Nie wiadomo o nich nic, a mimo to są znani wszystkim. Zagadkowe postacie mędrców ze Wschodu, którzy złożyli hołd Jezusowi, były przez stulecia przedmiotem rozważań teologów i inspiracją wyobraźni artystów.

Wspomina o nich tylko Ewangelia wg św. Mateusza. Ewangelista nie podaje ich imion, ani nawet liczby. Nie pisze też skąd konkretnie przybyli. Wiadomo tylko, że kierowali się "gwiazdą" – zjawiskiem astronomicznym, które pojawiło się niespodziewanie i zwróciło ich uwagę. Wiadomo też, że złożyli Jezusowi dary: mirrę, kadzidło i złoto. Ich święto ustanowiono w Kościele w wieku V.

Magowie, mędrcy, królowie?

Św. Mateusz nazwał ludzi, którzy przyszli ze Wschodu oddać pokłon Jezusowi mianem magów (magoi w greckim tłumaczeniu). Nie pisze ani słowa o tym, by byli królami. Początkowo nazywano ich więc magami. Stopniowo określenie to nabierało jednak coraz bardziej ujemnego znaczenia. Magowie kojarzyli się z podejrzanymi, okultystycznymi praktykami, pogańskimi rytuałami. Magia była potępiona przez Kościół.
Tymczasem w starożytności magami określano w Persji, Medii, Babilonii nie podejrzanych szarlatanów, lecz ludzi wykształconych, zajmujących się nauką, będących przeważnie doradcami monarchów. Pełnili oni jednocześnie, podobnie jak w starożytnym Egipcie, funkcje kapłańskie. Dlatego w Polsce przyjęło się określać ich mianem mędrców, które wydaje się lepiej oddawać starożytne znaczenie słowa "mag".
Na początku III wieku rzymski teolog, Tertulian (ok. 160 – ok. 220), jako pierwszy nazwał ich "królami ze Wschodu". Myśl tę podchwycił w VI wieku Cezary z Arles (zm. 542).

Persowie, Medowie, Chaldejczycy?

W czasach gdy powstawała Ewangelia wg św. Mateusza Wschodem nazywano ziemie na wschód od rzeki Jordan. Nie wiadomo więc skąd przybyli Trzej Królowie.
Wiele wskazuje na Persję lub sąsiednią krainę – Medię. Obecnie na ziemiach tych krain istnieje państwo Iran. Religijne tradycje perskie i medyjskie mówią o zbawicielu, podobnie jak księgi Starego Testamentu. Wierzenia Żydów były zresztą w Persji i Medii dobrze znane, bo po upadku państwa babilońskiego Judea została podbita przez Persję. Stało się to w roku 539 p.n.e. Pod panowaniem perskim pozostawała ponad 200 lat – do roku 332 p.n.e.

Obecnie najwięcej zwolenników ma teza, że magowie byli Chaldejczykami, ludem babilońskim, zamieszkującym ziemie dzisiejszego Iraku. Chaldejczycy również musieli znać wierzenia Żydów. Dynastia chaldejska rządziła bowiem państwem nowobabilońskim gdy podbiło ono Palestynę. Ziemie Żydów należały więc do Chaldejczyków aż do najazdu perskiego w 539 p.n.e. Poza tym w literaturze klasycznej greckiej i rzymskiej określano mianem Chaldejczyków wszystkich magów, astrologów i wróżbitów, pochodzących z Mezopotamii.

Swoich zwolenników miała też kiedyś koncepcja, że magowie przybyli aż z Arabii. Dary, które wręczyli (mirra, kadzidło i złoto) były bowiem wręczane w starożytności na Półwyspie Arabskim.

Trzech, dwunastu, sześćdziesięciu?

Św. Mateusz nie określił ilu magów przybyło do Jezusa. Na rysunkach w rzymskich katakumbach, w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, aż do IV w., przedstawiano ich dwóch, trzech, czterech lub sześciu. W Syrii i Armenii przyjęła się wówczas tradycja, że było ich dwunastu, co miało symbolizować dwunastu Apostołów i dwanaście plemion Izraela. Z kolei Kościół koptyjski w Egipcie uznał, że było ich aż sześćdziesięciu.
Liczba "trzy" pojawiła się u Orygenesa (zm. ok. 251 r.) w pierwszej ćwierci III w. Stwierdził on, że skoro były trzy dary, to tylu musiało być również wręczających. W wieku IV ten pogląd stopniowo wszędzie został przyjęty.

Kacper, Melchior, Baltazar?

Trzy znane nam dziś imiona królów pojawiły się po raz pierwszy ok. roku 520 na mozaice zdobiącej kościół San Apollinare Nuovo w Rawennie, która wówczas była stolicą posiadłości bizantyńskich w Italii. Nad postaciami umieszczono tam wyraźne napisy: Balthassar, Melchior, Gaspar". Te same imiona podaje później wielki teolog angielski, Beda Czcigodny (675-735).

Wcześniej wszędzie określano magów innymi imionami. Koptowie w Egipcie podawali ich aż dwanaście. Dla Greków magowie nazywali się Apellicon, Amerim i Serakin; dla Syryjczyków: Kagpha, Badalilma y Badadakharida; dla Etiopczyków: Ator, Sater y Paratoras.

Gwiazda, kometa, złączenie gwiazd?

Magowie ze Wschodu kierowali się niezwykłym zjawiskiem astronomicznym, nazwanym w Ewangelli gwiazdą. W ciągu stuleci istniało wiele hipotez próbujących dokładnie określić o jaką gwiazdę chodzi.

Sądzono na przykład, że mogła to być planeta Wenus, jasno świecąca nad horyzontem. Planeta Wenus była jednak doskonale znana w tamtych czasach i wydaje się niemożliwe, by zadziwiła swym pojawieniem się trzech mędrców, którzy niewątpliwie byli dobrymi astronomami.

Największą popularność zdobyła hipoteza, że tajemniczym zjawiskiem była kometa. Do dziś bardzo często gwiazda betlejemska rysowana jest jako kometa. Podejrzewano kometę Halleya, która pojawia się na niebie co 76 lat. Przelatywała jednak wówczas w 12 r. p.n.e., a więc za wcześnie.

Hipoteza ma jeszcze dwie poważne słabości. Po pierwsze kometa zwykle była uważana za zły znak, symbol nadciągających nieszczęść, a jednak magowie zinterpretowali ją zupełnie inaczej. Po drugie była zjawiskiem znanym powszechnie od dawna. Wydaje się, że Ewangelista nie użyłby słowa gwiazda, gdyby pisał o komecie.

Potem pojawiła się koncepcja, że tajemniczym zjawiskiem był wybuch supernowej, gigantyczna eksplozja gwiazdy, która może być widoczna bardzo długo przez wiele miesięcy. Jest w dodatku tak jasna, że widać ją nawet w dzień. Byłaby to ciekawa hipoteza, gdyby nie to, że ówcześni astronomowie, którzy znali i opisywali te zjawiska, nie dostrzegli takiego wybuchu między 135 r. p.n.e. a 173 r. n.e.

Obecnie najwięcej zwolenników ma hipoteza wybitnego astronoma z Gdańska, Jana Keplera (1571-1630), sformułowana w roku 1606.

Otóż odkrył on, że w 7 i na początku 6 r. p.n.e. miała miejsce tzw. potrójna koniunkcja Jowisza, Saturna i Marsa. Koniunkcja oznacza złączenie, w tym przypadku pozorne. Trzy planety "ustawiają się" na jednej linii z Ziemią w stosunku do Słońca, tak, że wydaje się jakby były jedną, wielką, mocno świecącą gwiazdą. Słońce było wówczas w znaku Ryb. Taka potrójna koniunkcja zdarza się mniej więcej co 800 lat i jest wyjątkowo jasna. Poza tym w 7 r. p.n.e. koniunkcja Jowisza i Saturna pojawiła się aż trzykrotnie: 27 maja, 6 października i 1 grudnia. Przy tej ostatniej koniunkcji do dwóch największych planet dołączył Mars.

Hipoteza wydaje się przekonywująca. Po pierwsze dlatego, że 7 lub 6 rok p.n.e. jest możliwą i prawdopodobną datą narodzin Chrystusa. Wiadomo wszak, że Dionizy Mały ustalając w 525 roku na zlecenie papieża Jana I datę urodzin Zbawiciela popełnił błędy w obliczeniach.
Po drugie koniunkcja Jowisza i Saturna mogła zastanowić mędrców ze Wschodu. Wiedzę astrologiczną traktowano wówczas bardzo poważnie. Złączenie największych planet skłaniało z pewnością ówczesnych mędrców do wielu interpretacji.

Mirra, kadzidło, złoto

Tylko jedno nie ulega wątpliwości. Królowie ofiarowali Jezusowi mirrę, kadzidło i złoto. Wątpliwości nie budzi też interpretacja znaczenia symbolicznego tych darów. Już Beda Czcigodny określił je na początku VIII wieku tak, jak tłumaczy to się współcześnie.

Złoto symbolizowało coś co jest piękne, chwalebne, wartościowe. Oznaczało godność Jezusa jako króla.

Kadzidło używane było w świątyniach podczas składania ofiar jako symbol modlitwy. Oznaczało, że Jezus jest Bogiem.

Mirra to balsam, którym namaszczano zmarłych, a dodany do wina wzmacniał je. Taki napój podawano skazańcom. To zapowiedź męki Pana i Jego pogrzebu.

Jezus otrzymał więc złoto jako król, kadzidło jako Bóg i mirrę jako człowiek.


mp/wiara.pl