3 lutego w warszawskiej Hali Torwar odbędzie się konwencja (a jednocześnie inauguracja) partii politycznej o nazwie „Kocham Polskę”.

Nazwa ta o tyle może dziwić, że założycielem nowego ugrupowania jest znany homoseksualista i tzw. „działacz gejowski” Robert Biedroń. Jego propozycje programowe raczej nie wynikają więc z miłości do Polski, ale z chęci upublicznienia swojej lewackiej agendy. I oczywiście, usunięcia z przestrzeni publicznej tych, którzy to nazywają po imieniu. Czym bowiem innym, może być propozycja usunięcia religii ze szkół, lub pragnienie wprowadzenia do publicznej edukacji „różnorodności”.

Zauważmy, że Biedroń dzielnie walczy z „mową nienawiści”, zwłaszcza zawiadamiając o jej domniemanych przypadkach policję. Ubolewa nad tym, że sprawy te raczej kończą się umorzeniem. Gdyby on rządził, pewno by tak nie było. Mamy więc do czynienia z „żelazną pięścią” w różowej rękawiczce. Mówmy o tym wszystkim, którzy by chcieli głosować na Biedronia, zwiedzeni jego układności i umizgami wobec emerytów np. upominaniem się o podwyżki 200 złotowych emerytur.

Z drugiej jednak strony, rozbicie podczas wyborów głósów pozycji na PO, „Kocham Polskę”, i inne efemerydy, na pewno ułatwi trwanie „Dobrej Zmiany”. Może więc być, jak w znanym przysłowiu: „Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”...

erl