Iljich Ramirez Sanchez posługujący się pseudonimami „Carlos” i „Szakal”, najsłynniejszy terrorysta swoich czasów, był wspierany przez peerelowskie służby wojskowe – pisze Witold Gadowski w swojej najnowszej książce.  

Wspólnie z Przemysławem Wojciechowski Gadowski przeprowadził w 2010 r. wywiad z przebywającym we francuskim więzieniu „Carlosem”. W drugiej części książki „Tragarze śmierci” Witold Gadowski pisze, że związki Sancheza z polską wojskówką nie ograniczały się do okazjonalnych wizyt w Polsce. Źródłem informacji jest Juval Aviv, były szef „kidonu”, czyli oddziału zabójców izraelskiego Mossadu.

„Pomimo upływu lat i emeryckiego statusu nadal jest czujny i skoncentrowany. Dziś jest biznesmenem i przyjacielem reżysera Stevena Spielberga – pisze Gadowski. - Jego miła powierzchowność i luźny styl bycia skrywają jednak kogoś, kto przez wiele lat żył w ukryciu i bezlitośnie zabijał wrogów swego państwa. Był dowódcą kidonu Mossadu, oddziału zabójców z państwową licencją na sianie śmierci. (…)

Juval Aviv, krępy mężczyzna w trudnym do określenia wieku,  mieszka dziś w Nowym Jorku i prowadzi jedną z największych na świecie wywiadowni gospodarczych. W latach siedemdziesiątych był jednak młodym oficerem Mossadu i to jemu premier Izraela Golda Meier, w swoim słynnym „kuchennym gabinecie”, powierzyła kierowanie akcją „Wrath of God” [likwidacji palestyńskich terrorystów odpowiedzialnych za masakrę izraelskich sportowców podczas olimpiady w Monachium – red.].

Kidon, dowodzony przez Juvala Aviva, zabijał palestyńskich przywódców w całej Europie.

- Kiedy mój oddział w Paryżu zabił Mahmuda al. Hamszariego, szefa paryskiej komórki Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Francuzi wpadli we wściekłość i zaczęli nas tropić. DST i DGSE, francuskie służby specjalne, stawały na głowie, aby nas dopaść. Wtedy, aby przeczekać burzę, ukryliśmy się w „bezpiecznym domu” w Paryżu – wspomina Juval Aviv. Istnienie sieci „Bezpiecznych Domów” przez wiele lat była jedną z największych tajemnic światowych wywiadów. Każdy, kto schronił się w „Bezpiecznym Domu”, był nietykalny i mógł w nim spokojnie odpoczywać, pod czujna opieką „dozorcy”. W takim „domu” w Paryżu ukryli się członkowie mossadowskiego kidonu.

- Przez tydzień siedziałem tam i grałem w szachy w pewnym grubym Latynosem. Przechwalał się świetnymi kontaktami z polskimi służbami specjalnymi. W pewnym momencie stwierdził nawet, ze nigdy nie mógłby przeprowadzić swoich zamachów w Paryżu, gdyby mu w tym nie pomagali komuniści – przypomniał sobie Juval Aviv

Człowiekiem, który razem z Avivem ukrywał się w paryskim „Bezpiecznym Domu” był Iljich Ramirez Sanchez, zwany także „Carlosem” lub „Szakalem”.- Kiedy zadzwoniłem do naszych i opowiedziałem im o swoim spotkaniu z „Carlosem”, moje dowództwo zakazało mi się tym interesować – dodaje Aviv.Mossad miał wtedy najwidoczniej inne plany niż zabijanie „Carlosa” – pilnie śledził jego ruchy, aby tym samym zdobyć informacje na temat komunistycznej sieci służb specjalnych, wspierających działania najemnego zabójcy o międzynarodowej sławie. Ślady wiodą do Polski. Iljich Ramirez Sanchez „Carlos” został wyszkolony przez sowieckie KGB, stało się to w czasie jego moskiewskich studiów na Uniwersytecie imienia Lumumby”.

Witold Gadowski przypomina, że polskie służby wojskowe pomogły „Carlosowi” dokonać zamachu na siedzibę Radia Wolna Europa w Monachium. Do od peerelowskiej wosjkówki „Szakal” dostał plan budynków.

„W 1974 roku nieznany jeszcze Iljich Ramirez Sanchez wszedł do modnej wówczas, dwupoziomowej kawiarni „Le Drugstore” zwanej również „Cafe Lipp” (właścicielem był żydowski emigrant z Polski – Lippszyc) znajdującej się przy Bulwarze Saint Germain, w ruchliwym centrum Paryża – pisze dalej dziennikarz. - Pod pachą ściskał małe zawiniątko. W kawiarni kłębił się tłum uśmiechniętych paryżan. „Carlos” wszedł na schody, wyjął w pakunku dwa przeciwpiechotne granaty M26, wyszarpnął z nich zawleczki i cisnął je pomiędzy oblepione ludźmi stoliki kawiarni.

Po kilku sekundach wybiegł na ulicę i…zniknął. Kawiarnią targnął potężny wybuch. Przed kawiarnię wybiegło dziecko z urwaną dłonią. Dwie osoby zginęły, trzydzieści zostało poważnie rannych. Nigdy nie wyjaśniono sposobu, dzięki któremu zamachowiec niepostrzeżenie zniknął, rozpłynął się bez śladu w centrum Paryża.(…)

W 1999 roku do Paryża z oficjalną wizytą przyjechał Andrzej Komorowski -  Główny Lekarz Weterynarii RP (funkcja w randze wiceministra rolnictwa).

(…)

Pewnego dnia do drzwi hotelu, w którym mieszkał Komorowski, zastukał pracownik firmy Asipac. Przyjechał samochodem, aby zawieźć go na kolację wydaną na cześć polskiej delegacji przez właściciela firmy pana Bieretr. Bieretr senior świetnie mówił po polsku, od wielu lat bowiem miał kontakty z polską centralą handlu zagranicznego „Animex”.

W czasach PRL – u Asipac handlowało ogromnymi ilościami mięsa z Polski dostarczanymi przez „Animex”.W jednym transporcie ludzie z Asipac sprowadzali po kilkaset cieląt. Bieretr junior także mówił po polsku i miał polską żonę.

Właśnie Bieretr junior był gospodarzem kolacji. Pracownik Acipac o imieniu Jacek przywiózł Andrzeja Komorowskiego do restauracji „La Habana” będącej , od dwóch pokoleń, własnością rodziny Bieretr.

- Na ścianach restauracji wisiały portrety brodatych mężczyzn: Fidela Castro, „Che” Guevary i nieznanego mi faceta – wspomina Komorowski.- Jacek, który w Asipac pełnił ważną funkcję i miał maniery byłego wojskowego, wyjaśnił mi, że to Iljich Ramirez Sanchez, który był kiedyś w „La Habana”.W czasie kolacji Jacek i właściciel Asipac Bieretr junior wygadali się, że w 1974 roku do „Habany” wpadł „Carlos”, przeszedł przez nią i wyszedł na przylegające do lokalu podwórko, gdzie zaparkowany był czarny samochód marki porsche należący do Bieretra seniora. Tym samochodem „Carlos” został wywieziony na sąsiednią ulicę i przetransportowany do przygotowanej wcześniej kryjówki.

W trakcie kolacji padło jeszcze wiele szczegółów zdarzenia z 1974 roku. Na podstawie uzyskanych przez Andrzeja Komorowskiego informacji można zatem odtworzyć przebieg wydarzeń z chwili gdy „Carlos” dokonał zamachu na żydowską kawiarnię w centrum Paryża. Zniknął, bo restauracja „La Habana” znajduje się kilkadziesiąt metrów od kawiarni, w której doszło do zamachu . Ucieczka została więc starannie zaplanowana i przygotowana. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w owym czasie firma Asipac była mocno powiązana z polską centralą „Animex”, a w centrali – od jej założenia – główną rolę odgrywali oficerowie wojskowych służb specjalnych PRL, wniosek sam się nasuwa: akcja zamachu na żydowską kawiarnię w centrum Paryża została przeprowadzona przez „Carlosa”, ale terrorysta przeprowadził ją przy wsparciu służb specjalnych Ludowego Wojska Polskiego.

- Kiedy wyszedłem z ‘La Habana” zorientowałem się, że stoję niedaleko miejsca, gdzie w 1974 roku mnie i moją siostrę Barbarę zaskoczył wybuch. Zrozumiałem też, że nikt nie mógł wtedy ująć „Carlosa”, bo on szybko zniknął w restauracji „La Habana” i ludzie ze służb zorganizowali mu ucieczkę – twierdzi Andrzej Komorowski.

Państwowa Centrala Importowo – Eksportowa Artykułów i Przetworów Pochodzenia Zwierzęcego  została zarejestrowana w 1951 roku. W 1983 roku „Animex” został przekształcony w Animexspółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. Długoletnim prezesem „Animexu” (do 1997 roku) był Witold Peryta” – kończy Witold Gadowski.

Fragmenty drugiej części książki „Tragarze śmierci” za: onet.pl