Oto kolejny efekt przedłużanych wciąż restrykcji związanych z epidemią koronawirusa w Polsce. Szukając ratunku, przedsiębiorcy decydują się na najróżniejsze, często wyjątkowo oryginalne sposoby na to, by przetrwać zamknięcie ich interesów. Jak się okazuje, w naszym kraju kwitnie restauracyjne podziemie.

Sprawę opisuje serwis money.pl. Restauratorzy, a więc przedstawiciele najbardziej dotkniętej obostrzeniami branży, wpadają na coraz to nowe pomysły, których cel jest oczywisty – przetrwać okres obostrzeń. Wcześniej niektórzy z nich decydowali się na otwieranie restauracji mimo ograniczeń. Inni decydują się na dość zaskakujące rozwiązania.

Dziennikarzom wspomnianego serwisu udało się wejść do jednej z włoskich restauracji we wrocławskiej dzielnicy Krzyki. Oficjalnie działa ona tylko na wynos, jednak teraz przed lokalem czeka kelnerka oferująca… dwustronicową umowę najmu. Zamiast posiłków wynająć tu można „przestrzeń do pracy”.

Konieczne jest wpisanie danych najemcy dla każdego gościa osobno, a także wskazanie okresu najmu i złożenie podpisu. Udostępnienie przestrzeni kosztuje 5 złotych od osoby. Jako że przy pracy można zgłodnieć – restauracja pozwala na zamówienie posiłków i napojów.

Kelnerki bardzo uważnie pilnują też przestrzegania reżimu sanitarnego u gości. Tłumaczą to spodziewaną kontrolą sanepidu. Jak opisuje portal, w lokalu zachowano bezpieczne odległości od stolików, personel bardzo skrupulatnie pilnuje przestrzegania zasad panujących w okresie pandemii, a więc trudno cokolwiek zarzucić pod tym względem właścicielom. Właścicielka restauracji powiedziała serwisowi money.pl:

Motywatorem do takiej decyzji był wywiad z wiceministrem Patkowskim. Skoro apelował o przebranżowienie, to się przebranżowiłam”.

dam/WP Finanse,money.pl