25 września Ukraińcy wystawili na polu w obwodzie zaporoskim makietę amerykańskiego systemu obrony przeciwlotniczej Patriot. Pułapka zadziałała błyskawicznie – rosyjski bombowiec Su-34 zlokalizował „cel” i rozpoczął atak. W tym samym czasie prawdziwy zestaw Patriot, ukryty w pobliżu, namierzył samolot i odpalił rakietę, która trafiła w rosyjską maszynę wartą 45 mln dolarów.

Jeden z pilotów zginął na miejscu, drugi katapultował się i przeżył. Rosyjscy lotnicy – jak pisze niemiecki dziennik „Bild” – „mogli już oczami wyobraźni widzieć medal od Putina”, lecz ich sukces okazał się iluzją.

Cztery dni później, w obwodzie donieckim, Ukraińcy zastawili kolejną pułapkę. Rozpoznanie ustaliło, że rosyjskie śmigłowce Mi-8 latają regularnie tą samą trasą. Ukraińskie drony-kamikadze zaczęły patrolować ten rejon, aż jeden z nich namierzył maszynę i uderzył w nią bezpośrednio.

Według Juliana Röpckego, korespondenta wojennego „Bilda”, był to pierwszy przypadek w tej wojnie, gdy dron staranował śmigłowiec. Strata Rosji – niemal 10 mln dolarów.

Choć rosyjskie lotnictwo wciąż dysponuje przewagą liczebną i techniczną, te wydarzenia pokazują, że Ukraińcy potrafią niwelować różnice dzięki innowacyjnej taktyce, cierpliwości i nowoczesnym systemom. „Liczebną przewagę Rosjan można czasem kompensować większą pomysłowością” – podsumował Röpcke.

Oba zdarzenia pokazują, że kreatywność na polu walki może być równie skuteczna jak technologia, a nawet najdroższe maszyny nie są bezpieczne, gdy przeciwnik wykorzystuje element zaskoczenia.