Tomasz Wandas, Fronda.pl: Pierwsza wizyta prezydenta Turcji w Polsce za nami. Podpisano 5 ważnych umów międzynarodowych. Skąd wizyta tureckiego prezydenta akurat w tym czasie?

Andrzej Talaga: Można skusić się o stwierdzenie, że prezydent Turcji chciałby skorzystać z pośrednictwa Polski w kontaktach ze światem zachodnim. Turcja zdecydowanie ma zepsute stosunki z UE, z NATO i z USA. Polska natomiast ma bardzo dobre relacje z Stanami Zjednoczonymi, dlatego prezydent Turcji mógł mieć nadzieję na ocieplenie wizerunku poprzez wizytę w Polsce. Pośrednictwo Polski w poprawieniu relacji z Zachodem zdecydowanie jest Turcji na rękę. Warto pamiętać, że mimo złych relacji Turcja nie zerwała całkowicie relacji z NATO – współpraca między nimi, a Organizacją Narodów Zjednoczonych trwa w dalszym ciągu. Współpraca wywiadowcza, militarna nie została zerwana mimo sporego napięcia na linii Turcja – Zachód.

Dlaczego ostatecznie nie doszło do spotkania prezydenta Turcji z panią premier Beatą Szydło?

Nie upatrywałbym w tej zmianie decyzji szczególnej symboliki. Naturalne jest, że gdy dochodzi do takich spotkań to odbywają się one między prezydentami państw – do takiego spotkania doszło, zatem nie wydarzyło się nic szczególnego. To prezydent Andrzej Duda był gospodarzem tego spotkania, na spotkanie z panią premier mogło po prostu nie starczyć czasu.

Zatem nie drążę tematu…

Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że spekulacje mówiące o tym, że prezydent przejmie politykę zagraniczną, mogą właśnie się realizować. Witold Waszczykowski nie był obecny na spotkaniu, równocześnie minister spraw zagranicznych z Pałacu Prezydenckiego brał udział w rozmowach.

Co w praktyce oznaczałoby przejęcie steru w polityce zagranicznej przez pana prezydenta?

Byłoby to to, z czym mieliśmy do czynienia za prezydentury Lecha Kaczyńskiego. Gdyby faktycznie do tego doszło, to nastąpiłoby wypośrodkowanie funkcji: rząd zdjąłby z siebie ten obowiązek, a prezydent mógłby przyczynić się do ocieplenia relacji z państwami, z którymi wydajemy się mieć problemy.

Czyli taka zmiana wyszłaby nam Pana zdaniem na dobre?

W tym momencie mamy do czynienia z klinczem, który trzeba rozwiązać, dlatego myślę, że tak wyszłoby nam to na dobre. Rząd nie musiałby się już „uginać”, czy wycofywać z niektórych deklaracji. Prezydent prosto z mostu mógłby powiedzieć, że ma odmienną wizję polityki zagranicznej, którą chce zacząć realizować. To zdecydowanie mogłoby poprawić relacje Polska-UE.

W jaki sposób powinniśmy prowadzić dyplomację z Turcją? Jak powinny układać się polsko-tureckie relacje, abyśmy wyszli na tym najkorzystniej jak to tylko możliwe?

Po pierwsze jasno trzeba powiedzieć czym jest dzisiejsza Turcja – abstrahowanie od tego tematu nie może wchodzić w grę. Bezdyskusyjnie jest to kraj, który doszedł do dyktatury – w więzieniach znajduje się około 40 tysięcy więźniów politycznych. Z drugiej strony jest to natomiast południowy, bardzo silny członek NATO. Jeżeli mielibyśmy stanowić względem Rosji jakąkolwiek przeciwwagę to bez Turcji byłoby bardzo trudne.

Dziękuję za rozmowę.