Powołując się na swoje nieoficjalne informacje, „Rzeczpospolita” donosi, że do tragedii doszło w czasie wykonywanych w nocy tzw. skoków HALO, czyli skoków z dużej wysokości, w czasie których skoczek otwiera spadochron nisko nad ziemią. Polscy spadochroniarze, jak wynika z relacji dziennika, mogli splątać się po rozłożeniu spadochronu lub jeszcze podczas swobodnego spadania.
- „Domyślałem się, że skoro zginęli obaj, to musiało dojść do splątania spadochronów”
- powiedział w rozmowie z dziennikiem były dowódca GROM gen. Roman Polko.
- „Skoki w nocy są ekstremalnie trudne, ale na ćwiczeniu m.in. takich umiejętności polega specyfika wojsk specjalnych”
- dodał.
Wojskowy wskazał, iż „mogło być tak, że zaraz po wyskoczeniu z samolotu obaj się splątali”.
- „Zazwyczaj przy skokach z dużych samolotów skacze się z dwóch drzwi jednocześnie – z lewych i z prawych. Przy skokach grupowych, kiedy to idzie jak strumień, nie da się wszystkiego skoordynować do końca. Przypadki, kiedy się wpada na siebie, wcale nie są rzadkie, osobiście też tego doświadczyłem”
- przyznał.
Wyjaśnił, że „w nocy mogli siebie nie widzieć i właśnie w momencie otwarcia spadochronów zderzyli się ze sobą”.
- „Czyli nie widzieli siebie nawzajem, a byli na kursie kolizyjnym i jednocześnie otworzyli swoje spadochrony – wtedy jeden drugiemu wpadł w linki”
- dodał.
Gen. Polko podkreślił, że rozcięcie splątanych linek w nocy jest wyjątkowo trudne, a bezpieczne wylądowanie przy splątanych spadochronach niemożliwe.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, GROM organizuje stałe szkolenia spadochronowe swoich żołnierzy w miejscowości Eloy w Stanach Zjednoczonych od 2019 roku. Miejsce to słynie z dobrych warunków dla skoczków. Takie szkolenie w Eloy przeszło dotychczas 450 „specjalsów”. W piątkowych ćwiczeniach, podczas których doszło do tragicznego wypadku, udział brało 47 żołnierzy.
- „Wynajmujemy od Amerykanów miejsce, samoloty i lotnisko, by ćwiczyć skoki desantowe. W ciągu dwóch tygodni żołnierze realizują tam kilkadziesiąt skoków. W Polsce nie jest to możliwe z powodu warunków, głównie atmosferycznych: niskich chmur i wiatru”
- wyjaśnił rzecznik Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych ppłk Mariusz Łapeta.