister rozwoju Jadwigę Emilewicz. Resortem nauki pokierował za niego Wojciech Murdzek.

Dziś polityk wspomina wydarzenia sprzed roku na Twitterze. Wciąż jest przekonany o słuszności swojej decyzji i zapewnia, że wybory korespondencyjne doprowadziłyby do „kompromitacji państwa”.

- „Dokładnie rok temu w proteście przeciw źle przygotowanym wyborom korespondencyjnym podałem się do dymisji. Dzięki temu i dzięki odwadze posłów @Porozumienie__ udało się zapobiec kompromitacji państwa i doprowadzić do zgodnego ze standardami demokracji wyboru Prezydenta RP”

- napisał lider Porozumienia.

W następnym wpisie wyraził żal, że nie przesunięto wyborów o dwa lata.

- „Bylibyśmy w zupełnie innym punkcie walki z pandemią, gdyby klasa polityczna przyjęła propozycję @Porozumienie__, by przesunąć wybory o 2 lata”

- stwierdził.

Czy kolejne kontrowersyjne decyzje Jarosława Gowina przynoszą mu popularność wśród wyborców? Zdecydowanie nie. Centrum Badań Marketingowych Indicator sprawdziło, jak głosowaliby Polacy, gdyby w wyborach parlamentarnych partie wchodzące w skład Zjednoczonej Prawicy startowały osobno. Wybory zwyciężyłoby Prawo i Sprawiedliwość, na które oddanie głosu zadeklarowało 26,1 proc. ankietowanych. Do Sejmu weszłaby też Solidarna Polska, którą popiera 5,2 proc. z nich. Gdyby jednak Porozumienie zdecydowało się na samodzielny start, mogłoby odejść w polityczny niebyt. Ugrupowanie Jarosława Gowina popiera zaledwie 1,6 proc. badanych.

kak/Twitter