1. Jak podał wczoraj Eurostat stopa bezrobocia w Polsce na koniec 2017 roku, według tzw. metody BAEL (opartej na aktywności ekonomicznej ludzi), wyniosła 4,4% i należała do pierwszej szóstki krajów o najniższym poziomie bezrobocia w UE (w liczbach bezwzględnych wyniosło ono 763 tysięcy osób i było o blisko 180 tysięcy niższe niż na koniec 2016 roku, kiedy wyniosło 941 tysięcy osób).

Najniższe bezrobocie Eurostat odnotował w Czechach -2,3%, na drugim miejscu Niemcy - 3,6%, później maleńka Malta -3,6%, Węgry- 3,9%, Wielka Brytania - 4,3%, a na kolejnych dwóch miejscach Polska i Holandia po 4,4%.

Najwyższy z kolei poziom bezrobocia odnotowano w Grecji, która już 6 rok „wychodzi z kryzysu” w wysokości 20,7% i mającej ciągle poważne problemy gospodarcze i polityczne Hiszpanii -16,4%.

Przeciętna stopa bezrobocia we wszystkich 28 krajach UE wyniosła na koniec sierpnia tego roku 7,3%, natomiast z kolei średnia stopa w 19 krajach strefy euro była wyraźnie wyższa i wyniosła aż 8,7%.

2. Z kolei według GUS, (który podaje wysokość bezrobocia, jako odsetek bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy wobec całej ludności cywilnej aktywnej zawodowo), na koniec grudnia 2017 roku, wskaźnik bezrobocia spadł do 6,6 % i był to najniższy poziom tego wskaźnika od roku 1991, czyli na początku przemian w Polsce, które skutkowały wręcz eksplozją liczby osób pozostających bez pracy.

Liczba zarejestrowanych bezrobotnych w połowie tego roku wyniosła 1,08 mln i przy tym tempie spadku bezrobocia, zmniejsza się ono w ostatnich miesiącach średnio o 50 tysięcy miesięcznie.

W związku z problemami pracodawców w znalezieniu pracowników w 2017 roku, mieliśmy najwięcej ofert pracy dla cudzoziemców, stąd między innymi sięgająca już ponad 1,2 miliona liczba pracowników pochodzących z Ukrainy, którzy znaleźli mniej lub bardziej trwałe zatrudnienie w naszym kraju.

3. Taka sytuacja bardzo pozytywnie oddziałuje na zachowania pracodawców, którzy coraz częściej proponują nowym pracownikom (także tym już zatrudnionym), zatrudnienie na podstawie umowy o pracę.

Do niedawna jeszcze pracodawcy ze względu na niższe koszty najczęściej proponowali nowym pracownikom, zatrudnienie na podstawie nie umowy zlecenia, czy umowy o dzieło, czy też konieczność tzw. samozatrudnienia (pracodawca wtedy zleca usługę pracownikowi, który założył jednoosobową firmę).

W ten sposób na koniec roku 2017 na rynku pracy ponad 13 mln osób było zatrudnionych na podstawie umowy o pracę i był to najwyższy poziom od 2000 roku, od kiedy są dostępne dane GUS dotyczące form zatrudnienia.

4. Przypomnijmy także, że we wrześniu 2016 roku weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów o podwyżce „etatowej” płacy minimalnej na rok 2017 z 1850 zł do 2000 zł brutto, czyli aż 150 zł i w związku z tym konieczna była waloryzacja płacy godzinowej minimalnej z 12 zł na 13 zł od 1 stycznia 2017 roku (z kolei od stycznia 2018 roku minimalna płaca etatowa wynosi 2100 zł brutto, a minimalna stawka godzinowa 13,7 zł

W ten sposób rządy Zjednoczonej Prawicy kończą z dotychczasową ponad 25- letnią praktyką konkurowania przez Polskę tanią siłą roboczą i przy pomocy poziomu płacy minimalnej (etatowej i godzinowej), rozpoczyna proces wymuszania podwyżek płac zarówno w gospodarce jak i w sektorze budżetowym.

Na kolejną obligatoryjną podwyżkę płacy minimalnej będą, więc musieli zareagować w zasadzie wszyscy pracodawcy w tym szczególnie ci, którzy do tej pory wypłacali wynagrodzenia niewiele wyższe od wynagrodzenia minimalnego.

Trudno, bowiem sobie wyobrazić, żeby tacy pracownicy byli w stanie zaakceptować dotychczasowe wynagrodzenia w sytuacji, kiedy płaca minimalna w 2017 roku wzrosła o ponad 11%, a od stycznia 2018 roku rośnie o kolejne 5% i co więcej mamy już w Polsce rynek pracownika, a nie jak do tej pory, rynek pracodawcy.

Wszystkie te bardzo pozytywne tendencje na rynku pracy, wyróżniające Polskę także w Unii Europejskiej (pierwsza szóstka krajów UE o najniższym poziomie bezrobocia), mają miejsce w ciągu pierwszych 2 lat rządzenia Zjednoczonej Prawicy i są zapowiedzią kontynuowania tych tendencji także w latach następnych.

Zbigniew Kuźmiuk