Najważniejsze: nie jest to prosty torpedopodobny ładunek. Według udostępnionych relacji „Tołoka” to zintegrowany aparat podwodny z zaawansowanymi systemami naprowadzania i autonomii działania — projektowany w kilku wariantach o różnym przeznaczeniu: od urządzeń dyżurujących w rejonach patrolowych po większe jednostki o charakterze uderzeniowym czy logistyczno-minowym. Ukraińskie źródła i komentatorzy zwracają uwagę na trzy elementy, które czynią ten system niebezpiecznym dla okrętów powierzchniowych i przybrzeżnych instalacji:
• autonomia i autonomia decyzji — dron ma być zdolny do długotrwałej operacji bez bezpośredniego sterowania, wykrywania i klasyfikacji celów za pomocą algorytmów;
• zdolności uderzeniowe — większe wersje projektowane są jako nośniki głowic zdolnych do zadania poważnych uszkodzeń okrętom lub infrastrukturze morskiej;
• wszechstronność zadań — poza bezpośrednimi atakami systemy te mogą służyć do stawiania sieci min, rozpoznania i wsparcia innych operacji morskich.
Jeśli możliwości tych urządzeń potwierdzą się w praktyce, konsekwencje będą szerokie. Flota operująca w zamkniętych akwenach, takich jak Morze Czarne, będzie miała trudności ze znalezieniem bezpiecznych przystani: autonomiczne drony mogą utrudnić żeglugę, blokować akweny lub stanowić stałe zagrożenie dla dużych jednostek. Specjaliści przypominają też, że miny morskie i ukryte urządzenia podwodne zawsze były „cichą”, lecz skuteczną częścią arsenału — ich historyczny wpływ na przebieg konfliktów jest dobrze udokumentowany.
Podsumowując: „Tołoka” — jeżeli osiągnie deklarowane możliwości — może być jednym z tych rozwiązań, które znacząco utrudnią Rosji operowanie w zamkniętych akwenach i zwiększą koszty utrzymania jej floty. Jednocześnie jej pojawienie się przyspieszy wyścig w dziedzinie rozpoznania podwodnego, neutralizacji autonomicznych systemów i ochrony portów.