Fronda.pl: Po 11 latach pontyfikatu Franciszka, wśród kardynałów ma krążyć list, którego autor pisze o tym, co zrobić, aby powstrzymać powstały w czasie tego pontyfikatu chaos. Trudno dyskutować z tezą, że Kościół katolicki jest dziś pogrążony w wielowymiarowym chaosie. Na ile, w ocenie Księdza Profesora, za chaos ten odpowiedzialny jest obecny papież?
Ks. prof. Andrzej Kobyliński, kierownik Katedry Etyki UKSW w Warszawie: Tylko częściowo. Nie zgadzam się z tym, żeby obecnego Następcę św. Piotra czynić odpowiedzialnym za wszystkie negatywne zjawiska, jakie dzisiaj niszczą Kościół katolicki. To nonsens. Owszem, jest chaos, a nawet wewnętrzna wojna religijna, ale trzeba mądrze wskazać realne przyczyny obecnego dramatu. Pamiętajmy o tym, że podczas konklawe w 2013 roku na papieża z Argentyny oddało swój głos – jak twierdzi wielu ekspertów – 101 na 115 kardynałów-elektorów. To jest 88% Kolegium Kardynalskiego, czyli przytłaczająca większość. Co więcej, arcybiskup Buenos Aires Jorge Mario Bergoglio był bardzo dobrze znany tym, którzy na niego głosowali. Przecież już w trakcie konklawe w 2005 roku otrzymał on 40 głosów i był promowany przez grupę włoskiego kardynała Carla Marię Martiniego jako potencjalny następca Jana Pawła II.
To oznacza, że portret psychologiczny i poglądy doktrynalne kardynała Bergoglia zostały drobiazgowo zbadane już w 2005 roku, a dodatkowo w marcu 2013 roku przyszły papież przez kilka dni prezentował w Watykanie szczerze i otwarcie wszystkim kardynałom-elektorom swoją wizję Kościoła w trakcie kilkudniowego przygotowania do konklawe. Dlatego trzeba stanowczo podkreślić, że obecnie Franciszek nie czyni niczego nowego, czego by nie robił wcześniej w Argentynie jako duszpasterz, prowincjał jezuitów, biskup i kardynał. Podejmowane przez niego działania i głęboka reforma religii katolickiej są realizacją woli 88% członków Kolegium Kardynalskiego, którzy oddali na niego swoje głosy w trakcie konklawe.
Jednym z najsilniej głoszonych przez Franciszka haseł jest „synodalność”. Autor ujawnionego przez portal newdailycompass.com listu zwraca jednak uwagę, że w praktyce sposób zarządzania Kościołem przez obecnego papieża jest zupełnie inny. Franciszek nie znosi sprzeciwu, marginalizuje kardynałów i biskupów ośmielających się wyrażać inne zdanie, w brutalny sposób rozprawia się ze środowiskami stającymi w opozycji wobec jego wizji Kościoła. Kościół potrzebuje jakiejś radykalnej reformy sposobu sprawowania władzy przez papieża?
Zdecydowanie tak. Warto w tym miejscu podkreślić, że w 2013 roku kardynałowie-elektorzy mieli pełną wiedzę o tym, że Jorge Mario Bergoglio jako jezuita w Argentynie „rządził twardą ręką”. W taki właśnie sposób pełnił m.in. funkcję prowincjała jezuitów. Został ukształtowany przez trochę „wojskową” duchowość św. Ignacego Loyoli i specyficzne rozumienie posłuszeństwa w zakonie jezuitów. Dlatego stanowczo stwierdzam: obecnie Franciszek nie czyni absolutnie niczego nowego, czego by nie było wcześniej w jego sprawowaniu wielu innych urzędów kościelnych. To absolutna ciągłość, kontynuacja.
Jorge Mario Bergoglio sprawuje dzisiaj funkcję Biskupa Rzymu na wzór przełożonych w zakonie jezuitów, którzy mają ogromną władzę w stosunku do swoich podwładnych. Oczywiście warto pytać o to, jak w przyszłości powinno być rozumiane papiestwo. Szkoda, że obecna reforma Kościoła katolickiego w duchu synodalnym nie podejmuje wielkiego wyzwania, jakim jest konieczność wypracowania nowej koncepcji papiestwa oraz nowego modelu wyboru biskupów na całym świecie. Niestety, w tym obszarze mamy obecnie głęboką sprzeczność między centralizacją i decentralizacją Kościoła katolickiego.
Dlaczego?
Ponieważ, z jednej strony, papież wzmacnia swoją władzę i prowadzi do jej centralizacji. Zostało to usankcjonowane w ostatniej nowelizacji konstytucji Państwa Watykańskiego, czyli w Prawie Fundamentalnym Watykanu (wł. Legge fondamentale dello Stato della Città del Vaticano). To najważniejszy dokument regulujący ustrój prawny Watykanu. Ten akt prawny potwierdza, że Watykan pozostaje monarchią absolutną, a papież jako jej głowa jest monarchą absolutnym. Obecną konstytucję ogłosił papież Franciszek 13 maja 2023 roku.
Z drugiej strony, istotą obecnej reformy Kościoła katolickiego jest decentralizacja. Mówi o tym wyraźnie dokument programowy tego pontyfikatu, czyli adhortacja apostolska Evangelii gaudium, która została opublikowana w 2013 roku. Od jej publikacji niezwykle ważne stało się pojęcie decentralizacji Kościoła. Oznacza ono przenoszenie różnych kompetencji, także doktrynalnych, z Watykanu na poziom poszczególnych diecezji, lokalnych episkopatów czy indywidualnych ludzkich sumień. Teoretycznie mamy zatem do czynienia ze zmierzchem takiego Kościoła katolickiego, jaki funkcjonował od Soboru Trydenckiego – scentralizowanego, z wszechwładnym papieżem i jednym katechizmem, w którym znajdują się ostateczne odpowiedzi na wszystkie pytania dotyczące wiary i moralności. Decentralizacja oznacza zgodę na różnorodność, także doktrynalną – widzimy to najlepiej na przykładzie Drogi Synodalnej w Niemczech czy zgody Watykanu na błogosławienie związków jednopłciowych.
Przy swoim autokratycznym podejściu do zarządzania Kościołem, Franciszek jednocześnie ma niezwykle liberalne podejście do zarządzania doktryną. Kierowany przez niego Kościół zdaje się rezygnować ze swojej roli wskazywania na dobro i zło, pozostawiając kolejne kwestie ocenie sumień poszczególnych wiernych. Obecny pontyfikat to czas, w którym w Kościele zwycięża relatywizm moralny?
Można odnieść wrażenie, że dzisiaj z nauczania Kościoła katolickiego jakby wyparowało pojęcie relatywizmu moralnego. Prawie nikt o nim nie mówi. Istnieją natomiast trzy synonimy, które tłumaczą zachodzące zmiany doktrynalne w katolicyzmie globalnym. To następujące wyrażenia: dynamiczna interpretacja depozytu wiary, nowy paradygmat i podporządkowanie doktryny praktyce duszpasterskiej. Te trzy pojęcia synonimiczne są kluczem do zrozumienia wprowadzanych obecnie zmian w Kościele katolickim.
Punktem zwrotnym była publikacja w 2016 roku adhortacji apostolskiej Amoris laetitia. Niemiecki kardynał Walter Kasper, jeden z jej głównych twórców, określił ją mianem „dokumentu tysiąclecia”. Zgadzam się z nim, ponieważ adhortacja wprowadza rewolucyjną zasadę dynamicznej interpretacji depozytu wiary, nowego paradygmatu i podporządkowania doktryny praktyce duszpasterskiej. Mówił o tym bardzo wyraźnie papież Franciszek w 2018 roku, gdy zdecydował o wprowadzeniu zmiany w oficjalnym nauczaniu Kościoła na temat kary głównej, formułując w Katechizmie Kościoła Katolickiego bezpośredni i jednoznaczny sprzeciw wobec jej stosowania w każdych okolicznościach.
Dwa lata wcześniej potwierdzeniem zasady dynamicznej interpretacji depozytu wiary było umożliwienie przez papieża Franciszka udzielania Komunii świętej osobom rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach. Dokonująca się na naszych oczach rewolucja doktrynalna polega przede wszystkim na stopniowym przechodzeniu od prymatu norm ogólnych nad sumieniem indywidualnym do prymatu sumienia nad tymi normami. Uważam, że w taki właśnie sposób można określić istotę rewolucji kopernikańskiej, jaką wprowadziła w Kościele katolickim adhortacja Amoris laetitia.
Franciszek jest nie tylko głową Kościoła, ale też Państwa Watykańskiego. Od wybuchu wojny na Ukrainie wiele dyskutuje się o sposobie uprawiania przez niego międzynarodowej dyplomacji. Ksiądz Profesor wiele razy tłumaczył przyczyny takiego, a nie innego podejścia Franciszka do tej wojny. Przez pewien czas jednak kontrowersyjne wypowiedzi na jej temat z ust Biskupa Rzymu nie padały. Teraz Ojciec Święty znów wywołał skandal, udzielając wywiadu szwajcarskiej stacji RSI. Dlaczego papież wzywa Ukrainę do wywieszenia białej flagi i dlaczego robi to akurat teraz?
Nie zgadzam się z Panem Redaktorem! Dlaczego skandal? Przecież to stwierdzenie jest logiczną konsekwencją kilkuset innych wypowiedzi papieża Franciszka z ostatnich dwóch lat na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej. Pamiętajmy o tym, że papież łączy w sobie dwie funkcje. Z jednej strony jest liderem duchowym i religijnym jako głowa Kościoła katolickiego, z drugiej – jest politykiem jako monarcha absolutny rządzący Watykanem. W wypowiedziach duchowo-religijnych Franciszek zdecydowanie wspiera udręczoną Ukrainę, angażuje się w pomoc humanitarną. Stolica Apostolska podejmuje różnego rodzaju działania, których celem jest uwolnienie porwanych przez Rosjan dzieci ukraińskich. Współpracownicy Franciszka angażują się także w działania dotyczące wymiany jeńców między Rosją i Ukrainą.
Natomiast w wypowiedziach o charakterze politycznym obecny Biskup Rzymu sympatyzuje z władzami Kremla. W bardzo przekonujący sposób tłumaczy tę sprawę m.in. jeden z najlepszych watykanistów John L. Allen, który w dniu 5 maja 2023 roku opublikował niezwykle inspirujący tekst na łamach prestiżowego magazynu „The Atlantic”. To miesięcznik wydawany w Stanach Zjednoczonych, który skupia się na stosunkach międzynarodowych, polityce, ekonomii oraz kulturze. Tytuł tego opracowania brzmi następująco: „Dlaczego papież Franciszek nie jest z Zachodem w sprawie Ukrainy”? (Why Pope Francis Isn’t With the West on Ukraine?).
Zdaniem Allena papież z Argentyny jest po stronie koalicji Globalnego Południa, czyli Chin, Indii, Brazylii i wielu innych państw Trzeciego Świata. To właśnie w tych krajach mieszka coraz więcej członków Kościoła katolickiego. Koalicja Globalnego Południa wpiera Moskwę a nie Kijów. Wraz z tymi krajami papież Franciszek dąży do stworzenia świata wielobiegunowego, nie zgadza się na model jednobiegunowy, w którym całą naszą planetą rządzą Stany Zjednoczone przy pomocy innych państw zachodnich.
W związku z tym obecny Biskup Rzymu nie jest zwolennikiem zwycięstwa Ukrainy, ponieważ tego rodzaju zakończenie obecnej wojny umocniłoby hegemonię Stanów Zjednoczonych, a to by oznaczało niemożliwość stworzenia nowego ładu w świecie wielobiegunowym, w którym kilka największych mocarstw (USA, Rosja, Chiny, Indie, Brazylia, Niemcy, Iran, Wielka Brytania) mogłoby podzielić się strefami wpływu. Papież Franciszek i Watykan dążą do świata wielobiegunowego. Nie wolno o tym zapominać. To dlatego papież nie popiera działań Zachodu związanych z wojną rosyjsko-ukraińską, ponieważ nie akceptuje globalnej dominacji Stanów Zjednoczonych i NATO.
Sensacyjny dokument podpisany pseudonimem „Demos II” stawia sobie za cel przygotowanie uczestników przyszłego konklawe do wyboru kolejnego następcy Piotra. Jaki jest przyszły papież Księdza marzeń? Jakie powinny być priorytety następnego pontyfikatu? Rzeczywiście po pontyfikacie Franciszka trzeba będzie po prostu „posprzątać”?
Skądże znowu. Papież z Argentyny wprowadził zmiany, które są nieodwracalne. One już weszły w życie. W pewnym sensie mamy „nowy” Kościół katolicki, który będzie się rozwijał w najbliższych latach w duchu synodalnym. Przecież nikt w przyszłości nie odwoła rewolucyjnych zmian wynikających m.in. z adhortacji apostolskiej Amoris laetitia. To oznacza, że będzie postępować anglikanizacja Kościoła katolickiego, gdy chodzi o różnorodność doktrynalną. W konsekwencji będzie się pogłębiać przepaść między katolicyzmem konserwatywnym i katolicyzmem liberalnym. Warto dodać, że głębokie zmiany doktrynalne w Kościele katolickim nie rozpoczęły się bynajmniej w czasie obecnego pontyfikatu. Chciałbym w tym miejscu przywołać wypowiedź sprzed kilku tygodni dominikanina Andrzeja Kuśmierskiego. W jednym z wywiadów stwierdził on, że wielokrotnie błogosławił w Polsce pary homoseksualne na długo przed publikacją deklaracji Dykasterii Nauki Wiary Fiducia supplicans. Katolicka opinia publiczna w naszym kraju przyjęła tę opinię jako oczywistą.
Dokument podpisany pseudonimem „Demos II” nie wspomina ani jednym słowem największego problemu doktrynalnego, przed jakim obecnie stoi Kościół katolicki, ale także inne denominacje chrześcijańskie i wszystkie religie. Tym epokowym wyzwaniem jest rozumienie homoseksualizmu i jego ocena moralno-religijna. Spór wokół homoseksualizmu w Kościele katolickim dotyczy zasadniczo trzech kwestii. Po pierwsze, jak oceniać tendencję homoseksualną i akty homoseksualne? Po drugie, co sądzić o małżeństwach jednopłciowych, adopcji dzieci przez pary homoseksualne i zawieraniu takich związków w świątyniach katolickich? Po trzecie, czy wolno dopuszczać osoby homoseksualne do święceń kapłańskich i biskupich oraz życia zakonnego?
Na te trzy pytania kardynałowie, biskupi, księża, siostry zakonne, zakonnicy i ludzie świeccy w Polsce i na świecie udzielają obecnie bardzo różnych odpowiedzi. Niestety, jedność doktrynalna w tych kwestiach w Kościele katolickim jest już dzisiaj niemożliwa. Dlatego moralna i religijna ocena homoseksualizmu stanowi wyzwanie tego stulecia, a może nawet całego tysiąclecia. Warto się więc dobrze przygotować do tej długiej i wyniszczającej wojny, która podzieli nasze rodziny, parafie i diecezje.