– Jeśli przetarg zostanie rozpisany w takim kształcie, jak zapowiadają przedstawiciele rządu, CPK i PKP Intercity, żadna polska firma go nie wygra. Po prostu – ocenił Michał Czarnik, wiceprezes stowarzyszenia TAKdlaCPK.
Zmieniona koncepcja zakłada, że nowe pociągi mają osiągać prędkość 320 km/h, zamiast planowanych wcześniej 250 km/h. Ten wymóg, jak twierdzą eksperci, praktycznie eliminuje polski przemysł kolejowy, który nie produkuje taboru o takich parametrach.
Zmiana specyfikacji wzbudziła falę krytyki. – VMax 250 km/h oznaczał polski tabor, niższe koszty i tańsze bilety. VMax 320 km/h to konieczność zakupu zagranicznych składów i wyższe ceny dla pasażerów. Dlaczego rząd tak mocno forsuje 320 km/h? Odpowiedź chyba nasuwa się sama – skomentował na X Adam Czarnecki ze stowarzyszenia TAKdlaCPK.
Jeszcze ostrzej wypowiedział się prezes organizacji, Maciej Wilk: – Zapłacimy niemieckiemu Siemensowi dodatkowe miliardy tylko po to, aby z Warszawy do Poznania czy Wrocławia jechać 1:40, a nie 1:55. W zamian dostaniemy droższe bilety, wykluczymy polskich producentów i całe regiony z dostępu do kolei.
Siemens, uważany za faworyta przetargu, odpiera zarzuty. – Od 2025 roku uczestniczymy w otwartym, formalnym dialogu technicznym CPK dotyczącym przyszłego przetargu na zakup pociągów dużych prędkości i infrastruktury dla nowych linii – powiedział Claas Belling, rzecznik Siemens Mobility.
Odniósł się także do prowadzonych w Polsce testów pociągów ICE 3neo: – Trwające testy w Żmigrodzie są realizowane przez Deutsche Bahn. Aby uzyskać więcej informacji, prosimy o kontakt z tą firmą.
Dodał przy tym, że Siemens to sprawdzony partner w Polsce. – Jesteśmy wiarygodnym i solidnym partnerem polskiej gospodarki, z blisko 35-letnim doświadczeniem na polskim rynku i ponad 140-letnim na świecie. Wraz z lokalnymi partnerami chcemy zaoferować Polsce najnowocześniejsze technologie – dodał.
Spór o warunki przetargu na szybkie pociągi staje się symbolem szerszej debaty: czy Polska powinna stawiać na maksymalną prędkość i technologię importowaną, czy raczej wspierać własny przemysł, kosztem nieco wolniejszych, ale tańszych rozwiązań. Ponadto zakup obcych rozwiązań to także redukcja polskiej myśli technologicznej, która w dziedzinie kolejnictwa jest przecież ogromna.